Coś wiem o tym Nie tylko ty masz przewrażliwioną mamę! Porozmawiaj z nią i powiem ze jestes juz na tyle odpowiedzialny ze potrafisz sobie dac rade i ze dobrze jezdzisz i napewno ci sie nic nie stanie a jesli sie tak boi to niech ci kupi kask.Jesli mieszkasz w malym miescie powinna sie tym bardziej zgodzivc ale jesli w jakims ruchliwym np. łódz czy warszawato w sumie jej sie nie dziwie...no ale powiedz ze bedziesz jezdzil po tych malo ruchliwych ulicach.
_________________ "Dzisiaj rano obudziłam się z krzykiem - śniło mi się że żyję..."
Oo:D a może załozyć :Club przewrażliwionych"?? moja mama tez do niedawna mnie nie chciała nigdzie puścić.. pamietam jak mogłam jeździć tylko po mojej ulicy a jak sasiedzi sie lookali na mnie ale to z czasem (chyba) mama cie w końcu puści... a może coś przeskrobałeś? może sprawiłeś że mama już nie am do ciebie zaufania? no to wtedy sie nie dziewie
_________________ Dobry serek, dobry... i otwieramy buźke! I ... Aaam! AŁAAA! Al nie gryź!
W małych miejscowościach (szczególnie we wsiach) osoby kierujące samochodami mogą się nie spodziewać że za chwilę na drogę wybiegnie dziecko.W małych miejscowościach jest bardzo mało sygnalizacji świetlnych a we wsiach to już prawie wogóle nie ma.Gdy pewnego dnia jechałem z tatą przez wieś to dziecko wyjechało rowerem na droge a moj tata prawie nie zdążył by zachamować.
Uważam że twoja mama nie jest nienormalna tylko chce żebyś była zdrowa.
_________________ [you] wiesz że nie możliwe jest polizanie swojego łokcia?
Ludzie!!!
spokój !!!
szukacie dziury w całym jak stare babcie
Moge zgodzić się z :
tym że jego (jej) mama jest nadopiekuńcza
tym że potrzebna jest GRUNTOWNA rozmowa z obojgiem rodziców
Do DEGA (od razu sory jak obraziłem):
uważam że kupienie kasku itp itd jak tam napisałeś jest lekko mówiąc głupie a także obciachowe dla 12-latka. To jest mała miejscowość i w akich miejscach nie jeżdzi się z kaskiem...
Do Samiego10 Ełe Piotra i Luny (od razu sory jak obraziłem):
czy ty aby nie przesadzasz ? Gdyby się trzymać twojej opini to nawet bym w swoim mieście za próg domu nie wyszedł!!!
Do kici (od razu sory jak obraziłem):
?????????????????????????????????????????..................
Do mańka (od razu sory jak obraziłem):
że cooo...??? gaz??? do dopiero jest przeczulenie!!! może jeszcze kałasznikowa hmm....???
_________________ dawno mnie nie było ale już jestem i zaczynam działać
łoł ile tu sie zmieniło (na lepsze oczywiście =] )
A teraz nie brać ze mnie przykładu!!!- pojechałam raz na rowerze do koleżanki, ale zaczęłam błądzić strasznie ale dojechałam do tej koleżanki i pojeździłyśmy troche, ciągle się jej trzymałam bo miałam słabą orientację w terenie, ale ona przejechała przez ulice, a ja zaczekałam bo samochody jechały a jak już przejechały...jej nie było no to jadę przed siebie, i nareszcie ją znalazłam:D a potem mało pod Tira nie wpadłam (zatrzymałam się zaraz przy krawężniku, ale równolegle do niego, a ponieważ rower był ciut za duży, noga podparła się zamiast na chodniku, to na ulicy... ale zkończyło się tylko na trąbnięciu;) ) Ale jak do domu wróciłam to.... nikt nic nie wiedział i dobrze...ale od tamtego czasu nie wybieram się 'dalej' na rowerze... zresztą teraz i tak nie mam jak, bo rower jest na rancho(w stajni) i zrobił się flak:P trza napompować....
Ja moją mamę prosiłam o wyjechanie rowerem poza 'okolice' domu rok, dwa...i nadal nie mogę...wyjątek to było na karte rowerową w szkole... ale i tak konno lepiej niż rowerem...no nie?
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 20 Wrz 2003 Posty: 2143
Wysłany: Pią 27 Sie, 2004 15:55
Klacz, zdecydowanie konno lepiej niż rowerem Tylko to samo jest przed ulicą: zawsze musimy się zatrzymac i czekać aż wszystkie samochody przejadą . A uczucie jechania na rowerze po lesie jest nieporównywalne do uczucia galopowania po lesie Tymbardziej na takiej "beczce" na którą ja ostatnio trafiłam
Ehh...są wady i zalety jazdy konnej wierzchem, jak i rowerem:P. Np. Rowery się nie płoszą, a konno przyjemnie się jeździe nawet pod górkę i jeśli jakiś [cenzura] Cię w lesie czy gdzieś goni, to koniem łatwiej ucieć, i/lub wystraszyć[próbując przejechać?) ) A tak swoją drogą- mama Cię nie puszcza samemu na rower. Wiesz ile oporu było, żebym sama w teren pojechała?(nie dało się z kimś, bo wszystkie 4 araby były w Bojszowie, a Inka wtedy jeszcze w Czechowicach:( ). Z tym, że konno jest trudniej, bo jeżeli koniowi się coś poważniejszego stanie, albo Tobie(spadniesz z konia, albo w jakieś bagna się wpakujesz...albo koń się spłoczy i niewiadomo gdzie Cię wywiezie...) to już kanał. Ehh... ostatnio oglądałam taki program, i tam było że facio wpadł z koniem do rowu, i kilka godzin przygnieciony przez konia tak leżał
pozdrawiam
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 20 Wrz 2003 Posty: 2143
Wysłany: Czw 02 Wrz, 2004 15:44
Taaa...KOniem pod górkę zdecydowanie lepiej Ale słyszałam kiedyś o takiej dziewczynie co była na obozie konnym,jechali pod górkę i dziewczyna się wywróciła razem z koniem Koń padł na miejscu,dziewczynka zmarła w szpitalu.
Klacz-jednak koniem a rowerem to zupełnie co innego! Masz rację, rower się nie spłoszy, a więcej jest wypadków śmiertelnych u osób,które spaly z konia niż z roweru.
Słyszałam też o takim przypadku,że jechali w teren i dziewczyna jedała bez toczka(bardzo mądre, nie ma co... ). Koń się przestraszył wiewiórki, a ona mu przez szyję i w drzewo... No niestety, ale sama sobie zgotowała taki los, nie biorąc toczka...A Ty chciałaś Klacz jechać z toczkiem czy bez?
Ehm...sory ale....ja od ponad 2 lat nie miałam na głowie czegoś takiego jak toczek Ale nakrycie głowy musi być- mam filcowy kapelusz w którym jeżdżę. Niedawno uratował mi skórę na łbie:P Spadłam twarzą na beton. Efekt toczka- Mogła bym złamać sobie nos, albo toczek poważnie by mi się wbił w głowę. Efekt kasku- nie mam pojęcia:D ale bezpieczniejszy od toczka. Efekt kapelusza- zsunął mi się na oczy, w czego wyniku moja twarz była cała.
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 20 Wrz 2003 Posty: 2143
Wysłany: Sob 04 Wrz, 2004 20:54
No tak ale pomyśl gdyby kapelusz zleciał w ogóle...Słuchaj to naprawde jest niebezpieczne no chyba że jeździsz galopem cały czas po betonie to rozumiem ja bym na cos takiego brała kask... Ale nie ważne czy jeździsz 10 lat czy 15 ja na miejscu Twojej mamy nie puszczała bym Cię samej w teren. Tu już nie chodzi o to,zeby Cię pilnowac,żebyś za daleko nie pojechała ale jak już mówiłam jakbyś spadła.... i np. straciła przytomność to kto Ci pomoże? miałabyś szczęście gdyby przechodził ktoś akurat ale jakbys takie szcześcia nie miała? Naprawdę przeróżne rzeczy się dzieją w terenie i są to osoby bbardziej zaawansowane i mniej...Dzisija np. byłam u koni i taka dziewczyna(na oko 20 letnia) jechałą w teren na najwyższym koniu w stajni...Bała się. Ja do niej jeszcze "spokojnie, wszystko będzie OK, zobaczysz!" i co się stało?dobra pojechali. Wracają...Patrze...Nie ma jeźdzca na Karlecie i na Bohunie! Ja się pytam,co się stało. Okazało się,że oni jechali galopem a ta dziewczyna na Bohunie była ostatnia i troche odłączyła się od grupy. Wyskoczył nagle jakiś wielki pies i zaczał szczekać na Bohuna, on się wystraszył i poleciał szybkim galopem(bądź cwałem) do grupy. Ona przeleciała mu przez szyję...A oni skapnęli się po jakiś 200 metrach,że nie ma jeźdzca na Bohunie! Wracają...Ona cała zakrwawiona twarz,krew leciała jej silnym strumieniem z nosa...Wezwali pogotowie, a ta dziewczyna na Karlecie została z nia bo to była jej przyjaciółka...
Straszne,nie? A jej jeszcze mówiłam,że wszystko bedzie dobrze...
No tak ale pomyśl gdyby kapelusz zleciał w ogóle...Słuchaj to naprawde jest niebezpieczne no chyba że jeździsz galopem cały czas po betonie to rozumiem ja bym na cos takiego brała kask...
A kto tu mówi o galopie po betonie?! ja wogóle ostrożna jestem heh:P Ale nie lubię jeźdźców z serii oznaczonych etykietką...że tylko galopy, cwały na oślep, nie ważne jakie podłoże itd:[ :<
Cytat:
Ale nie ważne czy jeździsz 10 lat czy 15 ja na miejscu Twojej mamy nie puszczała bym Cię samej w teren. Tu już nie chodzi o to,zeby Cię pilnowac,żebyś za daleko nie pojechała ale jak już mówiłam jakbyś spadła.... i np. straciła przytomność to kto Ci pomoże? miałabyś szczęście gdyby przechodził ktoś akurat ale jakbys takie szcześcia nie miała? Naprawdę przeróżne rzeczy się dzieją w terenie i są to osoby bbardziej zaawansowane i mniej...
Cóż, wątpie żebym spadła, ale wszystko jest możliwe. tzn. bo ja już doświadczyłam brykających(a zwłasza płoszących) się koni...Przypomniała mi się jazda, jak mnie, moją siostrę i mamę, gonił traktór, bo jechałyśmy po nieużytkach:| Na szczęście, gdy moja Inka tam była(bo już jest na rancho z innymi:D) jeździłam tylko po polach(tzn. ścieżkach między polami) koło których jest dom(że mogłby ktoś mnie zobaczyć), a pilnujący stajni też wiedział, więc gdybym długo nie wracała....poszli by to sprawdzić heh:)
Cytat:
Dzisija np. byłam u koni i taka dziewczyna(na oko 20 letnia) jechałą w teren na najwyższym koniu w stajni...Bała się. Ja do niej jeszcze "spokojnie, wszystko będzie OK, zobaczysz!" i co się stało?dobra pojechali. Wracają...Patrze...Nie ma jeźdzca na Karlecie i na Bohunie! Ja się pytam,co się stało. Okazało się,że oni jechali galopem a ta dziewczyna na Bohunie była ostatnia i troche odłączyła się od grupy. Wyskoczył nagle jakiś wielki pies i zaczał szczekać na Bohuna, on się wystraszył i poleciał szybkim galopem(bądź cwałem) do grupy. Ona przeleciała mu przez szyję...A oni skapnęli się po jakiś 200 metrach,że nie ma jeźdzca na Bohunie! Wracają...Ona cała zakrwawiona twarz,krew leciała jej silnym strumieniem z nosa...Wezwali pogotowie, a ta dziewczyna na Karlecie została z nia bo to była jej przyjaciółka...
Straszne,nie? A jej jeszcze mówiłam,że wszystko bedzie dobrze...
Cóż...ja ostatnio słyszałam, że w Czechowicach(tam gdzie trzymałam konie) jakaś dziewczynka z instruktorką itd. pojechały w teren. Ta, nie wzięła toczka, ani nic na głowę. No ale ok. Jechała na Ince, i wogóle nie uważała na jeździe...interesowało ją wszystko, tylko nie zastęp. Dodam jeszczę, że dziewczyna jeździła w niemczech. Nie umiała nawet osiodłać konia(!!)...ale nie dziwić się, bo w niemczech jest przeważnie tak, że czyszczą, siodłają konia, a pannica tylko wsiada i jedzie... No ale dobra->Jadą kłusem w lesie, oczywiście dziecko zapatrzyło się na kwiatki i..powiesiło na gałęzi No to wzywają pogotowie. Z początku przypuszczenia, że złamany kręgusłup. Potem, że coś z obojczykiem... Ale lekarze następnego dnia zdiagnozowali, że to lekki wstrząs mózgu Ale i tak lepiej niż kręgosłup... [/quote]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach