Dzieci OnLine

Utwory - Czarownice

ToJa - Pią 25 Lip, 2003 11:09
Temat postu: Czarownice
Zapowiadał się kolejny upalny dzień lata. Otworzyłam oczy. Nic nie wskazywało na to, że dzień będzie inny od poprzednich. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i włączyłam komputer. Siedziałam dobrą chwilę zanim weszłam do netu…
Kilka ostatnich dni nieźle dało mi się we znaki. Byłam wypompowana.
I to mają być wakacje?! Kocham słońce, ale nie upały ponad 30°C. Nawet woda w jeziorze nie przynosiła ochłody. To jakaś breja, kałuża a nie jezioro. Nawet żaba nie chciałaby siedzieć w takiej ciepłej zupie. Wstaje człowiek rano i czeka na wieczór nadzieją, że będzie chłodniej a tu guzik z pętelką.
Tego dnia było tak samo. W necie zajrzałam w kilka miejsc.
- Co jest? – Pomyślałam – Czy tylko ja mam fioła i siedzę przy komputerze? Net świecił pustkami.
- No jasne ludzi wywiało nad wodę – powiedziałam na głos.
- Chcesz jechać nad jezioro? – Usłyszałam zdziwiony głos mamy.
- Nieee! – Zaryczałam jak zraniony bawół żeby nie było wątpliwości. Tego mi tylko brakuje do szczęścia - taplania się w bajorze pod bacznym okiem rodziców.
O nie! – Pomyślałam - Mam gdzieś takie rodzinne wypady.
Nie lubiłam takich wyjazdów. Zero wolności. Na każdym kroku wzrok rodziców. Błeeeee!!!
- Jak sobie życzysz. Możesz zostać sama i siedzieć przy komputerze – powiedziała mama. Nie jestem jednak pewna czy nie będziesz się nudziła.
- Jasne, że nie! – Zawołałam.
- To bardzo się cieszę, że to takie jasne. Oczywiście wiesz, że zwierzątko zabieramy ze sobą? – Spytała mama.
Nie zakumałam, o co dla mamy chodziło. Przecież nie mamy żadnych zwierząt w domu. A zresztą, co mnie to obchodzi. Niech zabierają, co chcą i już sobie jadą. Tata spojrzał na mnie z podejrzanym uśmieszkiem i dodał:
- Niestety klawiaturę na ten czas musimy zanieść do sąsiada. Ma pilną pracę do zrobienia i jego klawiatura jest zepsuta.
No tak! Teraz wszystko zrozumiałam. Zwierzątko?! To przecież moja mysz! Ciekawe, które z rodziców wpadło na taki genialny pomysł?! Muszę przyznać, że nie podejrzewałam ich o nic podobnego. Ględzenie o szkodliwości długiego siedzenia przy monitorze, o braku powietrza i inne pierdołki – tak, ale taki numer mi wywinąć?
Co miałam robić? Oczywiście, że pojechałam nad jezioro.
Iśka - Pią 25 Lip, 2003 12:50
Temat postu:
Nad jeziorem było pełno wiary, aż nie było gdzie palca wetknąć. Rozłożyliśmy się gdzieś w lasku i do plaży trzeba było sobie dojść. Trochę się popluskałam i poszłam na koc. Chciałam poczytać, bo wzięłam gazetę o komputerach i stronach internetowych, a rodzicom powiedziałam, że to gazeta dla nastolatek (mama pochwala czytanie takich gazet).
Szukam gazety i szukam... i nie mogę jej znaleźć ! Pytam się zatem:
- Mamo gdzie wsadziłaś moją gazetę ?
- Tę o nastolatkach ?
- Tak, tę !
- Po uprzednim sprawdzeniu jej zawartości wrzuciłam do tamtego kosza - i pokazała palcem kosz, w którym spoczywała moja gazeta za 9,80 !
- Ale mamo, wiesz ile ona kosztowała ??? - krzyknęłam przerażona.
- Nie wiem i nie mam zamiaru wiedzieć. Koniec rozmowy.
- Ale ona była za 9 złotych ! - powiedziałam zdesperowana.
- Acha, więc to robisz ze swoim tygodniowym kieszokowym ! Jako twoja matka obcinam ci tygodniowe kieszonkowe do 5 złotych.
Ech, tylko pogorszyłam sobie sytuację, pomyślałam. No to nie pozostało mi nic innego, jak wejście spowrotem do wody po uszy i wykrzyczenie się w niej. Do głowy nasuwała mi się tylko myśl "Muszę się prędko wyładować, bo zrobię jeszcze coś gorszego !".
Po pięciu godzinach męczarni pojechaliśmy do domu. Po drodze przeżywałam kłótnie rodziców, o to jak ja sobie tym komputerem życie psuję. Mama krzyczała:
- Ty dziecko niedługo tego przenośnego komputerka zarządasz !
- Ten przenośny komputerek to laptop, mamo. I już go nie potrzebuję, bo mam w komórce internet ! - na złość wyciągnęłam telefon i zaczęłam grać. Całkowicie wyłączyłam się z rozmowy... nie słyszałam ich.
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 13:11
Temat postu:
Zawsze uważałam gazety dla nastolatek za głupkowate. Były dobre dla różowych blond laleczek, który stringi wystawały spod mini spódniczek. Jednak moi rodzice i tak takie brukowce uważali za lepsze od komputerów i pism komputerowych.
Teraz dużo takich laleczek od Bravo girl i innych chodzi po ulicach. Zdaję się, że szukają nowych "menów". Te to mają szczęście! Skąpe ubranka (zero gorąca) no i chłopaki na nie lecą. Słodko. Ja jednak wolę ubierać sie normalnie. Nie chce mieć z takimi nic wspólnego.
Jedna z tych "lasek" się wyróżniała. Och, właściwie określenie laska nie bardzo do niej pasuje. Owszem była ładna, ale zawsze za laski uważałam wyżej wspomniane blond idiotki.
A ona była inna. Zupełnie inna.
Stała z boku, w cieniu i z wyraźną pogardą przyglądała się słodkim idiotką. Miała długie, czarne włosy i wielkie brązowe oczy obrysowane dookoła mocno czarną kredką. Na rękach miała ćwieki które błyszczały w słońcu. Ubrania też miała czarne. Długą, szeroką spódnicę i odszerną bluzkę. Coś mnie do niej ciągnęło. Bałam się jej, ale jakbym już ją polubiła.
ToJa - Pią 25 Lip, 2003 13:41
Temat postu:
Sekciara? – Przemknęło mi przez myśl. Słyszałam o werbowaniu w czasie wakacji do sekt, ale nie spotkałam się z tym do tej pory. No tak… i znowu to samo. Czy ja zawszę muszę wszystko widzieć w czarnych barwach? Mimo wszystko byłam zauroczona tą dziewczyną.
Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Obejrzałam się. To była ona. Jej wzrok przeszywał mnie na wylot. Poczułam jak zimny dreszcz przebiegł przez moje ciało. Stałam i patrzyłam a ona wolnym krokiem zbliżała się do mnie. Bałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie ruszyć się miejsca.
Iśka - Pią 25 Lip, 2003 14:04
Temat postu:
I rzeczywiście - nie ruszyłam się. Później, wspominając to zdażenie, stwierdziłam, że dobrze zrobiłam nie uciekając.
Ona zaczęłam do mnie mówić:
- Na imię mi Genowefa, a tobie ?
Na odgłos tego imienia lekko parsknęłam śmiechem. Dobrze, że dziewczyna tego nie usłyszała. Strach nagle zniknął. Zapewne od tego imienia, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że taka "mroczna" osoba nosi takie śmieszne imię. Mam ciotkę Genię, która mówi stale "Jakaś ty śliczna" i ciągnie za policzki...
- Ja mam na imię Majka, ale koleżanki mówią do mnie Maja. A do ciebie pewnie mówią Genia ? - zapytałam uprzejmie.
- Tak, mówią do mnie tak, ale nienawidzę tego imienia. - jej twarz przybrała nagle strasznie surowy i zasadniczy wygląg... Znów się jej zlękłam.
- Co tutaj robisz ? - zabrzmiało pytanie z jej, już pogodnych (jeżeli tak można nazwać usta) ust.
- Kupuję ważywa na zupę, straszny tłok, prawda.
- Tak. - ucięła szybko Genia. Znowu jakby "odpłynęła".
Potem szybko się oddaliła. Nie wiedziałam co zrobić, więc natychmiast krzyknęłam:
- Gdzie idziesz ?! Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy !!!
- Ja też ! - odkrzyknęła dziewczyna już z bardzo daleka.

Wróciłam do domu trochę wypowadzona z równowagi. Okazało się, że zapomniałam ziemniaków ("Jak mogłaś zapomnieć czegoś tak ważnego ?!" darła się mama)...
Poszłam z nadzieją, że znów ją zobaczę... Ale nie było jej...
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 14:11
Temat postu:
Zastanawiałam się, co to wszystko ma znaczyć. Takie nie kręciły się tu od... och, nigdy się nie kręciły.
Znajome (z widzenia oczywiście) "Bravo Girl" chodziły teraz w towarzystwie wysokich, przystojnych chłopaków, dumnie zadzierając głowę. Niedobrze mi się robiło.
Genowefa... Śmieszne imię. Ale jeszcze bardziej śmieszne było to, że taka dziewczyna odezwała się do takiej jak ja.
A może źle oceniałam takie dziewczyny.
Z opowieadań znałam je jako agresywne i nietowarzyskie. Już prędzej by mnie zjadła niż zaczęła mówić.
Iśka - Pią 25 Lip, 2003 14:53
Temat postu:
Ale czemu ona to zrobiła... no czemu - myślałam przez całą noc - Czemu uciekła, czy nie spodobał jej się ważywniak... Heh, śmieszne myśli, ale już sama nie wiedziałam co myśleć.
W nocy postanowiłam zapytać się tym "Girlsom" czy ją znają i jak się ona nazywa. No i jeszcze przydałby się adres, albo chociaż telefon !

Tak też zrobiłam. Byłam wrogiem "Girlsów", więc one też były moimi wrogami. Ledwo wydusiłam od nich nazwisko i telefon (najpierw podawały mi, że to 0-700..., ale się nie dałam).
Przybiegłam do domu... czułam się jak uskrzydlona...
Wykręciłam: 58-55-675. Ależ tych piątek, pomyślałam. Modliłam się tylko, żeby to był prawdziwy numer...
- Halo - usłyszałam po trzecim sygnale.
- Dzień dobry, czy to mieszkanie Państwa Miler ?
- Tak. - drętwa odpowiedź.
- Och, świetnie - poczułam nagły przypływ energii... znów byłam szczęśliwa, chociaż rozmowa dopiero co się zaczęła, a głos w słuchawce, wcale nie zdawał się przyjemny - Czy jest może Genia ?
- Tak, jest. Zaraz zawołam panienkę - Panienkę ? -przemknęło mi przez myśl, To ona ma lokaja ?
- Halo - znajomy głos krzyknął wesoło...
- Cześć Genia, To ja Majka... Czy ... możemy się spotkać ?
- No nie wiem - rozmówczyni trochę się chyba przestraszyła.
- Proszę !
Dłuższa chwila milczenia...
- No dobrze, a kiedy ?
- No, najlepiej teraz ! -to ją chyba całkowicie zbiło z tropu, bo krzyknęła:
- Nie !
- Co ?
- Tzn, nie mogę teraz, eeee, pomagam tacie w myciu samochodu, eeeee, może o 19:00 ?
- Jasne, to jesteśmy umówione !?
- Eeee, tak, dziasiaj o 19:00, to narazie. - i cisnęła słuchawkę. Miałam wrażenie, że chętnie odłożyła słuchawkę.
Ale mimio wszystko byłam szczęśliwa.... strasznie szczęśliwa !
Tylko żeby przyszła - teraz bałam się tylko, że Genia nie przyjdzie na umówione spotkanie...
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 15:10
Temat postu:
O co chodzi? Wakcje wydawały się całkowicie pokręcone. Chociaż "gilsy" są jak zawsze. Już chodziły z nowymi chłopakami.
Było już 10 po dziewiętnastej, a Genowefy nie było. I nagle mi coś błysnęło:
Koncert Arki Noego!
Takie jak ona, albo będą robiły tam rozróbę... Albo... no cóż, albo w ogóle ich nie będzie. Ale wydawało mi się, że warto spróbować. To co zobaczyłam jednak przy stadionie gdzie odbywają się koncerty przeszło moje najśmielsze oczekiwania. No dobra, przesadzam. Ale zdziwiło mnie to.
Nie była to Genowefa. Ale chyba jej koleżanki. Też całe czarne, lecz starsznie blade. Nie robiły rozróby. Szły, szły odojętnie. A wrzeszczenie dzieciaków dawało po uszach. Ale pewnie nie bardziej niż ich muzyka.
Strach przed dziewczynami o wyglądzie nietoperza juz mi zniknął po poznaniu Genowefy, więc podeszłam do nich.
- Cześć - powiedziałam nieśmiało.
Spojrzały na mnie zaskoczone. Pewnie nikt taki jak ja nigdy się do nich nie odwarzył odezwać.
- Znacie może Genowefę Miler?
- Może. Odważna jesteś. Nadajesz się.
- Na co? - wyjąkałam.
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 15:24
Temat postu:
-A co byś chciała - Odpowiedziały.
-Ja? Nie wiem co macie bo ja lubie wiele rzeczy.
-Może kelnerką?
- Odwróciłam sie aby sie na myśleć gdy sie odwróciłam zastałam jedynie Liste rzeczy które moge wykonać
Iśka - Pią 25 Lip, 2003 15:52
Temat postu:
Było na niej napisane:
1) Odwróć się do tyłu, przejdź trzy kroki w prawo.
2) Zobaczysz duży, stary dąb.
3) Podejdź do niego.
4) Oprzyj się o północną stronę i policz do 10.
5) Potem sama zobaczysz...

Lista była bardzo tajemnicza, więc postanowiłam podpytać się tym koleżanką Geni o co chodzi w 5 podpunkcie, ale ich już przecież dawno nie było... Myślałam, że poszły do WC kaczki, więc chcąc się im pochwalić zaczęłam wykonywać zadanie.
Wszystko wydawało się zbyt proste. Doszłam do 4 punktu. Oparłam się.
1... 2... 3...4 - mówiłam w duchu- ...7... 8... 9... 10
BUCH !!! Leciałam, leciałam w głąb czegoś co przypominało jaskinię lisa. Było ciemno, właściwie czarno. Strasznie się przestraszyłam.
Na myśl przyszło mi, że upadnę na coś miękkiego i okaże się, że to Diabelskie Sidła... och, jakie to przerażające !
Nie, pomyślałam znowu, to nie mogą być podziemia Hogwartu, za długo lecę... A może na dnie znajdę byteleczkę z napisem "Wypij mnie". Zachciało mi się śmiać... właściwie zaczęłam się śmiać jak opętana, na głos... zwijałam się za śmiechu..
I tak skręcona upadłam na zimne... kafelki !
Spojrzałam w górę. O dziwo stały nademną koleżanki Geni ! Chyba jescze mnie nie zauważyły
Usłyszałam strzępy rozmowy:
- Jak ona zaraz się nie pojawi, to ja już nie dam jej szansy ! -kwiknęła jak prosię jedna.
- Spokojnie, zaraz będzie... Co chcesz odemnie ? - zapytała się do najmniejszej z nich, która czły czas ciągnęła ją za rękaw.
- Jest ! Maja już jest !
- Co ? A żeczywiście... Przepraszamy cię Maju, ale nie zauważyłyśmy cię... naprawdę bardzo przepraszamy...
Tysiące pytań kołatały mi się po głowie. Wydusiłam:
- Eeee... skąd znacie moje imię ?
- Ech nie ważne ! Muszę ci coś powiedzieć... Ty ... jesteś... czarownicą !
- CO ??? - krzyknęłam.
- No, bo jesteś wytypowanana czarownicę, Genia też ... czekaj zaraz ją zawołam... Geniu ! Maja przyszła do nas !!!
- Co ? - uszłyszałam w oddali miły głos Geni, choć bardzo ździwiony.
Nagle w drzwiach jednego z trzech tuneli stanęła Genowefa...
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 15:57
Temat postu:
-Chwileczkę... Kelnerką? Jaką kelnerką? - odwróciłam się do tych dziewczyn. Nie było ich. Postanowiłam wrócić do domu. Przechodziłam obok miejsca gdzie miałyśmy się spotkać. Genowefa tam czekała.
-Gdzie byłaś? - zapytałam.
- Ja? Czekałam tu. Cały czas. - odpowiedziała zupełnie obojętnie.
- Nie rozumiem nic! - nie wytrzymałam wreszcie. - Kim jesteście?!Dlaczego zjawiłyście się nagle?!Czego chcecie!?I skąd te dziewczyny - wskazałam na niunie w różowych ciuszkach - wiedziały kim jesteś?!
Genowefa wstała.
-Byłyśmy tu zawsze. I jest nas bardzo dużo. Niektóre z nas boją się ujawniać kim są. Wystepują pod przebraniem.
Jedną rzecz zaczęłam rozumieć.
-Więc one... - wskazałam znów na dziewczyny które okazały się nie być tym o co je posądzałam.
- Tak. Też są od nas. Stykamy się z nietolerancją. One powiedziały, że się nadajesz, prawda? Ja też to wyczułam.
- Ale o co chodziło z tą kelnerką??
-Zdaję się, że nie wiem o co ci chodzi - odżekła i oddaliła się bez pożegnania.
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 17:50
Temat postu:
Nie wiesz o co mi chodzi? zapytałam
Ty i te twoje koleżanki udawajcie sobie ile chcecie.
- Dziewczyny idzemy - powiedziała
- To tak zobaczymy zrobie rysopis wasz
Iśka - Pią 25 Lip, 2003 18:02
Temat postu:
Niezabardzo wiedziałam co jeszcze mogłam zrobić. Jakoś dziwnie się czułam... nie chciałam stracić Geni !
Przyszłam do domu i czułam się jak pijana. Szybko zasnęłam.

Na drugi dzień obudziłam się wcześnie rano i poszłam kupić nowe ciuchy... Kupiłam obcisłe, czarne spodnie, czarną bluzkę, i w ogóle wszystko to co miały tamte "dziwaczki"...
Weszłam do domu. Mam zemdlała, a tata powiedział:
- Dziecko, jak ty wyglądasz ?! Co zrobił z ciebie ten komputer?!
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 18:12
Temat postu:
-O co chodzi? Nie podobają ci się moje ciuchy? - warknęłam. - Nie to nie! - Nie wiedziałam co robie. Nigdy nie byłam taka wobez rodziców. Ale czułam jakby któs przemawiał przeze mnie.
Anonymous - Pią 25 Lip, 2003 18:19
Temat postu:
Musiałam edytować ten post. Wstawiam tu całe opowiadanie. Gościówa dopisała dalszy ciąg. Wygląda na to, że to nie koniec biggrin - ToJa

Autorzy poniższego fragmentu: Iśka, Nene, Weronika, ToJa

Zapowiadał się kolejny upalny dzień lata. Otworzyłam oczy. Nic nie wskazywało na to, że dzień będzie inny od poprzednich. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i włączyłam komputer. Siedziałam dobrą chwilę zanim weszłam do netu…
Kilka ostatnich dni nieźle dało mi się we znaki. Byłam wypompowana.
I to mają być wakacje?! Kocham słońce, ale nie upały ponad 30°C. Nawet woda w jeziorze nie przynosiła ochłody. To jakaś breja, kałuża a nie jezioro. Nawet żaba nie chciałaby siedzieć w takiej ciepłej zupie. Wstaje człowiek rano i czeka na wieczór nadzieją, że będzie chłodniej a tu guzik z pętelką.
Tego dnia było tak samo. W necie zajrzałam w kilka miejsc.
- Co jest? - Pomyślałam - Czy tylko ja mam fioła i siedzę przy komputerze? Net świecił pustkami.
- No jasne ludzi wywiało nad wodę - powiedziałam na głos.
- Chcesz jechać nad jezioro? - Usłyszałam zdziwiony głos mamy.
- Nieee! - Zaryczałam jak zraniony bawół żeby nie było wątpliwości. Tego mi tylko brakuje do szczęścia - taplania się w bajorze pod bacznym okiem rodziców.
O nie! - Pomyślałam - Mam gdzieś takie rodzinne wypady.
Nie lubiłam takich wyjazdów. Zero wolności. Na każdym kroku wzrok rodziców. Błeeeee!!!
- Jak sobie życzysz. Możesz zostać sama i siedzieć przy komputerze - powiedziała mama. Nie jestem jednak pewna czy nie będziesz się nudziła.
- Jasne, że nie! - Zawołałam.
- To bardzo się cieszę, że to takie jasne. Oczywiście wiesz, że zwierzątko zabieramy ze sobą? - Spytała mama.
Nie zakumałam, o co dla mamy chodziło. Przecież nie mamy żadnych zwierząt w domu. A zresztą, co mnie to obchodzi. Niech zabierają, co chcą i już sobie jadą. Tata spojrzał na mnie z podejrzanym uśmieszkiem i dodał:
- Niestety klawiaturę na ten czas musimy zanieść do sąsiada. Ma pilną pracę do zrobienia a jego klawiatura jest zepsuta.
No tak! Teraz wszystko zrozumiałam. Zwierzątko?! To przecież moja mysz! Ciekawe, które z rodziców wpadło na taki genialny pomysł?! Muszę przyznać, że nie podejrzewałam ich o nic podobnego. Ględzenie o szkodliwości długiego siedzenia przy monitorze, o braku powietrza i inne pierdołki - tak, ale taki numer mi wywinąć?
Co miałam robić? Oczywiście, że pojechałam nad jezioro.
Nad jeziorem było pełno wiary, aż nie było gdzie palca wetknąć. Rozłożyliśmy się gdzieś w lasku i do plaży trzeba było sobie dojść. Trochę się popluskałam i poszłam na koc. Chciałam poczytać, bo wzięłam gazetę o komputerach i stronach internetowych, a rodzicom powiedziałam, że to gazeta dla nastolatek (mama pochwala czytanie takich gazet).
Szukam gazety i szukam... i nie mogę jej znaleźć ! Pytam się, zatem:
- Mamo gdzie wsadziłaś moją gazetę?
- Tę o nastolatkach?
- Tak, tę!
- Po uprzednim sprawdzeniu jej zawartości wrzuciłam do tamtego kosza - i pokazała palcem kosz, w którym spoczywała moja gazeta za 9,80!
- Ale mamo, wiesz ile ona kosztowała??? - Krzyknęłam przerażona.
- Nie wiem i nie mam zamiaru wiedzieć. Koniec rozmowy.
- Ale ona była za 9 złotych! - Powiedziałam zdesperowana.
- Aha, więc to robisz ze swoim tygodniowym kieszonkowym! Jako twoja matka obcinam ci tygodniowe kieszonkowe do 5 złotych.
Ech, tylko pogorszyłam sobie sytuację, pomyślałam. No to nie pozostało mi nic innego, jak wejście z powrotem do wody po uszy i wykrzyczenie się w niej. Do głowy nasuwała mi się tylko myśl "Muszę się prędko wyładować, bo zrobię jeszcze coś gorszego!".
Po pięciu godzinach męczarni pojechaliśmy do domu. Po drodze przeżywałam kłótnie rodziców, o to jak ja sobie tym komputerem życie psuję. Mama krzyczała:
- Ty dziecko niedługo tego przenośnego komputerka zażądasz!
- Ten przenośny komputerek to laptop, mamo. I już go nie potrzebuję, bo mam w komórce Internet ! - Na złość wyciągnęłam telefon i zaczęłam grać. Całkowicie wyłączyłam się z rozmowy... nie słyszałam ich.
Zawsze uważałam gazety dla nastolatek za głupkowate. Były dobre dla różowych blond laleczek, który stringi wystawały spod mini spódniczek. Jednak moi rodzice i tak takie brukowce uważali za lepsze od komputerów i pism komputerowych.
Teraz dużo takich laleczek od Bravo Girl i innych chodzi po ulicach. Zdaję się, że szukają nowych "menów". Te to mają szczęście! Skąpe ubranka (zero gorąca) no i chłopaki na nie lecą. Słodko. Ja jednak wolę ubierać się normalnie. Nie chce mieć z takimi nic wspólnego.
Jedna z tych "lasek" się wyróżniała. Och, właściwie określenie laska nie bardzo do niej pasuje. Owszem była ładna, ale zawsze za laski uważałam wyżej wspomniane blond idiotki.
A ona była inna. Zupełnie inna.
Stała z boku, w cieniu i z wyraźną pogardą przyglądała się słodkim idiotkom. Miała długie, czarne włosy i wielkie brązowe oczy obrysowane dookoła mocno czarną kredką. Na rękach miała ćwieki, które błyszczały w słońcu. Ubrania też miała czarne. Długą, szeroką spódnicę i obszerną bluzkę. Coś mnie do niej ciągnęło. Bałam się jej, ale jakbym już ją polubiła.
Sekciara? - Przemknęło mi przez myśl. Słyszałam o werbowaniu w czasie wakacji do sekt, ale nie spotkałam się z tym do tej pory. No tak… i znowu to samo. Czy ja zawszę muszę wszystko widzieć w czarnych barwach? Mimo wszystko byłam zauroczona tą dziewczyną.
Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Obejrzałam się. To była ona. Jej wzrok przeszywał mnie na wylot. Poczułam jak zimny dreszcz przebiegł przez moje ciało. Stałam i patrzyłam a ona wolnym krokiem zbliżała się do mnie. Bałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. I chyba też nie chciałam... Później, wspominając to zdarzenie, stwierdziłam, że lepiej bym zrobiła uciekając.
Ona zaczęła do mnie mówić:
- Na imię mi Genowefa, a tobie?
Na odgłos tego imienia lekko parsknęłam śmiechem. Dobrze, że dziewczyna tego nie usłyszała. Strach nagle zniknął. Zapewne od tego imienia, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że taka "mroczna" osoba nosi takie śmieszne imię. Mam ciotkę Genię, która mówi stale "Jakaś ty śliczna" i ciągnie za policzki...
- Ja mam na imię Majka, ale koleżanki mówią do mnie Maja. A do ciebie pewnie mówią Genia? - Zapytałam uprzejmie.
- Tak, mówią do mnie tak, ale nienawidzę tego imienia. - jej twarz przybrała nagle strasznie surowy i zasadniczy wygląd... Znów się jej zlękłam.
- Co tutaj robisz? - Zabrzmiało pytanie z jej uśmiechniętych już ust.
- Kupuję warzywa na zupę. Straszny tłok prawda?
- Tak. - Ucięła szybko Genia. Znowu jakby "odpłynęła".
Potem szybko się oddaliła. Nie wiedziałam, co zrobić, więc natychmiast krzyknęłam:
- Gdzie idziesz?! Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!!!
- Ja też! - Odkrzyknęła dziewczyna już z bardzo daleka.

Wróciłam do domu trochę wyprowadzona z równowagi. Okazało się, że zapomniałam ziemniaków ("Jak mogłaś zapomnieć czegoś tak ważnego?!" Darła się mama)...
Poszłam z nadzieją, że znów ją zobaczę... Ale nie było jej...
Zastanawiałam się, co to wszystko ma znaczyć. Takie nie kręciły się tu od... Och, nigdy się nie kręciły.
Znajome (z widzenia oczywiście) "Bravo Girl" chodziły teraz w towarzystwie wysokich, przystojnych chłopaków, dumnie zadzierając głowy. Niedobrze mi się robiło.
Genowefa... Śmieszne imię. Ale jeszcze bardziej śmieszne było to, że taka dziewczyna odezwała się do takiej jak ja.
A może źle oceniałam takie dziewczyny?
Z opowiadań znałam je jako agresywne i nietowarzyskie. Już prędzej by mnie "zjadła" niż zaczęła mówić.
Ale czemu ona to zrobiła?... No, czemu? - myślałam przez całą noc - Czemu uciekła, czy nie spodobał jej się warzywniak?... Heh, śmieszne myśli, ale już sama nie wiedziałam, co myśleć.
Postanowiłam, że rano zapytam się tych "girlsów" czy ją znają i jak się ona nazywa. No i jeszcze przydałby się adres albo, chociaż telefon!

Tak też zrobiłam. Byłam wrogiem "girlsów", więc one też były moimi wrogami. Ledwo wydusiłam od nich nazwisko i telefon (najpierw podawały mi, że to 0-700..., ale się nie dałam.
Przybiegłam do domu... Czułam się jak uskrzydlona...
Wykręciłam: 58-55-675. Ależ tych piątek, pomyślałam. Modliłam się tylko, żeby to był prawdziwy numer...
- Halo - usłyszałam po trzecim sygnale.
- Dzień dobry, czy to mieszkanie Państwa Miler?
- Tak - Drętwa odpowiedź.
- Och, świetnie - poczułam nagły przypływ energii... Znów byłam szczęśliwa, chociaż rozmowa dopiero co się zaczęła, a głos w słuchawce, wcale nie zdawał się przyjemny - Czy jest może Genia ?
- Tak, jest. Zaraz zawołam panienkę - Panienkę? - przemknęło mi przez myśl, To ona ma lokaja ?
- Halo - znajomy głos krzyknął wesoło...
- Cześć Genia, To ja Majka... Czy?... Możemy się spotkać?
- No nie wiem - rozmówczyni trochę się chyba przestraszyła.
- Proszę!
Dłuższa chwila milczenia...
- No dobrze a kiedy?
- No, najlepiej teraz?! - To ją chyba całkowicie zbiło z tropu, bo krzyknęła:
- Nie!
- Co?
- Tzn. nie mogę teraz eeee... Pomagam tacie w myciu samochodu eeeee... Może o 19:00?
- Jasne, to jesteśmy umówione!?
- Eeee tak dzisiaj o 19:00, to na razie. - I cisnęła słuchawkę. Miałam wrażenie, że chętnie odłożyła słuchawkę.
Ale mimo wszystko byłam szczęśliwa.... Strasznie szczęśliwa!
Tylko żeby przyszła - teraz bałam się tylko, że Genia nie przyjdzie na umówione spotkanie...
O co chodzi? Wakacje wydawały się całkowicie pokręcone. Chociaż "girlsy" są jak zawsze. Już chodziły z nowymi chłopakami.
Było już 10 po dziewiętnastej, a Genowefy nie było. I nagle mi coś błysnęło:
Koncert Arki Noego!
Takie jak ona, albo będą robiły tam rozróbę... Albo... No cóż albo w ogóle ich nie będzie. Ale wydawało mi się, że warto spróbować. To, co zobaczyłam jednak przy stadionie gdzie odbywają się koncerty przeszło moje najśmielsze oczekiwania. No dobra, przesadzam. Ale zdziwiło mnie to.
Nie była to Genowefa, ale chyba jej koleżanki. Też całe czarne, lecz strasznie blade. Nie robiły rozróby. Szły obojętne. Wrzeszczenie dzieciaków dawało po uszach, ale pewnie nie bardziej niż ich muzyka.
Strach przed dziewczynami o wyglądzie nietoperza już mi zniknął po poznaniu Genowefy, więc podeszłam do nich.
- Cześć! - powiedziałam nieśmiało.
Spojrzały na mnie zaskoczone. Pewnie nikt taki jak ja nigdy się do nich nie odważył odezwać.
- Znacie może Genowefę Miler?
- Może?... Odważna jesteś. Nadajesz się.
- Na co? - wyjąkałam.
- A co byś chciała? - Spytały.
- Nie wiem, co macie, bo ja lubię wiele rzeczy.
- Może na Czarownicę?
- Chwileczkę... Czarownicę? Jaką Czarownicę?! - Odwróciłam się do tych dziewczyn. Nie było ich. Zastałam jedynie listę rzeczy, które mam wykonać.
Było na niej napisane:
1) Odwróć się do tyłu, przejdź trzy kroki w prawo.
2) Zobaczysz duży, stary dąb.
3) Podejdź do niego.
4) Oprzyj się o północną stronę i policz do 10.
5) Potem sama zobaczysz...
Lista była bardzo tajemnicza, więc postanowiłam podpytać się koleżanek Geni, o co chodzi w 5 podpunkcie, ale ich już przecież dawno nie było... Myślałam, że poszły do WC kaczki, więc zaczęłam wykonywać zadanie.
Wszystko wydawało się bardzo proste. Doszłam do 4 punktu. Oparłam się.
1... 2... 3...4 - mówiłam w duchu - ...7... 8... 9... 10
BUCH!!! Leciałam, leciałam w głąb czegoś, co przypominało jaskinię lisa. Było ciemno, właściwie czarno. Strasznie się przestraszyłam.
Na myśl przyszło mi, że upadnę na coś miękkiego i okaże się, że to Diabelskie Sidła... och, jakie to przerażające!
Nie - pomyślałam znowu - to nie mogą być podziemia Hogwartu, za długo lecę... A może na dnie znajdę buteleczkę z napisem "Wypij mnie". Zachciało mi się śmiać... Właściwie zaczęłam się śmiać jak opętana, na głos... zwijałam się za śmiechu...
I tak skręcona upadłam na zimne... Kafelki!
Spojrzałam w górę. O dziwo stały nade mną koleżanki Geni! Chyba jeszcze mnie nie zauważyły.
Usłyszałam strzępy rozmowy:
- Jak ona zaraz się nie pojawi, to ja już nie dam jej szansy ! - Kwiknęła jedna jak prosię.
- Spokojnie, zaraz będzie... Czego chcesz ode mnie ? - zapytała się najmniejszej z nich, która cały czas ciągnęła ją za rękaw.
- Jest! Maja już jest!
- Co? A rzeczywiście... Przepraszamy cię Maju, ale nie zauważyłyśmy cię... Naprawdę bardzo przepraszamy...
Tysiące pytań kołatały mi się po głowie. Wydusiłam:
- Eeee... Skąd znacie moje imię?
- Ech nie ważne! Muszę ci coś powiedzieć... Ty... Jesteś... Czarownicą !
- CO??? - Krzyknęłam.
- No, bo jesteś wytypowana na Czarownicę, Genia też ... Czekaj zaraz ją zawołam... Geniu! Maja przyszła do nas!!!
- Co? - Usłyszałam w oddali miły głos Geni, choć bardzo zdziwiony.
Zdążyłam jeszcze pomyśleć, że to żart...
Nagle w drzwiach jednego z trzech tuneli stanęła Genowefa...
Zemdlałam...
Gdy ocknęłam się nikogo nie było w pobliżu. Postanowiłam wrócić do domu. Przechodziłam obok miejsca gdzie miałyśmy się spotkać. Genowefa tam czekała.
- Gdzie byłaś? - Zapytałam.
- Ja? Czekałam tu. Cały czas. - Odpowiedziała zupełnie obojętnie.
Nie wytrzymałam wreszcie! - Nic nie rozumiem! Kim jesteście?! Dlaczego zjawiłyście się nagle?! Czego chcecie!? I skąd te dziewczyny - wskazałam na niunie w różowych ciuszkach - wiedziały, kim jesteś?!
Genowefa wstała.
- Byłyśmy tu zawsze. I jest nas bardzo dużo. Niektóre z nas boją się ujawniać, kim są. Występują pod przebraniem.
Jedną rzecz zaczęłam rozumieć.
- Więc one... wskazałam znów na dziewczyny które okazały się nie być tymi za które je brałam.
- Tak - przerwała mi Genowefa - one też są od nas. Spotykamy się z nietolerancją! One powiedziały, że się nadajesz, prawda? Ja też to wyczułam.
- Ale o co chodziło z tą Czarownicą?!
- Zdaję się, że nie wiem, o co ci chodzi - odrzekła i zaczęła oddalać się bez pożegnania.
Nie wiesz, o co mi chodzi? Ty i te twoje koleżanki udawajcie sobie ile chcecie - mamrotałam pod nosem. - No to zobaczymy! Zrobię wasz rysopis! - Palnęłam nagle zupełnie bez sensu.
Nie za bardzo wiedziałam, co jeszcze mogłam zrobić. Jakoś dziwnie się czułam... Nie chciałam stracić Geni!
Przyszłam do domu i czułam się jak pijana. Szybko zasnęłam.

Na drugi dzień obudziłam się wcześnie rano i poszłam kupić nowe ciuchy... Kupiłam obcisłe, czarne spodnie, czarną bluzkę, i w ogóle wszystko to, co miały tamte "dziwaczki"...
Weszłam do domu. Mam zemdlała, a tata powiedział:
- Dziecko, jak ty wyglądasz?! Co zrobił z ciebie ten komputer?!
- O co chodzi? Nie podobają ci się moje ciuchy? - Warknęłam. - Nie to nie! - Nie wiedziałam, co robię. Nigdy nie byłam taka wobec rodziców. Ale czułam jakby ktoś przemawiał przeze mnie.
Poszłam do swojego pokoju i mocno trzasnęłam drzwiami. Siadłam przy komputerze i pisałam opętana przez demona...
Napisałam lekkomyślnie na jakimś serwerze dla rodzin zastępczych:
Mam 14 lat. Poszukuje nowych rodziców.
Następnego dnia tłumy rodzin pisały na maila a ja nic nie pamiętałam...
Gościówa - Wto 29 Lip, 2003 17:19
Temat postu:
Naprawde nie wiedziałam co się ze mną działo...rodzice byli przerażeni. Ciągłe pytania typu: Co Cię wczoraj opętało? doprowadzały mnie do szału. Ja nie chciałam stracić Geni, ona była bardzo ciekawą osobą.... Dlaczego chcę być do niej tak bardzo podobna?? Przecież moi rodzice nigdy tego nie zaakceptują!
Byłam zrozpaczona. Chciałam należeć do nich...ale nie mogłam nosic tego co one... Nie chciałam rozstac się z moją luźną bluzą i dżinsami ale w głębi duszy coś mi wmawiało że jest odwrotnie... to coś czułam równiez wczoraj gdy kupowałam Czarne, obcisłe spodnie i bluzkę... potem gdy siedziałam przed komputerem na stronie rodzin zastępczych...
Mała - Wto 29 Lip, 2003 19:37
Temat postu:
Sprawdziłam pocztę.... Zasypały mnie kolejne maile od jakiś staruszków. Naprawdę mi odbija. Niewiem, co się ostatnio ze mną dzieje. Może to jakaś sekta? Ale ja CHCE! Chce te dziewczyny dobrze poznać. Chce wiedzieć, co je łączy. I o co chodziło z tym, że "pasuję na czarownicę". Muszę to sprawdzić i muszę je jeszcze gdzieś zobaczyć. Nie wiem jak to zrobię, ale uda się, wykombinuje coś. Czuję, że jak zwykle pakuje się w jakieś problemy. Miejmy nadzieje, że z tego nic złego nie wyjdzie. Może zadzownię do Gieni?

Podeszłam do telefonu, ręka mi zadrżała i powoli wykręciłam numer "Czarownicy". Dziwny starszy głos odezwał się w słuchawce:
- Halo, słucham?
- ee...yy...e... czy... jest może Genowefa? – Wybełkotałam.
Ten głos wydawał mi się taki upiorny i dziwny... jakby jakiejś istoty nie z tej ziemi. Ale to była Gienia, przecież był to jej głos! Głupia jestem! Wymyślam jakieś straszne bajki... Jakie czarownice?! Jakie istoty nie z tej ziemi?! Chyba za dużo oglądam horrorów.
Gienia nie odzywała się przez dłuższy czas więc burknęłam:
- Czy to ty? Jesteś tam, proszę odezwij się!!!
- Czego chcesz!
- Chciałam porozmawiać o tych czarownicach... co mam zrobić żeby was znów spotkać?
- Idź w tamto miejsce ... gdzie był koncert, i rób jak pisało na kartce.
- Okej, ale....
Ale niestety już słyszałam tylko sygnał w telefonie. Rozłączyła się!
Cholera - pomyślałam - i skąd ja mam wiedzieć, kiedy mam tam znów przyjść, a ta kartka? O nie!!! Jest w moich starych jeansach. Pewnie matka już ją wyprała. Jak burza zbiegłam na dół po schodach. W koszu na brudy nie było już spodni... Ostatkiem sił weszłam piętro wyżej... UF!!! Jeszcze ich nie zabrała do wyprania, leżały pod moim biurkiem. Ciekawe jak się tam znalazły? Nie zastanawiałam się dłużej, wyciągnęłam kartkę z instrukcją i popędziłam do drzwi...
Wybiegłam, leciałam jak głupia w tych dziwnych obcisłych czarnych spodniach i bluzce, wszyscy się na mnie gapili, ale mi zależało tylko na tym by jak najszybciej dostać się do parku... i znaleźć czarownice.
Anonymous - Sro 30 Lip, 2003 12:30
Temat postu:
Siedziały na kamieniach otaczających miejsce gdzie kolonie rozpalają ogniska. Tylko, że ich ognisko paliło się niebieskim ogniem, ale pomyślałam, że teraz już nic mnie nie zdziwi.
- Cześć, ja chciałabym się dowiedzieć - zaczęłam, ale one przerwały mi, jakby nie usłyszały.
- Witaj, Silver - zaczęła Genowefa. Miała zamknięte oczy i spuszczoną głowę, a głos miała taki, jak przez telefon.
- Silver? Przecież mam na imię Maja - powiedziałam zdziwiona.
-Nie. Myślisz, że mam na imię Genowefa? Takie zwykłe imiona to przykrywka. - powiedziała najniższa z nich.
Genowefa trochę się wyróżniała. Nie miała spodni, tylko bardzo szeroką i bardzo długą spódnicę i glany. Reszta miała dziwne czarne buty, na które nie znalazłam nazwy.
- Musisz się zdecydować. Tamten świat - wskazała na wyjście z parku - albo my.
I nagle niebieskie ognisko powiększyło się tak, że każda, w tym ja dotykała go nosami. Ale nic nie czułam. Może... wilgoć.
Gościówa - Sro 30 Lip, 2003 14:14
Temat postu:
Gdy to usłyszałam zatkało mnie. Jak to?? mam wybierać pomiędzy nimi a moim dotychczasowym żeciem?? rodzią...?? Wirowało mi w głowie...
- Nie mogę wybrać i tego i tego??- spytałam.
-Niestety nie. -odpowiedziała Genia
- Czemu? - zapytałam
- Widzisz, tamten świat jest zupełnie inny. Ma bardzo sztywne zasady, a my jesteśmy po to zeby je łamać... - szepnęła.
- Ale co to ma do rzeczy!!!??? Na codzień mogę przestrzegać prawa, słuchać rodziców itp. Mnie to nie zawadza.
- Gdy zdecydujesz się zostać z nami nie będziesz nigdy przestrzegac zasad... - powiedziała tym samym chrypkim głosem
Nagle poczółam się bardzo dziwnie, przed oczami pojawiły sie ciemne plamy...w głowie chuczało tak okropnie że myślałam że zaraz pęknie...Zrobiło mi się słabo. Pojrzałam na dziewczyny - siedziały spokojnie jakby wogóle nie widziały co się ze mną dzieje Niebieskie ognisko stawało się coraz większe i większe...zemdlałam
ToJa - Sro 30 Lip, 2003 20:16
Temat postu:
Gdy się ocknęłam wokoło nie było nikogo. Wiedziałam, że to pozory. One już zawsze będą krążyły wokół mnie. Dostałam jedynie trochę czasu do namysłu. Ale tak naprawdę to one już zdecydowały za mnie. Czułam, że wokół mnie zaciska się jakiś krąg. Nie potrafiłam znaleźć wyjścia. Zaczynałam naprawdę się bać. Nie mogłam zdobyć się na rozmowę z rodzicami. Domyślałam się zresztą jak będzie wyglądała. Jakbym słyszała słowa mamy: „Dziecko! Od tego komputera już miesza ci się w głowie”. Komputer to dla rodziców najgorsze zło.
Mała - Sro 30 Lip, 2003 23:32
Temat postu:
Uciekłam do domu. Bałam sie co będzie dalej. Włączyłam kompa. Trzęsącą się ręką najechałam na ikonkę Internet Explorera. Kliknełam dwa razy. A cała ta operacja trwała 5 minut. Bałam się włączyć jakąkolwiek strone. Ale wyświetliła mi sie moja ulubiona wyszukiwarka - Google. Moja ręka sama wypisała hasło do szukania : Czarownice.
Wyjawiły się miliony stron. Włączyłam pierwszą lepszą. Chociaż wcale nie chciałam nic wpisywać i nic włanczać, moje ciało mnie nie słuchało. Klik!Klik! I pojawiła się jakaś strona: Poradnik dla Czarownic. Wybierz swoje imię:
.....
Rena
Reta
Rita
Rina
Rosa
Saga
Sana
Sara
Sati
Selma
i kilka innych jednak przeraziło mnie to co pisało na dole.... To było moje imię wymyślone przez te "Czarownice"!!!: S i l v e r.
Wystraszyłam się na dobre. Moję ręce nie słuchały się mnie. Zresztą moja ciekawość również. Kliknełam na moje "nowe" imię.
W uszach odbijał mi sie głos mojej myszki...
Otworzyła sie jakaś dziwna strona. Cała czarna i pusta. Nic tam niebyło.
I nagle zauważyłam, że jakieś dziwne napisy zaczęły sie pojawiac na ekranie.
"Siver... wiem, że tu jesteś. Sterujemy Twoją duszą. Jesteś w naszej władzy."
Szybko wyłączyłam komputer. Nie chciałam w to wierzyć. To jakiś głupi żarcik tych dziewczyn.
Po chwili do pokoju wparowała mama. Była bardzo wystraszona.
- o sie mamo stało? zemu jesteś taka "dziwna"? - zapytałam
- o raczej ja powinnam się ciebie spytać o co chodzi? Przed chwilą słyszałam jak kzyczałaś!
- hyba Ci się wydawało, przesłyszało Ci się!
-Jestem pewna, że nie! Co z Tobą zrobił ten komputer?! Wczoraj z tatą myśleliśmy co w tej sytuacji zrobić.
- Co... wy chchecie zrobić - ledwo odpowiedziałam jak mama mi przerwała
- Masz szlaban na cały miesiąć. Likwidujemy Ci wszystko. I żadnych ale.
Zbladłam.
Mała - Sro 30 Lip, 2003 23:35
Temat postu:
(ludzie... jest jedno ale... nie robmy z tego ksiazki dla satanistow. niech to bedzie cokolwiek ale nieprzesadzajcie!)
---
Sorry, że dopisuję się do Ciebie (łatwiej skasować)
A dla mnie się podoba biggrin i wiecie co? Czytała to jedna z dorosłych osóbek (nie z forum) - Podobało się! Nie mogła doczekać się CDN... To ciut nie horror he he.
Nie możemy się zmuszać do kierowania tego w inną stronę. Ona od początku taka jest. Zawsze można zrobić zakończenie typu SEN CHOROBA itp. Zamiast zmieniać czy wycinać (a trzeba przawie wszystko) następnę napiszemy bez żadnych czarownic...

Gościówa - Czw 31 Lip, 2003 13:03
Temat postu:
Szlaban na miesiąc?? Czy oni oszaleli?? Co oni widzą takie złego w tym komputerze?? - pytania mieszłały mi sie w głowie...
Teraz naprawdę nic juz nie rozumiałam Genia wygląda na miłą sympatyczną osobe mimo tego całego ubioru itp...ale te napisy w internecie...co to mialo znaczyć??? "...sterujemy twoją duszą..." - szepnęłam. Przecież Gena napewno nie chce mi zrobic nic złego!!!
Czułam sie słabo. Zadzwoniłam do Geni:
-Halo? Gena?? - przywitałam sie
-Tak, ach to ty! czego chcez? - zaburczał ten dziwny, chrypliwy głos z słuchawce.
- Wiesz dobrze ze nic z tego wrzystkiego nie rozumiem. Chciałam należeć do was. Spotykałyśmy sie juz kilka razy a wy zawsze znikałyście...jak mamy wszytko ustalić i wogóle skoro wy ciagle bawicie sie ze mną w kotka i myszke !!! Dzis byłam na stronie internetowej o czarownicach i pojawił się tam napis...pewnie wiesz jaki...co to ma wszytko znaczyć??to nie ma sensu!!!
- Wszytko ma jakis ukryty sens...Ten napis...hmmm nie martw sie, źle nas zrozumiałaś...my nie jestesmy sekciarami i nie mamy wobec ciebie złych zamiarów!!
- Trochę mnie uspokoiłaś...ale nie wiem czy mogę wam wierzyc- westchnęłam
- Naprawdę chcez należęć do nas?? Dobrze się zastanów bo potem nie będzie odwrotu..
- Tak chcę!! i Koniec tego wszystkiego...kiedy my się wreszcie normalnie spotkamy i porozmawiamy jak ludzie!! Wytłumaczysz mi na czym polega wasze stowarzyszenie, jakie będa moje zadania itp.
- Twoje zadania...hm...u nas nie ma podziału na zadania...u nas nie ma zasad, nasze stowarzyszenie nie polega na konkretnej rzeczy...
- Ale to wszystko zawikłane...
- Wiesz co ?? Może i masz racje, że powinnysmy się spotkać. Teraz. - odłozyła słuchawkę.
Spojrzałam za okno...padało...chwyciłam parasol i wybiegłam na dwór.
Dziewczyny czekały na mnie tam gdzie zwykle. siedziały na dużych kamieniach i wpatrywały się we mnie.
- Witaj ponownie - mruknęła Genia
Nic nie odpowiedziałam. Podeszłam do nich i usiadłam na wolnym kamieniu na środku placu paliło się to samo niebieskie ognisko.
- A więc...- zaczęła najniżasz z nich - Cy wiesz po co tu jesteś?
- Chce wstąpić do waszego stowarzyszenia.
- Jestes pewna?? - powiedziala grubym głosem inna
- Tak...
Gościówa - Czw 31 Lip, 2003 13:53
Temat postu:
- Dobra w więc....- ciągneła dalej - spotykamy sie tu codziennie o 16:00 i nasze spotkanie trwa 2 godziny...uczestnikow tego stowarzyszenia jest narazie tylko siedmiu ale staramy się powiększać ta grupę...
reszty dowiesz się jutro na spotkaniu. Teraz idź do domu i odpocznij. O 20:00 sprawdź skrzynke na listy !! - krzynęła i odeszła.
Wróciłam do domu, połozyłam się na łożku i oglądałam telewizje...bardzo byłam ciekawa jutrzejszego dnia...szkoda że dzisiaj już sie nic nie wydarzy...- myślałam. Zraz, zaraz... - spojrzałam na zegarek...była 20:00
Genia powiedziała zebym o 20:00 sprawdziła skrzynke...po co? przeciez listonosz chodzi o 14:00 - pomyślałam.
Nie zastanawiając się dłużej pobiegłam do skrzynki na korytarzu i wyjęłam dużą zalakowaną kopertę z napisem: ODBIORCA: SILVER
Wróciłam do salonu, trzęsącymi rękami zaczęłam otwierać kopertę...
Pisało tam tak:
Droga Silver !!
Witamy Cię w naszym stowarzyszeniu. Ciesymy się ze jesteś wśród nas. Walczyłas o stanowisko Silver mimo że ciągle tak jak to nazwałas bawiliśmy się w kotka i myszke. To była próba która przeszłaś znakomicie. Będą kolejne próby ale jeszcze przyjdzie na to czas. Pamiętaj przyjśc na plac jutro o 16:00.
- z poważaniem stowarzyszenie "BUNTOWNICZKI:
P.S Spal ten list.
ToJa - Czw 31 Lip, 2003 16:42
Temat postu:
Stałam z rozdziawioną buzią i gapiłam się na list. Nadal byłam zdezorientowana. Wiedziałam jednak jedno: Nie muszę się już bać! To nie są czarownice, demony, sekciary... To tylko zadziałała moja wyobraźnia.
„BUNTOWNIKI” to brzmiało zupełnie „normalnie”. Sama od jakiegoś czasu taka byłam. Wszystko mnie wkurzało, miałam humorki i często byłam wściekła na cały świat. Kiedyś usłyszałam jak rodzice rozmawiali. To dotyczyło mnie. Coraz częściej słyszałam rozmowy na mój temat. Padło takie zdanie: „Daj jej spokój to taki wiek. My też buntowaliśmy się będąc w jej wieku” A więc... Jestem Buntowniczką.
Mała - Czw 31 Lip, 2003 17:46
Temat postu:
Jeszcze długo rozmyślałam nad tym wszystkim. Spojrzałam na zegarek. Godzina 22:00 musze się już położyć. Jednak nagle usłyszałam krzyki rodziców. Co jakiś czas padało moje imię. Jedyne słowa które słyszałam to: Koniec... za wiele... dość... jedno wyjście.
Nagle tysiąc myśli przemknęło mi przez głowe. Coooo? - pomyślałam. - Mam nadzieje, że niewymyślą mi jeszcze jakiejś kary.
-Majka! Zejdź na dół - usłyszałam głos mamy. - szybko, w tej chwili.
Nie musiałam długo się zastanawiać o co chodzi. Znów chodzi O MNIE!
Zeszłam na dół.
-Jak możesz się tak zachowywać! Nie pozwolimy sobie na to wszystko! - krzyknęła mama.
Nigdy nie była spokojna, tylko wybuchowa. Zawsze to ona krzczała. Za to tata był opanowany.
-Córeczko... Martwimy sie o Ciebie. Dlatego nie możesz wychodzić przez cały tydzień z domu. Niewiemy co się z Tobą dzieje. - powiedział jak zwykle spokojnie, tata.
-Cooo?! Odbiło wam totalnie? Rozśmieszacie mnie, będe robiła co mi się podoba! Nie chce żadnych cholernie głupich kar! - wykrzyczałam z łzami w oczach! - Nie mam zamiaru was słuchać dajcie mi święty spokój! Widzę, że jesem wam niepotrzebna. Wyjdę i nie wrócę. - złapałam plecak i chciałam wybiec. Jednak oni mnie zatrztymali.
-Nigdzie nie wyjdziesz, nie ma mowy. Likwidujemy Ci za karę wszystko! Nie ma TV! Nie ma komputera, nie ma nic. Dawaj ten plecak! - wywrzeszczała mama i zabrala mi plecak.
-Wspaniale - pomyślałam - no i teraz nawet plecaka nie mam. Tam miałam wszystko! Pieniądze, komórkę, wszystko... .
Wybiegłam z domu ostatkiem sił krzycząc - mogę nigdy nie wracać. PA!

Nie wiedziałam dokąd mam iść. Padał ulewny deszcz. Schowałam sie pod dach budynku stojącego na naszym podwurzu. Przez łzy mówiłam do siebie: No i co ja teraz zrobie, dokąd pójde, napewno dzisiaj nie wrócę.
I nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Uciekne do "czarownic - buntowiczek". Niech sobie mnie szukają a i tak nie znajdą!
Gościówa - Pią 01 Sie, 2003 12:14
Temat postu:
Odczekałam chwilkę, aż deszcz przestał padać i pobiegłam szybko na plac. Nie było tam Geni...ale wpadłam na pewnien pomysł: Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam kartkę z listą rzeczy do wykonania którą kiedyś mi dały. Własnie wykonywałam ostatni punkt...ledwno zdążyłam doliczyć do dziesięciu już zaczęłam lecieć długim tunelem w dół, tym samym co poprzednio. Po chwili upadłam na twarde kafelki. Uhhh.. - burknęłam - mogłyby tu położyć jakiś materac...
Wstałam i rozejrzałam się wokoło...wyglądało na to, że pomieszczenie jest puste.
-Jest tu kto!!??- krzyknęłam głośno
Nikt nie odpowiadał...spojżałam w lewo - stała tam duża wersalka.
Nie moge wrócić do domu...ale chyba jeśli tu przenocuje dziewczyny nie będą na mnie złe...- rozważałam.
Położyłam się na łóżku i odrazu zasnęłam...byłam taka zmęczona.
Rano gdy się obudziałam po pokoju chodziła Genia. Spojrzała na mnie i powiedziała: Ooo, już się obudziłaś...a tak właściwie skąd ty sie tu wzięłaś?
-Wczoraj pokłóciłam się z rodzicami i postanowiłam, że nie wrócę na noc.
-Uuuu...a o co poszło?
-O to, że powinnam wracać przed 20:00... - skrzywiłam się.
-Nie przejmuj się. Wszyscy rodzice sa tacy. Nieraz mamy ich dość i chcemy być wreszcie bardziej samodzielne....dlatego założyłysmy to stowarzyszenie !! - pocieszała mnie.
-Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zła, że przyszłam tu bez pytania...?
-Janse, że nie!! Teraz jesteś członkiem naszego stowarzyszenia, więc możesz przychodzić tu kiedy zechcez i wcale nie musisz sie nas pytać!! Jestes jedną z nas!! - uśmiechnęła się.
-Skąd wiedziałaś, że tu jestem? -spytałam.
-Nie wiedziałam. Przyszłam przygotować to miejsce na spotkanie i zauważyłam Ciebie śpiącą na wesraslce.
-Jakie spotkanie?
-No to, o 16:00.
-Ach...to tak. Pomóc Ci w czymś?
-Jeśli chceż...
Posprzątałysmy pokój i wysunęłayśmy na jego środek duzy stół. Ustawilismy obok niego osiem krzeseł i na każdym miejscu połozylismy kartkę i długopis...za 10 minut miało zacząc się spotkanie...
Anonymous - Pią 01 Sie, 2003 20:08
Temat postu: Spotkanie
Powoli zaczeły się schodzić . Dokładnie o 16.00,zaczęłyczeły coś mówić w nieznanym mi języku.pokolei Podchodziły do stołu i pisały coś na kartce .Kiedy kolejka doszła do Geni zaczęłam się bać .Co ja mam napisać na tej kartce ?Genia nie wyglądała na skrępowaną. Przeciwnie, była lużna.Kiedy nadeszła moja kolej podeszłam do stołu . Nie oglądałam się za siebie.Na kartce było napisane:
"co chciałabyś zmienić w swoim życiu?"Ale ...To czary ! Pod spodem nic nie było! A przecież inne czarodziejki też coś pisały!
ToJa - Pią 01 Sie, 2003 21:17
Temat postu:
Dziewczyny nadal rozmawiały w tym dziwnym języku. Nagle coś mi zaświtało! Przecież one mówią od tyłu! To, dlatego wydawało mi się, że język jest taki dziwny. Ale ta kartka? No pewnie! Ale głupek ze mnie. To Znikający atrament a nie żadne czary. Dziewczyny przyglądały mi się z wielką uwagą. Musiały dostrzec, że już wszystko odgadłam.
Tak Silver – powiedziała Genia – to była następna próba.
Mała - Sob 02 Sie, 2003 19:55
Temat postu:
Coraz bardziej lubiłam to nasze "stowarzyszenie buntowniczek" czy jak one to nazywaly. Czulam ze narszcie zaczyna się moje prawdziwe życie, które obowiązuje jedna zasada: Nie ma zasad! I to było najpiękniejsze. Pełnia życia - pomyślałam.

Halo!Silver, obudź się z ytych swoich marzeń sennych - usłyszałam nagle głos Gieni czyli... (imie gieni nowe).
-coo... co jak...- ziewnełam - aha, przepraszam, rozmarzyłam się.
Anonymous - Sro 06 Sie, 2003 11:49
Temat postu: Przyjęcie do Buntowniczek
Nic nie szkodzi - odpowiedziała Genia.
- Drogie Buntowniczki! - powiedziała najwyższa z Buntowniczek. - Właśnie przyjełyśmy do naszego grona nową Buntowniczkę! Silver, podejdź tutaj!
Gościówa - Pią 15 Sie, 2003 19:17
Temat postu:
Wyszłam na sam środek pokoju a wszyscy powitali mnie oklaskami. Byłam szczęśliwa że wreszcie należę do nich. Genia uśmiechnęła się a potem poznała mnie z wszystkimi członkami stowarzyszenia. Uczestniczyły w nim prawie same dziewczyny - był tylko jeden chłopak o imieniu Marcin. Marcin był wysokim brunetem o zielonych oczach i ładnym uśmiechu. Ogólnie mówiąc był bardzo miły i ładny. Spytałam się go co rodzice mówią na jego czarne ciuchy i skurzaną kurtke..a on na to że nie ma rodziców bo zginęli w wypadku samochodowym jak był mały...smutne... otrząsnełam się i starałałam wrócić do poprzedniego, wesołego nastroju. Gdy wszyscy już wrócili na swoje miejsca rozmawialiśmy o historii stowarzyszenia...podobno istnieje już ono od 3 lat a założyła je Genia. Na koniec wypiliśmy orenżadę i wszyscy zaczęli powoli się rozchodzić do domów...Zostałam sama z Genią.
- Zostajesz tu czy wracasz do domu? - spytała
- Zostaję...chyba - mruknęłam
- Rób jak chceż...ale ja muszę wrócić do domu.
- Wiem ...ale ja po tej kłotni wole nie wracać.
- Wiesz co? Weź się w garść i pomyśl!! Gdy nie będziesz wracać tak długo tylko pogorszysz sprawe!!
-Może i masz racje...
Posiedziałysmy jeszce chwile a potem podjęłam decyzje że jednak wracam. Szłam z Genią w ciszy, ciemną ulicą...zatrzymaliśmy sie przy moim mieszkaniu.
-Powodzenia - krzyknęła.
-Do jutra- odpowiedziałam.
Stanełam i odetchnełam głeboko...bałam się co będzie kiedy rodzice zobacza że wróciłam..
Mała - Pon 18 Sie, 2003 22:19
Temat postu:
Niepewnym krokiem postawiłam noge przed drzwiami mojego domu. tyryryrt- rozległ sie dźwięk dzwonka od domu.
I nagle z drzwi wychiliła się mama. Wyglądała jakoś inaczej.
Rozmazany makijaż. Oczy całe czerwone. W pogniecionym ubraniu.
KOCHANIE! - usłyszałam nagle strasznie głośny pisk.
Mamusiu - odpowiedziałam i łzy napłyneły mi do oczu. - przepraszam.
ToJa - Pon 18 Sie, 2003 23:01
Temat postu:
To ja ciebie przepraszam. Ja i ojciec... Gdy wybiegłaś z domu... i nie było cię tak długo zrozumieliśmy, że nie jesteś już małą dziewczynką. Zaczynasz dorastać a my traktowaliśmy cię nadal jak naszą małą córeczkę z kokardą we włosach. Zrozumieliśmy, że potrzebujesz więcej swobody a my powinniśmy tobie zaufać. Musimy wzajemnie sobie ufać.
Nie będziemy cię wypytywali gdzie byłaś. Jeśli zechcesz sama nam opowiesz. Obiecaj nam tylko, że jeśli będziesz miała jakiekolwiek kłopoty powiesz nam o tym. Wtedy wspólnie zastanowimy się, co zrobić i poszukamy jakiegoś rozwiązania.
Gościówa - Czw 28 Sie, 2003 09:47
Temat postu:
BArdzo sie cieszyłam, że mama nie krzyczała tylko powitała mnie tak miło...w sumie może i dobrze,że uciekłam...takto moja sytuacja nie poleprzyłaby sie i nadal by traktowali mnie jak dziecko.. - myślałam.
Weszłam do domu...odetchnęłam głeboko i usiadłam na fotelu...rozmawiałam chyba z godzinę z mamą. Nie powiedziałam jej o stowarzyszeniu buntowniczek ale wszystko sobie wyjaśniłysmy. Byłam szczęsliwa, że wróciłam i że wszytko zaczynało wrcać do normy. Obiecałam mamie że już nigdy nie uciekne...
Na wieczór przyszedł ojciec...on nie był tak miły jak mama, ale widac było że żałuje tego jak mnie traktował wczesniej, powiedział mi że moja decyzja o ucieczce była głupia...ma racje, była głupia...ale potrzebna...
cornelia - Pią 19 Wrz, 2003 18:07
Temat postu:
Byłam zadowolona ze swojej ucieczki.Następnego dnia jak zwykle poszłam o 16:00 na spotkanie.
Czarownice siedziały.Siedziały i zamyślone patrzyły gdzieś w dal.Geni wśród nich nie było.
-Co jest? - zapytałam
Genia westchnęła cicho.
-Genowefa się zakochała -mruknęła w końcu któraś
-Genia się zakochała? -nie wierzyłam własnym uszom
-Tak - westchnęła inna
-Gdzie teraz jest? - zapytałam natychmiast
-Przechadza się ze swoim chłopakiem - odparła wysoka dziewczyna o bardzo gęstych czarnych włosach
-Chyba zamierza odejść od naszego stowarzyszenia -bąkneła inna
-Co?!? - krzyknęłam
-Nie mówiła nam ale tak myślimy - wyjaśniła wysoka
-To ja idę do domu - powiedziałam.I poszłam

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group