Kotek siwy, rudy, czarny,
Bartek, siłacz oraz Karny.
Tak się tijo nazywało,
Takich imion dzisiaj mało.
Byli bardzo zgraną grupą,
Zobaczył byż to nawet pod lupą,
Lecz pięknego dnia, ich droga,
Była nie przyjazna lecz wroga.
Otóż na ich małe śmietnisko,
Które było miasta blisko,
Przyjechała piękna kotka,
Biała, czysta Filomotka.
Zakochał się każdy od pierwszego wejrzenia.
To była dama z ich najskrytszego marzenia,
Każdy się zaparł i obiecał sobie,
Że zdobędzie jej serce w najbliższej dobie.
Bartek, siwy, miły, skromny kotek,
Zrobił dla niej bukiet z zielonych paprotek.
Siłacz, sudy, pewny siebie kot,
Zrobił dla niej huśtawke i dookoła czerwony płot.
I ostatni czarny Karny,
kupił jej płaszcz z małej sarny.
No i prezenty są już gotowe.
Można zapukaż w kotki drzwi domowe.
Tak też zrobili. Zapukali.
Grzecznie, aż ktoś otworzy zaczekali.
I wielki zdziwienie było trzech kotów,
Kiedy drzwi im otworzył przystojny kot Łomotów.
Tak słodko do niego mówiła,
Ta kotka, która się z nim umówiła.
Bezczelna była, żmiechem parsknęła
I głośno na całe śmietnisko krzyknęła:
Jacy naiwni! Jakie głuptasy!
Koty, które nie mają klasy!
Takie koty jak wy niezdary,
Nigdy nieznajdą sobie pary!
Użmiechnęła się fałszywie, głową kiwnęła,
I drzwi mocno przed ich nosami zamknęła.
Przyjaciele rozczarowani nieprzyjemnie,
Przeprosili się wzajemnie,
I ustanowili swój kodeks nowy,
Że dla dobra przyjaźni, dla żadnej kotki niestracą wszyscy we troje głowy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach