Dzieci OnLine

Psychologia - tematy o których boimy się rozmawiać

Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 18:56
Temat postu: tematy o których boimy się rozmawiać
Jednym z tematów o których boimy się rozmawiac.. no przynajmniej ja czuje do tego lęk jest śmierc.. Rolling Eyes zastanawiałam się duzo jak to jest.. czy moze istnieje po smierci tak jak nam ukazuje Biblia jakies zycie? to trudne do wyjaśnienia .. ludzie którzy przezyli smierc kliniczną czesto mowia o swietle.. ktore ich prowadzilo takiego typu rozne rzeczy... czy wy boicie się smierci?
Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 21:13
Temat postu:
Nie, nie boję się śmierci, ponieważ byłem z nią już bardzo blisko, wiem jak to jest i nie czuję przed nią żadnego respektu.
Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 22:01
Temat postu:
Opowiesz cos o tym?
Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 22:08
Temat postu:
Hm... tak publicznie na forum? Bo wiesz... to nie było zbyt przyjemne, ciężko się o tym wspomina... poprostu nie udało mi się to co chciałem zrobić... w ostatniej chwili zostałem uratowany - stety lub niestety.
panienka_wierzba - Nie 26 Gru, 2004 22:09
Temat postu:
oł, to co bym napisała teraz "przytko mi" byłoby bez sensu więc moze coś innego.
Cieszę się ze (jak się domyślam) próba samobójcza była nieudana...
Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 22:13
Temat postu:
Aaa.. Przepraszam.
Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 22:13
Temat postu:
Noid.. napewno stety ze sie nie udało Mr. Green słyszłąm otym od Ciebie.. aj dobra nie poruszajmy tego tematu.
Anonymous - Nie 26 Gru, 2004 22:15
Temat postu:
panienka_wierzba napisał/a:
Cieszę się ze (jak się domyślam) próba samobójcza była nieudana...


Miałem nadzieję, że o tym nie dowie się wiekszość społeczności forum, ale skoro się domyśliłaś to potwierdzam, że to była próba samobójcza... jak napisałem, w ostatniej chwili zostałem uratowany, lekarz powiedział, ze jeszcze jakieś 10 minut i byłoby po mnie... Nie wstydzę się tego i szczerze mówię, że nie boję się śmierci, bo uważam, że i tak wszyscy zginiemy prędzej czy później więc śmierć jest rzeczą normalną.
Kinga - Nie 26 Gru, 2004 22:22
Temat postu:
Ale teraz z Tobą jestem ja i nie pozwolę Ci o czymś takim pomyśleć :* Wiesz czym to grozi :> Razz
nidhogg - Nie 26 Gru, 2004 22:58
Temat postu:
hm nie nie boje sie bo czego ?
mialabym zaczac sie bac wychodzic z domu, bo szalency, bo wypadki, bo bla bla
smierc jest naturalna, tak samo jak i zycie, to czem mialabym sie zycia bac.
Juwenta - Pon 27 Gru, 2004 09:36
Temat postu:
Ja moze nie tyle samej śmierci sie boje co chorób i bólu Sad Ale teraz samej smierci rowniez sie boje dlatego ze jest osoba dla ktorej chce zyc i nie chce zeby cierpiala po mojej stracie Sad
W ogóle dla mnie zycie to cos pieknego i nie chce sie z nim żegnać Smile
Anonymous - Pon 27 Gru, 2004 13:28
Temat postu:
Ja potwierdzam slowa Noida, bo nie boję się samej smierci, bo ona każdego z nas weźmie ze sobą, ale bardziej się boję tego, ze mogę umierać w strasznych męczarniach i katuszach np. przez głód , lub raka kości, bo on jest jednym z najbardziej bolesnych, smiercią na jaką mam nadzieję, jest umrzeć przez sen, lub jakby miała być jakaś nienaturalna to przez zamarzniecie, bo wtedy też się zasypia jakby przez sen
Anonymous - Pon 27 Gru, 2004 15:02
Temat postu:
elfkaNenar napisał/a:
lub jakby miała być jakaś nienaturalna to przez zamarzniecie, bo wtedy też się zasypia jakby przez sen


O tym też co nieco mogę powiedzieć (wybrani wiedzą dlaczego) i potwierdzam te słowa. Człowiek wtedy nic nie czuje, zasypia lub mdleje i bezboleśnie umiera.
Merkavoth - Wto 18 Sty, 2005 01:28
Temat postu:
Przywykłem do bólu. Nie rusza mnie śmierć. Nie dbam o dobra materialne. Tylko jednej rzeczy boję się w odniesieniu do siebie. Ciszy. Nie takiej, gdy siedzisz samotnie w pokoju, tą ciszę oswoiłem, to moja domena. Co mnię przeraża to permamentna cisza, toważysząca osobie głuchej...
frigg - Wto 18 Sty, 2005 16:02
Temat postu:
no do wszytkigo da sie przywyknac..ale ja sobie tak mysle ze jesli chodzi o smierc to moze nie boisz sie jescze wlasnej (jescze bo im mlodszy czlowiek jest tym mniej go przeraza), a jesli chodzi o czyjas to byc moze jescze nie umarl ci nikt bliski (i cale szczescie) - ale wierz mi z tym sie nie da latwo pogodzic...a dobra materialne... wiesz jesli wszytko masz to nie wiesz jak czegos nie miec a wszytkie wyobrazenia typu..ze bez kompa/lodowki/telwizora dam sobie rade sa dobre ale tylko do czasu jak to masz (opczywiscie nie mam tu na mysli rzeczy juz tak oczywistych jak ubranie czy jedzenie)...ale to twoje zdanie i masz do niego pelne prawo - abslotunie nie chce noegowac twoich oddczuc - poprostu przedstawaim swoje...
Chesterka - Wto 18 Sty, 2005 16:51
Temat postu:
Śmierć... hmm... Ja to się cieszę, że jest coś takiego. Jakby śmierci nie był to dopiero życie stałoby się monotonne Shocked Żyjesz i żyjesz i żyjesz i żyjesz... Razz I nie rozumiem czemu niektórzy się tego boją. Zresztą nawet pisałam w jakimś temacie, że twierdzę że po śmierci po prostu *pyk* i człowiek i jego świadomość się kończy. Wink
Anonymous - Sro 19 Sty, 2005 17:37
Temat postu:
śmierć jest nieznana więc boimy sie o niej rozmawiać
osobiście? nie boję się jej bo miałam styczność z nią wiele razy
poprzez śmierć osób mi bliskich lub podobnie jak Noid przez próby samobójcze
nie jest straszna chociaż może.... to zależy jaka śmierć
Nikita - Sro 19 Sty, 2005 18:15
Temat postu:
Cze
Hmm...Czy boję się śmierci ? Wiem co to śmierć i widziałam ją na własnych oczach...Kiedyś ktoś umarł mi na rękach...Nie boję się jej, bo wiem, że wtedy zaczyna się nowe życie...
Papierowa Tęcza - Sro 19 Sty, 2005 20:05
Temat postu:
Osobiście boję się śmierci.. ale tylko takiej bez sensu, o której nikt nie będzię pamiętał - chciałbym umrzeć w obronie słusznej sprawy, ideałów - najlepiej w walce - tak, aby ludzie o mnie pamiętali...
Inversja - Sro 19 Sty, 2005 20:40
Temat postu:
Przyznam boję się œmierci.
Moja mama umarła jak miałęm 7 lat. Strasznie to przeżyłem. Ale wróćmy do tematu.
Niewiem może oglšdaliœci niedawno powtórkę Rozmów w Toku o œmierci klinicznej. Ja jakoœ w to nie wierzę. Ponieważ jak to można pamiętać?? Ktoœ tam powiedział że to zależy od dotlenienia muzgu. No ale bez przesady.Nie uważam takich osób za czubków ale poprostu zastanawiam się JAK TO MOŻNA PAMIĘTAĆ??
Pulkownik Nikt - Czw 20 Sty, 2005 17:45
Temat postu:
Smierci samej w sobie - nie. Natomiast boje sie sposbu jakim moze byc zadana ;P
Anonymous - Pią 21 Sty, 2005 18:41
Temat postu:
Ja nie boje sie smierci, ale boje sie, że będę się długo przed nią męczyć... Aragorn czy ty jesteś dyslektykiem? Bo robisz praktycznie w każdym poście byki!!! Mad
Mała - Sob 22 Sty, 2005 14:48
Temat postu:
nie boje sie bólu, nie boję się tego wszystkiego- boję się tylko, że to wszystko co zostało stworzone i rzeżyło tyle w ciąglu jakiejś setnej sekudny przestaje istnieć - i nie ma nic. pustka. tego sie szalenie boje. nie chce kończyć tego o jest takie piękne..
Anonymous - Sob 22 Sty, 2005 15:08
Temat postu:
Ale pomyśl jak piękna będzie ta chwila Wink. Jak uderzy jakiś tam meteoryt to samym uderzeniem zabije niewielką część osób reszta zginie w 'drugiej epoce lodowcowej' Wink. Zresztą samo uderzenie byłoby piękne.
Anonymous - Sob 22 Sty, 2005 15:14
Temat postu:
Koniec świata na pewno bedzie nieporównywalnie pięknym zjawiskiem, ale chyba bym go nie chciała zobaczyć. Wyobraźcie sobie uderzenie meteoru coś np. jak choćby w Disneyowskim Dinozaurze, to było widowisko, a na żywo to będzie coś nieporównywalnie pieknego, niepowtarzalnego, ale chciałabym na to patrzeć już zza światów
Anonymous - Sob 22 Sty, 2005 15:30
Temat postu:
ja wręcz przeciwnie, bo tych zaświatów może nie byc ;p
Anonymous - Sob 22 Sty, 2005 19:38
Temat postu:
R2 napisał/a:
ja wręcz przeciwnie, bo tych zaświatów może nie byc ;p

Weź mi nie naciągaj wypowiedzi dobra? biggrin
Jak ma ich nie być to ja chce dożyć
Vellana - Nie 23 Sty, 2005 10:13
Temat postu:
ja szczerze mowiac boje sie smierci. To znacyz boje sie jej w tej chwili, bo gdybym umarla to napewno nie ze starosci. A po drugie moja rodzina, a szczegolnie rodzice tak by cierpieli ze na sama mysl o ich cierpieniu plakac mi sie chce. Sad Bo to dla mnie najwiekszy bol jak moi rodzice, a szczegolnie Matka, cierpia... Sad
Pozdrawiam.
Merkavoth - Pon 24 Sty, 2005 15:13
Temat postu:
frigg napisał/a:
no do wszytkigo da sie przywyknac..ale ja sobie tak mysle ze jesli chodzi o smierc to moze nie boisz sie jescze wlasnej (jescze bo im mlodszy czlowiek jest tym mniej go przeraza), a jesli chodzi o czyjas to byc moze jescze nie umarl ci nikt bliski (i cale szczescie) - ale wierz mi z tym sie nie da latwo pogodzic...a dobra materialne... wiesz jesli wszytko masz to nie wiesz jak czegos nie miec a wszytkie wyobrazenia typu..ze bez kompa/lodowki/telwizora dam sobie rade sa dobre ale tylko do czasu jak to masz (opczywiscie nie mam tu na mysli rzeczy juz tak oczywistych jak ubranie czy jedzenie)...ale to twoje zdanie i masz do niego pelne prawo - abslotunie nie chce noegowac twoich oddczuc - poprostu przedstawaim swoje...


Jest w tym trochę racji, ale:
1.im młodszy człowiek... Ja jestem pełnoletni.
2.może nie umarł ci nikt bliski...5 lat temu wujek, 7 miesięcy temu kumpel, pól roku temu babcia.

Nie napisałem,że się nie boję żeby 'przyszpanować', tylko dlatego, że realnie wierzę, że po śmierci nie spotka mnie nic gorszego niż mogłoby mnie spotkać tu. A i sama śmierć nie może boleć bardziej niż cokolwiek, co mogę doświadczyć tu.
Po prostu nie jestem osobą, której żal tych którzy odeszli. Czasem tylko żal że odeszli...
frigg - Pon 24 Sty, 2005 15:23
Temat postu:
no dobra jestes pelnoletni ale nie jestes tez 50 latkiem ktoremu do smierci (oczywscie zakladamy ze nie liczymy nieszczesliwych przypadkow - raczej wiekszosc mysli ze umrze badac starym) blizej...
i bardzo mi przykro ze doswiadczyles smierci bliskich, ale jak mowie kazdy w sobie tylko specyficzny sposob podchodzi to tego zagadnienia jak rowniez jest to poglad, ktory moze ulec zmianie (mi ulegl po smierci mojego ojca)....i ja naprawde nie zakladam z gory ze ktos wypowiada sie z wkwestii smierci dla szpanu... masz parwo przeciez myslec tak jak chcesz Smile
Merkavoth - Pon 24 Sty, 2005 15:27
Temat postu:
Cieszę się że się rozumiemy. Wink
Iśka - Wto 25 Sty, 2005 21:26
Temat postu:
Pozwólcie, że powrócę do tematu śmierci Wink
A więc ja nie boję się samego momentu śmierci (chociaz chciałabym umrzeć bez cierpień), ale boję się tego, że mogę umrzeć za wcześnie. Chcę wszystkoiego w życiu spróbować, zaznać prawdziwej miłości, mieć dzieci, domek nad jeziorem, chcę spełnić swoje marzenia. I boję się, że nie uda mi się to przed śmiefcią.
Drugą rzeczą jaka mnie w śmierci przeraża to to, że po niej nie będzie niczego. Jetem sobie jestem... i nagle pustka - nie ma nic. Nie mogę sobie tego wyobrazić - i to chyba najbardziej mnie przeraża.
Mirula - Sro 26 Sty, 2005 21:15
Temat postu:
elfkaNenar napisał/a:
Ja potwierdzam slowa Noida, bo nie boję się samej smierci, bo ona każdego z nas weźmie ze sobą, ale bardziej się boję tego, ze mogę umierać w strasznych męczarniach i katuszach np. przez głód , lub raka kości, bo on jest jednym z najbardziej bolesnych, smiercią na jaką mam nadzieję, jest umrzeć przez sen, lub jakby miała być jakaś nienaturalna to przez zamarzniecie, bo wtedy też się zasypia jakby przez sen


A pomyślałaś o cierpieniu zanim zaczniesz bezboleśnie zasypiać zamarzając?
Ja boję się umierania jakie by ono nie bylo,
ponieważ kocham życie a ponadto nie wiem co mnie później czeka.
Wiem, że to normalna kolej rzeczy, ale chciałabym tylu rzeczy się dowiedzieć, tyle zobaczyć...
Och, zycie......
Merkavoth - Pon 31 Sty, 2005 18:12
Temat postu:
No więc tak:
Jak mawiali Siuksowie: 'Ból to kwestia nastawienia.'
A wierz mi, są takie chwile, w których 'nie być' byłoby lepiej.
Sztona - Pią 11 Lut, 2005 12:29
Temat postu:
Ja także nie boję się samej śmierci ♥ Boję się reakcji mojej rodziny ♥

Norid: Przykro że chciałeś... no wiesz... się zabić. Ale to był twój wybór.

Merkavoth: Przykro mi z powodu wujka, kumpla i babci... mi dwa lata temu zmarł dziadek..
Od tamtej chwili ciągle myślę o śmierci... Sad

Sztona
Merkavoth - Pią 11 Lut, 2005 16:39
Temat postu:
Nie musi ci być przykro. Ja właśnie nie myślę o niej, bo po co. Ktoś napisał w podpisie :"śmierć to jedyny egzamin, którego nie obleje" i zgadzam się z tym.
Anonymous - Pią 11 Lut, 2005 20:03
Temat postu:
Chciałabym umrzec śmiercia zwyczajna... czyli ze starosci.. zebym siedziala przy kominku z rodzina... spokojnie... ah... tak by bylo najlepiej.. mysle ze najgorsza jest smierc przez wypadek
Anonymous - Pon 14 Lut, 2005 09:34
Temat postu:
Ja nie wiem czy się boję, czy nie boję. Trudno mi jest to stwierdzić... Niby to nic takiego, każdy przez to przejdzie, ale gdy o tym myślę to mam jakieś niespokojne myśli.
Dla odmiany chciałabym umrzeć wcześnie, zostawić kilka niedokończonych spraw... Nie chcę żyć 50, 60 lat i się męczyć ze starością, reumatyzmem, samotnością (jak mi umrze mąż, albo, jak zostanę starą panną Razz) itd. Wink

Pozdrawiam.
panienka_wierzba - Pon 14 Lut, 2005 12:26
Temat postu:
ja tak jak gabr..
chcialabym umrzec w wieku hm.. maksymalnie 40 lat..
tez nie chce meczyc sie ze śmiercią, samotnością, roznymi chorobami, ze starością..
nie wyobrażam sobie siebie jako starej dewoty patrzącej w kółko na durne telenowele.. chcialabym umrzec rowneiz zostawiajac za soba kilka neidokonczonych spraw
frigg - Pon 14 Lut, 2005 12:38
Temat postu:
hmm a czy straosc nie moze byc piekna? starzy ludzie nie maja takich problemow jak np. my....a czy 40 lat to nie za wczesnie? np jak moja mama miala 40 lat to ja mialam 10 - nie wiem czy chciala by osierocic tak male dziecko.....poza tym moj tata zmarl jak mial 52 lata - nie wiem czy sie cieszyl, ze tyle spraw zostawil niedokonczonych, ze tylu rzeczy niedoczeka....ja bym chcial przezyc swoje zycie w pelni - a kazdy wiek ma swoje plusy i minusy i w kazdym wieku mozna robic inne rzeczy (moze na starosc nie da sie tak szalec jak w wieku 20 lat ale starszy wiek pozwala wiele reczy docenic, ktorych nie ceni sie w mlodym wieku)...
Anonymous - Pon 14 Lut, 2005 14:23
Temat postu:
Heh, każdy tylko gada, kiedy chciałby umrzeć...
A ja dla odmiany chciałbym żyć wiecznie. Oczywiście nie samemu, bo samemu to rzeczywiście żyć by się nie chciało Rolling Eyes.
Ponoć naukowcy potrafią już przedłużać życie szczurom doświadczalnym... jeśli kiedykolwiek będą mieli jakiś sposób na uczynienie ludzkiego życia dłuższym, to pierwszy pójdę za "królika doświadczalnego" :].
panienka_wierzba - Pon 14 Lut, 2005 14:27
Temat postu:
teraz w telewizji jest serial dokumentalny na temat zycia czlowieka i takich tam, i niestety musze Cie zmartwić.
Króliki doświadczalne już są Wink więc niestety =]
ale zawsze mozesz isc na krolika do czego innego=p
frigg - Pon 14 Lut, 2005 14:34
Temat postu:
ja tam sadze, ze to ze umieramy ma jakis sens - nie zajmujemy miejsca nastepnym pokoleniom a poza tym zycie wieczne a nawet bardzo dlugie meczy poprostu.....tak jak tolkien napisal w sillamrilionie - smiertelnosc ludzi jest ich darem Smile
Anonymous - Pon 14 Lut, 2005 14:40
Temat postu:
panienka_wierzba napisał/a:
teraz w telewizji jest serial dokumentalny na temat zycia czlowieka i takich tam, i niestety musze Cie zmartwić.
Króliki doświadczalne już są Wink więc niestety =]
ale zawsze mozesz isc na krolika do czego innego=p

GRRRRRRRRR!!!!!!!!!! Cóż za chamy Evil or Very Mad. No i co teraz?? Rolling Eyes
Już wiem!! Tamtych pozabijam i sam pójdę na pierwszego Twisted Evil.

frigg napisał/a:
zycie wieczne a nawet bardzo dlugie meczy poprostu.....tak jak tolkien napisal w sillamrilionie - smiertelnosc ludzi jest ich darem

1. Więc trzeba znaleźć sposób, żeby to życie nie męczyło Wink. Byłoby to o tyle łatwiejsze, kiedy miałoby się u boku ukochaną osobę przez cały ten czas Wink.
2. A czy tak czasem nie sądziły tylko elfy?? Rolling Eyes (Silmarilliona czytałem baaaaaaaaaaardzo dawno temu, to i nie pamiętam. Razz)
frigg - Pon 14 Lut, 2005 15:36
Temat postu:
ja sadze ze tysiaclecia czy nawet stulecia mnie mogly by sie wydac meczace nawet z ta ukochana osoba - krotkosc naszego zycia daje nam wlasnie mozliwosc kochania do szlaenstwa, odczuwania wogole intenyswosci uczuc..gdybym cialo miala 20 latki a umysl tysiacletniego czlowieka nie wiem czy chcialabym sie znowa zakochiwac bo przez te 1000 (czynawet 200) lat zdazyla bym poznac milosc w kazdym jej aspekcie..wystarczy spojrzec na ludzi teraz przy obecnej dlugosci zycia - jak nie wiele jest par malzenskich, ktore kochaja sie tak samo po 60 latach malzenstwa co na poczatku....mowie o milosci ale sadze ze tak samo jest ze wszytkimi uczuciami, ktorych doswiadczamy
a co do tolkiena - pisze to narrator:'lecz synowie czlowieczy umieraja prawdziwe i opuszczaja swiat; dlatego gdziekolwiek na nim przebywaja nazywani sa goscmi lub przechodniami. smierc jest ich przeznaczeniem, darem, ktorego nawet valarowie zmeczenie brzemieniem tysiacleci moga im pozazdroscic.'
Anonymous - Pon 14 Lut, 2005 18:26
Temat postu:
frigg napisał/a:
ja sadze ze tysiaclecia czy nawet stulecia mnie mogly by sie wydac meczace nawet z ta ukochana osoba - krotkosc naszego zycia daje nam wlasnie mozliwosc kochania do szlaenstwa, odczuwania wogole intenyswosci uczuc..gdybym cialo miala 20 latki a umysl tysiacletniego czlowieka nie wiem czy chcialabym sie znowa zakochiwac bo przez te 1000 (czynawet 200) lat zdazyla bym poznac milosc w kazdym jej aspekcie..wystarczy spojrzec na ludzi teraz przy obecnej dlugosci zycia - jak nie wiele jest par malzenskich, ktore kochaja sie tak samo po 60 latach malzenstwa co na poczatku....mowie o milosci ale sadze ze tak samo jest ze wszytkimi uczuciami, ktorych doswiadczamy
a co do tolkiena - pisze to narrator:'lecz synowie czlowieczy umieraja prawdziwe i opuszczaja swiat; dlatego gdziekolwiek na nim przebywaja nazywani sa goscmi lub przechodniami. smierc jest ich przeznaczeniem, darem, ktorego nawet valarowie zmeczenie brzemieniem tysiacleci moga im pozazdroscic.'

1. Nawet jeśli taka wieczna miłość w końcu stała się monotonna, czy gdyby wygasła, to są jeszcze inne plusy wiecznego życia, a mianowicie poznanie rzeczy, o których teraz możemy tylko pomarzyć... np. odkrycie jakichś nieznanych dotąd tajemnic człowieka, przyrody... czy chociażby ujrzenie na własne oczy przyszłej nauki i techniki Wink.
2. Hmm... chyba muszę po raz kolejny Silmarillion przeczytać Razz. Ale kiedy to nastąpi, to nie wiem Razz.
frigg - Pon 14 Lut, 2005 18:33
Temat postu:
eee jakos mnie te plusy nie przekonuja - moj czas jest teraz i teraz go tzreba wykorzystac....poza tym gdyby ludzie zyli wieczni zaszedl by proces przeludnienia a co za tym idzie wyzywienia itp (ja wiem ze kosmos, ze papki weglowodanowo-proteinowe ale theres no place like home i barszcz i pierogi z kapusta Wink )
nidhogg - Wto 15 Lut, 2005 12:37
Temat postu:
hm ztego co kiedys mialam na jakism wykladzie, czlowiek ma 'potencjal' do zycia ponad 100 lat (wystarczy spojrzec na to, ze keidys ludzie umierali w wieku 40, a teraz 70-80).
a niesmiertlenosc.... heh nie, to MUSI byc nudne, op zatym taka kolej rzeczy, ze trzeba umrzec coby zostawic cos dla potomstwa. czlowiek i tak jest dziwnym gatunkiem, ktory spedza 20 lat zycia z rodzicami (czyli powiedzmy 1/2 - 1/3). wystarczy sobie highlandera zobaczyc jak mu slabo bylo jak co odcinek mu kobita umierala Wink albo tego z robinem williamsem, cop byl robotem (nie pamuietam jak sie film nazywal).
co do tego, co napisala gabrielen chyba, 40 lat - starosc ? no dziekuje moja mama ma 47 llat i jakos nie widzi mi sie zeby nagle miala umierac - za bardzo ja lubie. tez mi sie nie chce meczyc staroscia (hehe a pierwsze objawy juz sioe u mnie pojawiaja Wink), ale kiedy zaczyna sie starosc, to raczej ciezko powiedziec, kazdy ma inaczej (ostatnio na przyklad sie zdziwilam, ze jadna pani dr ode mnie z wydzialu idzie na emeryture, jako ze 60 lat ma; nie bylby w tym nic dziwnego, gdyby nioe to, ze jej dawalam 40 w porywach do 45).
ktos tam jeszce pisal, ze najgorsza smierc w wypadku.... hmm chyba sie nie zgodze, jak sie umiera od razu przynajmniej nie ma tego bolu. mi sie wydaje, ze najgorzej umeirac powoli, jak wiesz ze umierasz i nic z tym zrobic nie mozesz - patrzysz na rodzine, ukochane osoby i amsz te swiadomosc, ze wkrotce ich zostawisz, z drugiej strony ma sie wtedy mozliwosc zalatwienia kilk spraw, pozegnania sie etc. ale czy to jest konieczne...
Anonymous - Wto 15 Lut, 2005 14:36
Temat postu:
frigg napisał/a:
eee jakos mnie te plusy nie przekonuja - moj czas jest teraz i teraz go tzreba wykorzystac....poza tym gdyby ludzie zyli wieczni zaszedl by proces przeludnienia a co za tym idzie wyzywienia itp

1. Ciebie te plusy nie przekonują, a mnie jak najbardziej - bo to zawsze było moje marzenie Wink - widzieć przyszłość, jak będzie wszystko wyglądać, podziwiać cuda techniki, które kiedyś tam powstaną. Normalnie cud-miód i orzeszki Razz.
2. A czemu wszyscy ludzie mieliby żyć wiecznie?? Te kilka osób w pełni by wystarczyło Razz. A już na pewno ja Mr. Green. (Niom, i ktoś jeszcze. Wink)
3. Zaszedłby proces przeludnienia?? Toż ten proces jest na tym świecie już od łaaaaaaadnych paru lat Rolling Eyes.

nidhogg napisał/a:
op zatym taka kolej rzeczy, ze trzeba umrzec coby zostawic cos dla potomstwa.

To ja mam umierać tylko po to, żeby jakieś sępy żerowały na moim dorobku?? Confused Niedoczekanie... Aż chciałoby się rzec: "Po moim trupie" Mr. Green.
frigg - Wto 15 Lut, 2005 15:04
Temat postu:
haha i kto mial by byc w tych 'kilku ososbach'?...oczywiscie ze ten proces trwa - tylko dlatego ze srednia zycia sie wydluzyla - a co by bylo gdybysmy zyli po 400 lat? ale kto wie moze twoje marzenie sie kiedys spelni Smile
Anonymous - Wto 15 Lut, 2005 17:22
Temat postu:
frigg napisał/a:
haha i kto mial by byc w tych 'kilku ososbach'?...

Miałbym być ja i moja dziewczyna + ewentualnie ktoś, kto chciałby się do nas dołączyć :]. Byle nie za dużo Mr. Green.
frigg napisał/a:
a co by bylo gdybysmy zyli po 400 lat?

Byłoby cool Cool.
frigg napisał/a:
ale kto wie moze twoje marzenie sie kiedys spelni Smile

No cóż, faktem jest, że zanim się przekopyrtnę na tamtą stronę (o ile w ogóle Mr. Green) to co nieco z nowych cudeniek na 100% zdążę zobaczyć (w większości na pewno tylko dzięki Japonii Laughing), ale nie wiem, czy to mnie zadowoli Wink. Więc oby się spełniło, Frigg, oby się spełniło Wink.
nidhogg - Pią 18 Lut, 2005 11:56
Temat postu:
hm Himitsu, ja wiem, ze kazdy mysli, ze uczucie na wiecznosc, ale co by sie stalo, jakbys sie rozstal z owa dziewczyna ? :> psikus nie ? zostajesz calkiem sam na wiecznosc Wink
Anonymous - Pią 18 Lut, 2005 12:33
Temat postu:
nidhogg napisał/a:
hm Himitsu, ja wiem, ze kazdy mysli, ze uczucie na wiecznosc, ale co by sie stalo, jakbys sie rozstal z owa dziewczyna ? :> psikus nie ? zostajesz calkiem sam na wiecznosc Wink

A to wtedy sam bym se w łeb strzelił...
Razz
Akacja12 - Pią 18 Lut, 2005 15:39
Temat postu:
nidhogg napisał/a:
hm Himitsu, ja wiem, ze kazdy mysli, ze uczucie na wiecznosc, ale co by sie stalo, jakbys sie rozstal z owa dziewczyna ? :> psikus nie ? zostajesz calkiem sam na wiecznosc
Wieczność tyle trwa że pewnie w końcu by się zeszli Razz. Chociaż radziłabym więcej panienek uwiecznoć bo nigdy nie wiadomo Razz.
ajeczka11 - Sob 19 Lut, 2005 19:59
Temat postu:
Śmierć...Słowo ogólnie brzmi straszzzzznie,ale tak wogle chyba nie jest taki straszne...Czy boję sie smierci raczej nie a może? Sam nie wiem....Poprostu ten temat jest dla mni obcy...Jednak przez śmierć nie zobaczę do końca MOJEGo życia bliskich mi osób...Moze gdzieś tam w górze sie znimi spotkam?
ToJa - Pon 21 Lut, 2005 15:58
Temat postu:
Śmierć to na pewno nic przyjemnego, ale nie przeraża mnie. Życie traktuję jak stan przejściowy. To pewien etap w mojej egzystencji. Jestem po coś na Ziemi. Może mam się czegoś nauczyć, albo coś zrobić... Śmierć to przejście jakby do innego wymiaru. Nie wierzę, że po śmierci wszystko się kończy. To bez sensu cierpieć, męczyć się, do czegoś dążyć a potem umrzeć i koniec.
Anonymous - Pon 21 Lut, 2005 19:55
Temat postu:
Jest coś takiego jak REINKARNACJA.Dusze po śmierci wędrują do innego ciała,np.jeżeli ty na to zasługujesz,w następnym życiu możesz byc królowa,albo kim innym.Jeżeli jednak byles np. okrutny i zły,możesz za kare zostac np. robakiem.Także mozliwe,ze twoja dusza jest duszą jakiegos człowieka ktory wczesniej żył.
frigg - Pon 21 Lut, 2005 20:01
Temat postu:
gabra z naukowego punktu widzenia nie ma - sa takie tezy ale nie ma empirycznych dowodow Smile
Anonymous - Pon 21 Lut, 2005 20:04
Temat postu:
Boga też nie ma z naukowego punktu widzenia... mi sie bardziej chce wierzyc w reinkarnacje niż we wszystkie tezy z dusza idącą do nieba i takimi tam
frigg - Pon 21 Lut, 2005 20:24
Temat postu:
ja nie mowie ci w co masz wierzyc - powiedzilam tylko ze nauka tego nie uznaje i tyle....
Anonymous - Pon 21 Lut, 2005 20:31
Temat postu:
Wiem, ze nie mówisz w co mam wierzyć, ale poprostu stwierdzam, ze ja w to wierzę bardziej niż w co innego...
frigg - Pon 21 Lut, 2005 20:42
Temat postu:
a co cie przekonalo do wiary akurat w reinkarnacje - jak z bogiem jest to dosc oczywiste (wychwuja nas w tej wierze, religia w szkole itp) to wiedza o reinkrnacji nie jest tak powrzechna i co cie zmotywowalo? czy przyjelas to tak poprostu czy jakies arugumenty byly za?
Anonymous - Pon 21 Lut, 2005 20:47
Temat postu:
Zacznijmy od pojęcia wiecznego szczęścia w niebie - chyba nie ma czegoś takiego jak wieczne szczęście w meijscu bez grzechu, na ziemi wszystko się dzieje choćby przy udziale grzechów lekkich... a więc co by się robiło wiecznie w takim niebie. Wędrówka duszy jest o wiele bardziej obecująca dla wieczności.
Nie wyklucza to mojej wiary w duch - niektóre dusze znaleźć ciała nie mogą...
A po za tym od małego mnie interesowała reinkarnacja i nie potrafie wyjaśnić w jaki sposób
Pulkownik Nikt - Pon 21 Lut, 2005 20:58
Temat postu:
W niebie nie chodzi o przyjemnosci cielesne - to primo Wink
I ja jako nieiwerzacy ( i wam innym niewierzacym nieznajacym sie na temacie rowniez to polecam ) nie wdaje sie w rozmowy na takie tematy coby glupot nie chrzanic Wink
Spytaj sie ksiedza albo jakiegos katechety a on ci wytlumaczy.
Anonymous - Wto 22 Lut, 2005 20:40
Temat postu:
A czy ja mówię tylko o przyjemnościach cielesnych? Nawet przyjemność zwana książką zawiera troche brutalniejsze sceny Cool
Asiula1994 - Sro 21 Gru, 2005 16:23
Temat postu:
elfkaNenar napisał/a:
Zacznijmy od pojęcia wiecznego szczęścia w niebie - chyba nie ma czegoś takiego jak wieczne szczęście w meijscu bez grzechu, na ziemi wszystko się dzieje choćby przy udziale grzechów lekkich... a więc co by się robiło wiecznie w takim niebie. Wędrówka duszy jest o wiele bardziej obecująca dla wieczności.
Nie wyklucza to mojej wiary w duch - niektóre dusze znaleźć ciała nie mogą...
A po za tym od małego mnie interesowała reinkarnacja i nie potrafie wyjaśnić w jaki sposób


Przepraszam, że odnawiam temat...
Wdług mnie jest warty zachowania i kontynuowania.

Co do wypowiedzi elfki, trochę się zgadzam.
Duchy - ciała znaleźć nie mogą.
Spójrzmy w inną stronę.
Na przykład.
Matka w ciąży - dziecko podtrzymywane na życiu przez jakąś...Siłę? Nieznaną nam.
Do danego okresu życia czeka na duszę która nie zawsze znajduje się. Przestaje być utrzymywane przy życiu - umiera.

Wiem, że mój pomysł podchodzi bardziej pod mit, legendę, bajkę.
Ale...Ch/hipotezy naukowców na temat powstania świata nie są...Udowodnione.
W rzeczywistości może to być tylko bajka ukazywana nam.
Mozemy być czyimiś lalkami, grą komputerową.
Możemy być nic nieznaczącą mrówką której śmierć nic nie znaczy - dla świata, wrzechświata.

Niezbyt umiem uwierzyć w Biblię która na moje oko wygląda jak te wszystkie mity.
Już nie wiem co myśleć...
Shaunri - Sro 21 Gru, 2005 20:55
Temat postu:
Jestem racjonalistą, mój pogląd jest prosty - Każdy człowiek jest jak każde inne zwierzę, żyje, umiera, i *pyk* nie ma... Ciemność. Jakby sen. Po prostu brak świadomości. Od, to jest po śmierci.

"Zacznijmy od pojęcia wiecznego szczęścia w niebie" - Najpierw trzeba się zapytać, czy aby na pewno wierzy się w treści Biblijne. Osobiście dawno temu odrzuciłem Religię jaką mi rodzina z góry narzuciła. Uznałem, że Biblia, jako taka zawiera w sobie zbyt wiele niejasności, które ludzie starają się interpretować jak najpelpiej w sensie "Pokazać je w jak najlepszym świetle". Żeby moje słowa nie padły na wiatr podam najprostrze przykłady, takie, aby wszyscy je znali:

Podobno Bóg jest istotą "nad", która kocha swoje owieczki (Podkreślam - Swoje), a w Biblii jest napisane, że wszyscy ludzie są owieczkami pana...

-Tak więc czemu skazał na śmierć przez brutalne utopienie ludzi podczas przeprawy przez morze czerwone, które to rozstąpiło się, a następnie zalało biedne owieczki?

-Dlaczego dopuszcza do morderstw? Dlaczego pozwoił Kainowi zabić Abla...?

Tak można wymieniać, i wymieniać. Mi religia "nie podpasowała". Osobiście uważam, że to religia dla "wiary" - Dla masy, dla ludzi nie zastanawiających się nad jej sensem.


Jeśli jednak podchodzimy do wiary jako "faktu" to moim zdaniem niebo... Nigdzie nie jest przedstawione jak wyglądać miałoby owo niebo (Nie przejmujcie się, wbrew pozorom większość z nas poszłaby do piekła... Zastanówcie się nad tym...), ale "wieczne szczęście" określane jest jako szczęście duszy, czyli czyste szczęście które przepełni "byt" człowieka... O ile rozuiecie co mam na myśli.



Asiula - <Matka w ciąży> - Toż tu wszystko jest jasne, mam nadzieję że wiesz jak się dzieci rodzą...? Plemnik... Jajnik...? DNA? I temu podobne sprawy? Jeśli tak to sama sobie wytłumacz jaki ewenement jest w matce w ciąży ; )


"Mozemy być czyimiś lalkami, grą komputerową.
Możemy być nic nieznaczącą mrówką której śmierć nic nie znaczy - dla świata, wrzechświata."

Co do pierwszego... Istny matrix by był, fajnie by było ; ). A co do drugiego - Toż tak jest, każdy z nas nic nie znaczy, jesteśmy szarymi ludzikami, myszkami, mrówkami, robakami.


"Śmierć jednej osoby to dramat, śmierć milionów to statystyka"
Józef Stalin



PS: Co do sposobu śmierci. Ja chciałbym umrzeć samotny, sam, jeden, na jakiejś polanie obrośniętej wysoką trawą, z widokiem na góry, w wieku gdzieś 80 lat... Sam, jeden, wiatr, może być śnieżek...

... I lecąca z nieba kometa - Zagłada


Tak sobie wyobrażam moją śmierć.
Violett - Sro 13 Lut, 2008 18:18
Temat postu:
Boję się jej trochę... Myślę, że życie po śmierci istnieje Smile
Shaunri - Sro 13 Lut, 2008 22:00
Temat postu:
<spogląda na przedostatni post> Nie wiem co wtedy piłem, ale musiało być mocne O_o
Słupek - Sro 13 Lut, 2008 22:38
Temat postu:
Poetycki wręcz opis własnej śmierci. I to nawiązanie do Stalina... Mniam Mr. Green
Shaunri - Czw 14 Lut, 2008 07:30
Temat postu:
Aż czuję się zaskoczony, co Ja takiego nawypisywałem : )

Ciekawe czy więcej tego się wala na forum, muszę sobie kiedyś poszukać : P
Akacja12 - Czw 14 Lut, 2008 12:37
Temat postu:
Ja nawet wolę nie patrzeć co pisałam z jakieś 4 lata temu, bo ostatnio jak coś mi się napatoczyło to przeżyłam szok ;p
smoczek250 - Czw 14 Lut, 2008 13:43
Temat postu:
Shaunri napisał/a:
Ciekawe czy więcej tego się wala na forum, muszę sobie kiedyś poszukać : P

będzie tego sporo ;p

Śmierć... hmmm myślę tak samo jak ta część postu Shaunrii'ego:

Shaunri napisał/a:
Każdy człowiek jest jak każde inne zwierzę, żyje, umiera, i *pyk* nie ma... Ciemność. Jakby sen. Po prostu brak świadomości. Od, to jest po śmierci.

cornelia - Nie 08 Cze, 2008 17:30
Temat postu:
nie no, ja się jakoś nigdy nie bałam rozmawiać o śmierci. Samej śmierci to się może i trochę boję, ale nie rozmów...
cornelia.j.m - Pon 09 Cze, 2008 23:14
Temat postu:
Shaunri napisał/a:
-Dlaczego dopuszcza do morderstw? Dlaczego pozwoił Kainowi zabić Abla...?


Bóg stworzył człowieka i dał mu wolną wolę, a więc nie ma wpływu na czyny człowieka na ziemi.
Słupek - Pon 09 Cze, 2008 23:55
Temat postu:
A mi mówili katolicy, że Bóg jest Wszechmogący, więc jak może nie mieć na coś wpływu? Poza tym, jako Wszechwiedzący powinien wziąć pod uwagę ile cierpień wywoła stworzenie świata.

Ciekawostka, argument na nieistnienie Boga wg buddystów:
Gdyby istniał Bóg ( w rozumieniu doskonałego i wszechmocnego Bytu, zasady twórczej) to gdyby przyjąć, że stworzyła świat to nie mogłaby być wszechmocna, gdyż byłaby pod wpływem pragnienia tworzenia. Ponadto zmieniła się, wcześniej nie miała pragnienia tworzenia teraz je ma.
Jeśli tworzy bez decyzji tworzenia, to nie jest wszechmocna, gdyż nie korzysta z wolności tworzenia lub nietworzenia.
Jeśli jest przyczyną samej siebie, to jest niezmienna. Jeśli jest niezmienna to nie może tworzyć.


I dużo mniej poważnie:
So you believe that a cosmic Jewish zombie who was his own father can make you live forever if you symbolically eat his flesh and telepathically tell him you accept him as your master, so he can remove an evil force from your soul that is present in all humans because a women made from a rib was convinced by a talking snake in a magical garden to eat the fruit from a magical tree, which made an invisible man who lives in the sky very angry? Yeah... makes perfect sense.

A tu prawdziwy antyk:
Egzamin z Inżynierii Teologicznej
5 pytań, 60 minut

Możesz używać kalkulatora, Biblii, Koranu, Tory i Księgi Mormona.
Prędkość światła to c. Wszystkie rozwiązania udokumentuj. W każdym
zadaniu przyjmij, że Jezus jest doskonale kulisty i ma stałą gęstość G.
Modlenie się podczas egzaminu jest zabronione.

1. (20 pkt.) Franek z Józkiem stoją na rogu ulicy. Bóg kocha każdego z
nich tak samo (L-0). Następnie Franek przyspiesza do 0.9c. Z punktu
widzenia Józka, jak bardzo Bóg kocha teraz Franka?

2. Stefek, katolik, jest w stanie łaski uświęcającej. Po pewnym czasie
odbywa stosunek z owcą O.
a) (8 pkt.) Jaki jest współczynnik zadośćuczynienia Stefka, jeśli owca O
była chętna?
b) (12 pkt.) A co, jeśli owca O nie była technicznie chętna, ale nie
można powiedzieć, aby miała coś przeciwko?

3. (20 pkt.) Wieczna, wszechogarniająca miłość ducha świętego znajduje
się w płaszczyźnie XY. Dusza Zuzi umiejscowiona jest w (0,0,5) przy
czasie t = 0s., i porusza się z prędkością 5m/s w kierunku osi Z, w
stronę wartości dodatnich. Wszystkie wartości wyrażono we współrzędnych
kartezjańskich, zgodnie z doskonale racjonalnym oświeceniowym podejściem
do Wszechświata. W jakim czasie t dusza Zuzi zostanie zbawiona?
(Wskazówka: załóż punktowość duszy)

4. (20 pkt.) Załóżmy, że Wniebowstąpienie nastąpi w czasie t. Kornelia,
zbawiona ludzka istota o masie 90kg, w stanie łaski uświęcającej, ma w
tym czasie t głowę w zatrzaskujących się właśnie szczękach aligatora.
Jaka masa mięsa pozostanie dla aligatora w czasie t + 10s.?

5. Izaak jest idealnie śliskim Żydem bez masy w stanie spoczynku. Dla
jego wiary, jego poziom grzechu wynosi 11 Mojżeszów. Następnie zjada
0.3kg wieprzowiny i bardzo mu to smakuje. Załóż w tym zadaniu, że Żydzi
mają zawsze rację.
a) (10 pkt.) Jaki jest teraz poziom grzechu Izaaka?
b) (10 pkt.) Załóżmy dodatkowo, że Izaak jest z plemienia Judy. Nie jest
już teraz taki cholernie nadęty, co?

Zadanie dodatkowe (10 pkt.): 25 gramów opłatka i 20 ml taniego wina
poddane są przeistoczeniu i stają się ciałem i krwią Pana naszego Jezusa
Chrystusa. Ile dżuli ciepła wydzieli się podczas tej przemiany?
Shaunri - Wto 10 Cze, 2008 09:11
Temat postu:
Egzamin z Inżynierii Teologicznej

Umarłem, przyznam że nie znałem i mnie zabiło doszczętnie : )
Akacja12 - Wto 10 Cze, 2008 09:37
Temat postu:
To trzeba było do tematu "Pomoc w lekcjach" biggrin

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group