Ide se ulicą,
I nagle myślę se,
Że zjadłbym sobie loda,
Bo mi gorąco jest.
Zachodzę se do sklepu,
Za rogiem ciucholandu,
Przy ladzie stoi Drechu,
Sprzedawcy chce wlać za to,
Że mu policzył gratis,
Wiec mu spuści manto.
Po krótkiej orientacji,
W mordę mu przylałem.
Nie wiecie nawet jak szybko,
Potem spier**lałem!
Goni drechu, goni,
Zaraz mnie dogoni!
Bejzbola chwyta w locie,
Myślę-,,cóż za perfidne prosię!''
I wtedy się odwracam,
On staje zaskoczony,
Myśli ze się nie boję,
I wtedy: ,,wal się h*** pierdo**ny!"
Sekundę-dwie przewagi,
I tak mnie zaraz capnie,
Myślę-,,niech tracę'',
I się zatrzymam w klatce.
Kiedy myślę żem bezpieczny,
Wtedy nagle-,,Puk-puk" słyszę.
Sąsiadunio mówi,
Że to koleś co pożyczył myszę.
Faktycznie to był on,
Z gryzoniem capniętym w reku,
Ściskany za gardzioło,
Przez wkurzonego drechu!
Myślę-,,koniec ze mną'',
I wtedy zwrot wydarzeń,
Sąsiadunio znał karate,
Jebn*ł drechowi na klatę.
Ze schodów się spuścił drechunio zamroczony,
Ja żem szczęśliwy, żem został ocalony!
PS. w tym wypadku: jedynie początek jest zaplanowany, cała reszta wywyślona podczas pisania.
_________________ Nic, bowiem mój ty przemądrzały kolego, to nie takie zwyczajne nic, produkt lenistwa i niedziałania, lecz czynna i aktywna Nicość, to jest doskonały, jedyny, wszechobecny i najwyższy Niebyt we własnej nieobecnej osobie!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach