Dzieci OnLine

Proza - Historia nocnej włóczęgi...:P

SatorI - Pon 17 Paź, 2005 09:12
Temat postu: Historia nocnej włóczęgi...:P
Było już ciemno. Niebo miało mocno granatowy kolor; tu i ówdzie skropione złotymi gwiazdami. Były tak daleko. Księżyc świecił jasnym światłem. Wyglądał niczym ogromna moneta. Tania imitacja słońca, pomyślałam. Szłam wąską ścieżką. Wyglądała zupełnie jak cienka, czarna wstążka. Dokąd prowadziła? Sama nie wiem. Powiał wiatr. Zakołysał liśćmi na drzewach. Przystanęłam. Zamknęłam oczy. Wydawało mi się, że drzewa śpiewają. Nie rozumiałam jednak tego tajemniczego śpiewu. Było trochę zimno. Zacisnęłam palce na sztruksowym plecaku. Do domu na pewno nie wrócę. Nie będę się więcej męczyć, pomyślałam. Zbyt długo cierpiałam. Ruszyłam przed siebie.
- Nieważne dokąd zaprowadzi mnie ta ścieżka. Nie obchodzi mnie to - powiedziałam głośno kopiąc kamień. Byłam już na pewno poza Krakowem. Zaczynały się łąki i pola uprawne. W oddali widziałam jezioro. Tam przenocuję, postanowiłam. Zaczęłam biec. Noc roztaczała przede mną swe oblicze. Było groźne i ciemne - nie istniała przyszłość, liczyło się tylko tu i teraz. Rozłożyłam ręce, zaczęłam krzyczeć. Bynajmniej nie ze strachu. Byłam podekscytowana. Nigdy przecież nie uciekałam z domu. Będzie ciężko, ale przecież poradzę sobie, wszystko się dobrze skończy. Dobiegłam do jeziora. Wyglądało pięknie. Usiadłam na brzegu. Wyjęłam z plecaka koc i chleb, który w pośpiechu wzięłam z domu. Owinęłam się ciepłym kocem. Urwałam trochę chleba. Okolica wyglądała naprawdę cudownie. Wokół roztaczały się pola uprawne. Od północy falował las. Przy brzegu jeziora rosły pojedyncze lipy i topole. Gdzieś na uboczu wierzba płacząca kąpała swe gałęzie w wodzie. Była przygarbiona i majestatyczna. Wyglądała jak dziewczyna z długimi włosami przeglądająca się w gładkiej tafli jeziora. Inne drzewa zazdrośnie przyglądały się wierzbie. Zazdrościły jej urody i wdzięku. Zdawały się być złe, że jej gałęzie tak pięknie opadają, że są takie giętkie, a liście soczyście zielone. Szumiały groźnie. Szydziły z wierzby. Pragnęły, aby drzewo utopiło się w wodzie. Wierzba natomiast wyglądała tak, jakby nie interesowały ją groźby i złorzeczenia lip i topól. Nie broniła się. Pragnęłam coś powiedzieć. Chciałam obronić wierzbę.
- Czemu tak wrzeszczysz? - jakiś głos odezwał się zza moich pleców. Poczułam dłoń na moim ramieniu. Przestraszyłam się. Powoli odwróciłam głowę. Moim oczom ukazał się chłopak. Miał gęste zmierzwione włosy i oczy, w których błyskały iskierki. Światło księżyca padało na jego twarz.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Nazywam się Sławek. Co tu robisz? - zapytał, a w oczach znowu rozbłysły mu ogniki.
- Nie twój interes - warknęłam. Chłopak cofnął się i uniósł ręce do góry.
- No nie bądź taka, powiedz. Nie widziałem cię tu nigdy - powiedział.
- Uciekłam. A ty? - odpowiedziałam po chwili.
- Mieszkam w wiosce, tu niedaleko - machnął ręką w kierunku wzgórza. Ale często wymykam się z domu w nocy, żeby popatrzeć w niebo. Przejdziemy się?
Zgodziłam się niechętnie. Ale co mi szkodziło? Szliśmy wzdłuż brzegu jeziora. Robiło się coraz chłodniej. Niebo jeszcze bardziej poczerniało. Gwiazdy zrobiły się bardzo wyraźne. Mrugały do nas. Powiał wiatr. Nagle unieśliśmy się w powietrze. Zaczęliśmy latać…Przeskakiwaliśmy z jednej gwiazdy na drugą, zjeżdżaliśmy po drodze mlecznej. Goniliśmy się między planetami… Nie wiem ile czasu minęło…
- Obudź się… - usłyszałam. Otworzyłam oczy. To był Sławek. - No wstawaj, zaraz będzie wschód słońca. - wziął mnie za rękę. Wstałam. Uniosłam głowę. Czekałam. W końcu zza wzgórza pojawiły się ciemnopomarańczowe promienie. Słońce powoli wstawało. Ziewnęło. Przeciągnęło się. Po chwili ujrzałam je w całości. Sławek mocniej ścisnął moją dłoń…
lenerula - Sro 06 Maj, 2009 19:02
Temat postu:
takie sobie, można było to napisać lepiej, ale ogólnie ma swoje dobre strony, próbuj dalej Wink
krystian603 - Pią 08 Maj, 2009 14:43
Temat postu:
Gdzie akapity?? Kilka błędów interpunkcyjnych. Ale myśl opowiadania fajna xD

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group