Nie cierpią sylwestrowych imprez. Zapraszani - wykręcają się. Piją w domu drinki, oglądają filmy albo śpią. Takich ludzi jest mnóstwo. Na forach internetowych radzą się: "Gdzie się schronić w sylwestra?"
Kasia z Ochoty nigdy go nie lubiła. Jej mama też "łapie" tego dnia doła, a 30-letnia siostra od rana martwi się o znerwicowanego psa, który schowa się w wannie po pierwszym fajerwerku. Wkurza ją, że akurat 31 grudnia każdy obowiązkowo musi się bawić. Nie przepada za sylwestrowym blichtrem: balonikami, sreberkami. Drażnią ją SMS-y z życzeniami od osób, które ledwo kojarzy. - A przecież po tych paru łykach szampana jesteśmy o rok starsi. Tuż przed trzydziestką to nieciekawy stan - tłumaczy. - Poza tym, kiedy akurat jestem singlem, nie lubię chodzić na imprezy i ładować się między pary.
Co więc robi? Siedzi w domu z drinkiem, ogląda DVD. Albo wsiada w auto i rusza przed siebie z radiem włączonym na full. - Bawić się na zawołanie jest ciężko - potwierdza Agnieszka, 30-latka, która też bojkotuje sylwestra. - Dla mnie ten cały sylwestrowy cyrk to tandeta. Do tego wciąż mam świadomość, że jestem starsza o rok. A z kobietą nie jest jak z winem.
Agnieszka spędzi Sylwestra samotnie. Marta Okraj z V roku psychologii też nie lubi tego dnia. Przeszkadza jej jego komercyjna otoczka, rzucanie petard. Nie kupuje na ten dzień nowej sukienki, nie idzie do fryzjera. - W ubiegłym roku byłam na imprezie u znajomych mojego chłopaka. Gospodyni się upiła, nikogo nie znałam, ale wszyscy pytali nas o ślub - opowiada. - Było okropnie.
|