| Dzieci OnLine | Suwałki | Gry online | Maluch |

Dzieci OnLine  Strona Główna Dzieci OnLine
Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego, o czym milczy.

RegulaminRegulamin   FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Miasteczkowe legendy
Autor Wiadomość
panienka_wierzba Płeć:Kobieta
Aktywista
oszukajka *^-^*
Aktywista


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 06 Cze 2003
Posty: 2867
PostWysłany: Sob 25 Wrz, 2004 11:03    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

tak tak pamiętam ten strasz te 4 czy 5 lat temu po pierwszym candymanie w telewizji =D a potem brata goniącego mnie wpół 2 po domu wymawiając candyman =] myslałam że zawału dostane =D a potem poszliśmy zobaczyć czy działa do lustra i nic nie było =( no ale trudno, zawsze jakiś skok adrenaliny =D

_________________
a życie pozostawie bez komentarza..
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2891618
stotka
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Nie 26 Wrz, 2004 16:44   

Co do legend... Mam tutaj coś, od 3 osób z klasy (każda mówiła to samo, tylko w innej wersji) biggrin

Było deszczowe popołudnie. Nagle Ala dostała telefon, że musi iść do pracy (była dziennikarką). Miała małe dzieci i jedną "doroślejszą" córkę - 10 latkę. To jej dała za zadanie zaopieować się resztą i dopilnować domu. Po chwili wyszła. Dzieci postanowiły zagrać w karty. Grał ok. godzinę, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Iga (bo tak miała na imię owa 10-latka) poszła otworzyć drzwi. Zastała w nich listonosza, który przyniósł im kartkę od taty będącego akurat na delegacji w słonecznych Włoszech. Gdy listonosz zobaczył, że dzieci grają w karty postanowił się przyłączyć. I tak grali dobrą chwilę, aż Idze spadła karta - AS PIK. Schyliła się i zobaczyła owłosione ręce listonosza (jakby jakiegoś wilkołaka czy coś teges) z siekierą i/lub nożem w ręce. Szybko wybiegła z domu do mamy. Biegła przez deszcz co sił w nogach, kilka razy mało nie wpadając pod samochód. Gdy w końcu dobiegła, weszła szybko i opowiedziała mamie o wszystkim. Ta tylko stwierdziła "Nie opowiadaj głupot, tylko wracaj do całej gromadki i przyszykuj im coś do jedzenia". Jednak Iga zaparła się i godzinę siedziała u mamy. Ala (mama) skończyła pracę i obydwie wróciła do domu... Gdy weszły Iga osunęła się na podłogę (zemdlała) a Ala zalała się łzami. Wszędzie po całym pokoju porozwalane był szczątki dzieci, a na ścianie napis krwią "uratował cię AS PIK".
I co ma na celu owa historia ?? Że dorośli nie wierzą dziecią.
Powrót do góry
panienka_wierzba Płeć:Kobieta
Aktywista
oszukajka *^-^*
Aktywista


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 06 Cze 2003
Posty: 2867
PostWysłany: Pon 27 Wrz, 2004 09:18    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

Eleonora Zugun

Urodzona 24 Maja 1913 roku, rumuńska dziewczyna Eleonora Zugun żyła w małej wiosce Talpa na północy kraju. W lutym 1923 roku, kiedy miała jedenaście lat, pewnego dnia szła aby odwiedzić swoją babkę mieszkającą w Buhai,kilka mil drogi od jej wioski.
Podczas wędrowki znalazła na poboczu drogi trochę monet, a gdy dotarła do Buhai kupiła za nie słodycze.
Jej 105 -letnia babka (którą ludzie uważali za czarownicę), była zła na Eleonorę, gdy dowiedziała się że dziewczyna zebrała leżące monety i wydała je na słodycze. Powiedziała jej, że to sprawka Diabła, który rozsypał monety na poboczu, aby w ten sposób ją skusić i od tej pory Eleonora nie uwolni się od niego, gdyż "posłuchała" głosu diabła i dała się mu zwieść.
Następnego dnia swoją obecność ujawniła dziwna siła. W okna i dom babki, gdzie przebywała Eleonora zaczęły uderzać kamienie, ciskane niewidzialną siłą, porozbijały szyby w oknach, małe przedmioty zaczęły unosić się i krążyć wokół dziewczynki. Babka przekonana że Eleonora jest opętana czym prędzej odesłała ją do domu do Talpy.
Po powrocie do domu, wszystko jakby się uspokoiło, ale po trzech dniach tajemnicza siła dała znow o sobie znać. Słoik pełen wody uniósł się na dość znaczącą wysokość i zaczął "latać" nie wylewając ani kropli wody. Ciężka drewniana skrzynia unosiła się w powietrzu jakby nie ważyla ani grama. Słoiki z kaszą uderzały członków rodziny w głowę i plecy powodując dość poważne rany.
Tajemnicze zdarzenia nie ustawały i Eleonora musiała szukać pomocy w klasztorze Gorovei. Gdy i to nie pomogło Eleonora została zamknięta w zakładzie dla obłąkanych. Na szczęście o tym przypadku dowiedział się badacz zjawisk parapsychicznych Fritz Grunweld, ktory wraz z pomocą dziennikarza Kubi Klein'a zdołał wyciągnąć Eleonorę z zakładu i odesłać spowrotem do klasztoru, gdzie mogła być bacznie obserwowana.
Grunewald opisał dokładnie swoje obserwacje, zostały one opublikowane po jego śmierci przez profesora Christoph'a Schröder'a w Zeitschrift für psychische Forschung, vol. I, 1927
Najbardziej typowymi zjawiskami przypisywanymi działalności poltergeista były lewitujące przedmioty, ciężkie meble przesuwające się bezszelestnie, rzucanie przedmiotami w ludzi, niektore obiekty pojawiały się znikąd (teleportacja), pukanie i skrobanie, dziwne odgłosy, poltergeist zaczął "uderzać" dziewczynę po twarzy. W czerwcu 1925 roku Grunewald zmarł na tak serca i Eleonora została skazana na łaskę przerażonych ludzi.
Nie minął rok i dziewczynę odnalazła Zoë Wassiliko-Serecki, pół rumunka, która interesowała się parapsychologią. Odnalazła Eleonorę w klasztorze, brudną, zaniedbaną i wystraszoną. Po długich i burzliwych negocjacjach dostała pozwolenie aby zabrać Eleonorę do Vienny, gdzie zamieszkała razem z nią w wynajętym mieszkaniu.


Zoë Wassiliko-Serecki uważnie obserwowała dziewczynę, notowała dziwne przypadki gdy obok lub za Eleonorą pojawiały się ciemne cienie, przedmioty wirowały bezszelestnie, lub też przemieszczały się z wielkim hałasem. Jednak najbardziej zaskakujące dla tego przypadku poltergeista było to, iż dziewczyna doznawała obrażeń zadawanych przez tajemniczą siłę. Była rzucana na podłogę i łożko, lewitujące przedmioty raniły ją, "ktoś" wyrywał jej włosy z głowy, w butach pojawiała się woda, palce i dłonie nosiły ślady kłucia szpilkami, często w jej skorze pojawiały się powbijane igły.
U trzynastoletniej Eleonory zauważono pojawiające się same z siebie na twarzy i szyi ślady zadrapań i ugryzień.. Niewidzialna siła zadawała jej okropne rany. Swiadkowie opisywali, że widzieli jak ściskane jest gardło dziewczyny, jak gdyby ktoś ją dusił. Kilkakrotnie widziano w jej obecności pojawiającego się czarnego olbrzymiego psa.
Eleonora była poddawana wszelkim obserwacjom, badały ją tuziny psychologow, parapsychologów i lekarzy, jednak nikt nie potrafił tak naprawdę wyjaśnić dlaczego tak się dzieje i jaka jest przyczyna "opętania" dziewczyny. Jedni zarzucali jej fałszerstwo i oszukiwanie, inni przypisywali jej zdolności parapsychiczne, jeszcze inni twierdzili że została opętana przez demony, ostatecznie sprawy Eleonory Zugun nie wyjaśniono.

__________________________________________________________________________

Przeklęty obraz

Obraz ten, zatytułowany "Hands Resist Him" powstał w 1972 roku w pracowni Billa Stonehama. Przedstawia on artystę, jako 5-cioletniego chłopca prowadzonego przez lalkę na obchód po jego inionych życiach.



Bill wyjaśnia, że ręce, za oknem są odzwierciedleniem jego poprzednich żyć, okno symbolizuje cienką 'zasłonę", bramę pomiędzy snem a rzeczywistością. Natomisat lalka jest przewodnikiem chłopca po tym świecie.
Artysta nie wie jak to się stało że obraz zyskał miano "przeklętego",


ale ludzie, którzy zetknęli się z tym obrazem mieli bardzo dziwne przeżycia. Założyciel galerii, w której "Hands resist him" był


wystawiany, zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, z życiem pożegnał się rownież człowiek, ktory jako pierwszy opisał obraz w jednym z katalogów.
Ludzie, ktorzy zetknęli się z obrazem mieli zawroty głowy, niektorzy mdleli. Wielu z nich widziało postacie z obrazu pojawiajace się w ich Hands resist him" zostal sprzedany w 2000 roku na aukcjach Ebay za sumę 1,025.00 dolarów.

(zdjęcia obrazu dostępne na stronie http://www.fireholder.com/Fireholder/Opowiesci.php , wogóle strona bardzo bardzo fajna =] przeczytanie jej obowięazowe Wink)

__________________________________________________________________________

Kaplica w Minsden

Kaplica w Minsden (XX wiek, w pobliżu Hitchin, hrabstwo Hertford - Anglia)
Kaplica w Minsden została zbudowana w XVI wieku, a na poczatku naszego stulecia wydzierżawiono ja dożywotnio pisarzowi Reginaldowi Hine.
Sam Hine był niezwyka, potężna indywidualnoscia, szanowanym prawnikiem i autorem ksiażki "Confessions of Un-common Attorney" (Wyznania nietypowego prokuratora), a poza tym znanym historykiem i bibliofilem. Najlepszym przykładem jego oryginalnej osobowosci może byc sporzadzone przez niego własnorecznie ostrzeżenie, że o ile po smierci jego prochy zostana - jak tego pragnie - rozsypane na terenie kaplicy w Minsden, to wdzierajace się tam bezprawie i bezbożników, z którymi walczył w imieniu prawa przez cae życie, będzie przesladował jako duch także po swoim zgonie.
Kaplica w Minsden uchodziła za nawiedzona, słyszano tam dzwięki "słodkiej i mealncholijnej muzyki", a od czasu do czasu pojawiała się postać w bieli. Hine zapoznał Petera Underwooda z legendami, między innymi o zamordowanej zakonnicy i o widmie mnicha, ktre znikało gdy rozległ się dzwięk zaginionych dzwonów z Minsden. Za zgoda Hine'a Underwood postanowił spędzić w Minsden wieczór Wszystkich Swiętych (Tej własnie nocy pojawiał się podobno duch mnicha). Underwood udał się tam w towarzystwie swego brata i niejakiego Toma Browna.
Skoro tylko znalezli się w pobliżu kaplicy, Underwood słyszał dzwięki słabej, jakby odległej muzyki, której pochodzenia nie był w stanie wyjasnić, gdyż ruiny kaplicy znajdowały się na odludziu. Tom Brown również syszał te dzwięki, Natomiast brat Underwooda nie, choć szedł tuż za nimi.
Podczas pierwszego wieczoru Wszystkich Swiętych spędzonego w Minsden wraz z Tomem Brownem i jeszcze jedna osoba, niejakim Derekiem Clarke, Underwood i jego towarzysze ujrzeli na murze cos przypominajacego biały swietlisty krzyż, choć przyznawali, że mógł to być złudny blask księżycowego swiatła, uznali jednak zjawisko za warte odnotowania.
Okolicznosci smierci Hine'a były dosc niezwykłe. po tym jak zrezygnował z dalszej kariery prawniczej, rozmawiał pewnego razu z kilkoma znajomymi na stacji w Hitchin. W pewnym momencie powiedział od niechcenia "Zaczekajcie chwilę" i wszedł na tor, prosto pod pociag. Zginał natychmiast. pozostawił list zaadresowany do miejscowego koronera.

=] to by było na tyle, ile znajde tyle jeszcze dodam, pozdrawiam Mr. Green

_________________
a życie pozostawie bez komentarza..
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2891618
panienka_wierzba Płeć:Kobieta
Aktywista
oszukajka *^-^*
Aktywista


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 06 Cze 2003
Posty: 2867
PostWysłany: Pon 27 Wrz, 2004 09:40    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

wiecie poznajdowałam tego w choelre =] jezeli nie będzie sie podobało moderatorowi owego działu (niestety nie pamiętam ktoosz nim jest) to po prostu usunie moje posty i zostawi tylko adres do strony, mi tam obojętnie skąd mi tylko zależy żebyście się dowiedizeli o tych historiach Wink

___________________________________________________________________________

Samotne dziecko

Przypadek ten, badany przez Williama Rolla z Fundacji Badań Metapsychicznych w Karolinie Północnej i zrelacjonowany przez Andrew MacKenzie w jego ksiażce "Widzialne i niewidzialne", dotyczy pojawiajacej się wielokrotnie zjawy małego chłopca w bialym ubranku. Miało to miejsce w domu znajdujacym się w Grant na terenie Nowej Anglii. Zwiazana z tymi wydarzeniami rodzinę nazwano pseudonimem Berini.
9 marca 1981 roku pani Berini przebywała w domu wraz z dwojgiem dzieci z poprzedniego małżeństwa. Jej maż pracował na nocnej zmianie w fabryce.
We wczesnych godzinach rannych pani Berini zdawało się, że widzi swego syna przed drzwiami jego sypialni, ale po sprawdzeniu przekonała się że dziecko spi. Następnie postać, która poprzednio ujrzała, znów się pojawiła; pani Breini zorientowała się, że jest to chłopczyk o wiele niższy od jej piętnastoletniego syna; wygladał rrczej na osmio-, dziewięciolatka. Ubrany był w biała koszulę, krótkie spodenki i buty. Pani Berini obserwowała widmo prawie przez trzy godziny, gdy chodziło w tę i spowrotem po korytarzu. Nie czuła bynajmniej strachu i była całkiem spokojna.
Mniej więcej o tej samej porze 20 marca postać ukazała się znowu i tym razem odezwała się. Musiało to być przejmujace, gdy chłopiec powiedział: "Dokad ida wszyscy samotni ludzie?", a potem: "gdzie jest moje miejsce?".
23 marca pan Berini także ujrzała tę postać w sypialni. Odezwała się do niego, tłumaczac, że powtarzano kłamstwa i należy ujawnić prawdę. Pan Berini, podobnie jak żona, obserwował zjawę spacerujaca przez pewien czas w tę i spowrotem po korytarzu, aż wreszcie znikła.
Pewnego razu jedenastoletnia córka z poprzedniego małżeństwa pani Berini, Daisy, ujrzała w korytarzu zjawę i schowała się pod kołdra w łóżku swej matki. Najbardziej prawdopodobne przypuszczenie co do tożsamosci owej postaci to domniemanie, iż jest to widmo stryja pana Beriniego, który zmarł jako osmioletnie dziecko mniej więcej przed pięćdziesięciu laty.
Chociaż ojciej pana Beriniego, nie pamiętał w co ubrano jego brata do trumny, ktos z sasiadów wyraził przypuszczenie, że chłopca pochowano w ubranku do pierwszej komunii.
Pewnego razu zjawa uklękła na korytarzu tuż przed panem Berinim i najwyrazniej usiłowała podniesć leżacy tam chodnik. Pan Berini doszedłszy do wniosku, że duch czegos tam szuka, podniósł chodnik, a w końcu i klepkę i znalazł pod podłoga mały medalik. Ponieważ jednak medalik prawie na pewno wpadł tam podczas układania posadzki (deski były scisle ze soba spojone), a dom został wybudowany, gdy owo dziecko zaledwie przyszło na swiat, wydaje się mało prawdopodobne, by medlaik należał do chłopca.
Z kilku wypowiedzi zjawy można było wywnioskować, że kłamstwo, o którym chłopiec wspominał, dotyczyło jego brata blizniaka; widmo oskarzało go o "wyniesienie czegos z domu".
Zaszedł bardzo interesujacy przypadek zakłóceń telefonicznych (podobne przypadki towarzyszyły już nieraz zjawiskom paranormalnym). Pan Berini zadzwonił do swego ojca, by go uprzedzić, że jego zmarły młodszy brat prawdopodobnie mu się ukaże, gdyż wywnioskował to z pewnej wypowiedzi zjawy. Ilekroć padało imię chłopca, telefon odmawiał posłuszeństwa.
Z duchem wywiazały się pewne zjwiska przypominajace poltergeista: telefon stojacy przy łóżku pana Beriniego wielokrotnie przelatywał na drugi koniec pokoju, a drzwi stojacej w sypialni szafy raz po raz otwierwły się i zamykaly z trzaskiem. Pani Berini uważała, że mogło to być wywołane tym, iż nie zwracali na ducha uwagi. Starali się nie dostrzegać go, gdyż taka sugestię podsuna im ojciec Superior z parafii katolickiej.
Był to okres najbardziej intensywnego straszenia owej rodziny przez duchy, ale zdarzało się ono i kiedy indziej.
W maju 1979 roku pani Berini usłyszała w domu płacz i wołanie: "Mamo, mamo, to ja, Serena!". Powtórzyło się ono wielokrotnie i pan berini też je słyszał. Jego ojciec miał siostrzyczkę imieniem Serena, która zmarła w tym domu w wieku pięciu lat. (Należy zauważyć, że głos ducha należał raczej do dwuletniego dziecka).
Nazajutrz po usyszeniu przez pania Berini głosu Sereny jedno z jej dzieci z pierwszego małżeństwa omal nie umarło podczas operacji na skutek omyłki anestezjologa.
Kiedy głos ten usłyszano w czerwcu 1979 roku, poprzedził on wylew, ktoremu uległa babka pana Beriniego; wołanie rozległo się podobno także w noc przed jej smiercia, ktra nastapiła w listopadzie.
Pan Berini zobaczył we własnym domu jeszcze jedna zjawę: niska , zgarbiona, groteskowa postać w czerni, która miała ogromne stopy i przypominała diabła. Widmo mówiło "naprawdę obrzydliwe rzeczy", przede wszystkim na tematy zwiazane z seksem. Było też wiele zjawisk charakterystycznych dla poltergeista, ktre pan Berini wiazał z owa postacia; przez pewien czas przypuszczano, że zjawa może być widmem jego zmarłej babki, o której wspomnielismy wyżej. Zjawa byla najwyrazniej wsciekła na pania Berini i groziła że się z nia "porachuje"; oskarżała ja również o spowodowanie smierci jednego z jej synów, który zmarł na atak serca, rzekomo wywołany małżeństwem pana Beriniego.
Odnotowano także inne zjawiska, typowe dla poltergeista: swiatła, ktre same zapalały się i gasly, odcięcie dopływu wody, rozrzucanie poscieli i przemieszczanie się przedmiotów kultu religijnego.
Po mniej więcej szesciu miesiacach zjawiska te ustały, być może wskutek egzorcyzmów odprawionych w domu, a może dlatego, że działalnosć poltergeista po pewnym czasie zanika sama.
Państwo Berini poddali się testowi Wilsona i Barbera; jest to spis wspomnień i obrazów dziecięcych, pozwalajacy sprawdzić skłonnosci danej osoby do fantazjowania. Sposród 48 możliwosci pani Berini wskazała jedynie 2 a jej maż tylko 19. Pan Berini twierdził, że nigdy przedtem nie zetknał się z duchami i że wogóle nie wierzy w takie rzeczy.
William Roll, który kierował dochodzeniem z ramienia Fundacji zjawisk metapsychicznych, dokładnie przestudiował opisy przedstawianych zjawisk. Jego analiza wykazała, że istnieje wile prawdopodobnych wyjasnień, włacznie z przypuszczeniem, iż pod wpływem panujacych w niej napięć rodzina sama "stworzyła" owe fenomeny.

__________________________________________________________________________

Zabalsamowana w smole

W XVIII wieku niejaka panna Beswick mieszkała we dworze Birchen Bower w Hollinwood, który stanowi teraz częsć Manchesteru. W owym czasie dom otaczały pola i lasy, a do posiadłosci należały Rose Hill i Cheetwood. Po smierci włascicielki dwór popadł w ruinę. Beswick bya ekscentryczka, sama uprawiała ziemię, dopóki nie stała się na to zbyt stara.
Gdy w 1745 roku do panny Beswick dotarła wiesć o powstaniu jakobitów, dziedziczka sadziła że szkocka armia pod wodza księcia Karola przemierzy Anglię, domagajac się od włascicieli ziemskich oddania całego dobytku. Jak wielu innych bogatych ziemian, ukryła cenne przedmioty na terenie posiadłosci w sobie tylko znanych miejscach. i chociaż armia jakobitów nie dotarła na jej ziemie, panna Beswick nie wydobyła z kryjówek ukrytych skarbow.
Kilka lat pózniej doznała ogromnego szoku, byla otóż przekonana, że jej brat zmarł; tego samego zdania był lekarz, który stwierdził zgon. Gdy jednak panna Beswick zajrzała do wnętrza trumny, której wieko własnie przybijano, dostrzegła nagle u domniemanego nieboszczyka oznaki życia. Przedsiębiorca pogrzebowy przerwał swa czynnosć, a brata panny Beswick przeniesiono na łózko, gdzie leżał w stanie spiaczki przez kilka dni, po czym wyzdrowiał, by przeżyć jeszcze wiele lat.
Panna Beswick potwornie się bała, że może zostać pogrzebana żywcem. Napisała więc osobliwy testament. pozostawiła swoje dobra osobistemu lekarzowi, doktorowi White i jego potomkom, ale pod warunkiem, że po zgonie jej ciało nigdy nie znajdzie się pod powierzchnia ziemi. Ostatnia wola panny Beswick zawiera także warunek, by co 21 lat ciało jej powracało na tydzień do Birchen Bower.
Gdy panna Beswick zmarła, prawdopodobnie w 1768 roku, doktor White zadbał o to, by jej ciało zostało owinie w bandaże, tak, iż tylko twarz była odkryta a nastepnie zabalsamowane w smole. Zwłoki ofiarowano Muzeum Historii Naturalnej i były one wystawione na widok publiczny przez całe stulecie. Jednak w 1868 roku, delegaci Manchesterskiego towarzystwa Historii naturalnej, uznali eksponat za "nieporzadany". Panna Beswick została więc w koncu złożona na wieczny spoczynek na cmentarzu w Harpurhey.
Według relacji mieszkańców okolicznych wsi, życzenie panny Beswick, by jej ciało powracało do Birchen Bower co 21 lat, również zostało spełnione : zwłoki przewożono tam pięciokrotnie i zawsze składano je w spichrzu na starej farmie.
Po smierci panny Beswick jej duch ukazywał się wielu wiesniakom. Jak długo dwór stał, był podzielony na oddzielne kwatery i zjawa ukazywała się mieszkańcom w porze kolacji. Pojawienie się ducha zwsze poprzedzał szelest jedwabnej sukni. Następnie widać było, jak zmarła, ubrana w czerń, sunie przez kuchnię. Potem zjawa znikała, wchodzac zawsze w tę sama kamienna płytę.
Ducha panny Beswick widziano jeszcze bardzo wiele lat po smierci. W 1920 roku ukazał się w pobliżu studni przy kamiennym domku, do ktorego przeniosła się, gdy była zbyt słaba, by samotnie mieszkać we dworze. Wiesniaczka, która przyszła do studni po wodę ujżała stojaca tam damę. Twierdziła że zjawa była ubrana w czarny jedwab i miała na głowie, podobnie jak za życia, falbaniasty czepek. postwa ducha miała być pełna niechęci a nawet wrogosci.
Pojawiły się też liczne doniesienia o blasku bijacym ze stodoły, jakby sie w srodku paliło. Swiatło było widoczne przez szczeliny scian. Nigdy po takim wydarzeniu nie znajdowano wewnatrz stodoły sladów ognia. Legenda głosi, e w stodole została ukryta największa częsć skarbu panny Beswick. Jeden z okolicznych mieszkańców, imieniem Joe, znalazł tam szkatułkę napełnona zlotymi monetami, co zapewniło mu dostatnie życie, panuje jednak przekonaie, że większosci skarbw nigdy nie odnaleziono.

___________________________________________________________________________

Drewno ze starego statku

Sax Rohmer, twórca postaci Fu Manchu, wybudował sobie pomiędzy Reigate a Redhill w hrabstwie Surrey dom, który nazwał Little Gatton.
Ozdobne boazerie, meble i wszelkie inne wyroby z drewna znajdujace się się w domu pochodziły ze statku "Mauretania", który był ulubionym okrętem Rohmera. W rozmowie z Peterem Underwoodem, Rohmer wyjasnił, że podczas złej pogody drewno trzaska i skrzypi zupełnie tak, jakby znajdowało się na starym statku posrodku wzburzonego morza. Nawet goscie często przebywajacy w Little Gatton uważali to za nieco denerwujace.
W domu tym panowała smutna, złowróżbna atmosfera. Żona Saxa, Elizabeth przypomniała sobie wypadek, gdy pewna służaca (ktora nawiasem mówiac, zjawiwszy się po raz pierwszy w Little Gatton stwierdziła, że ogród przypomina jej cmentarz), zginęła tuż przed brama, potracona przez ciężarówkę. Na tejże drodze straciło w podobny sposb życie dwóch chłopców, młoda dziewczyna spłonęła w pożarze, pewien mężczyzna popenił w sasiednim domu samobójstwo , a ogrodnik powiesił się w ogrodzie.
Posiadłosć została sprzedana asowi torów wyscigowych, sir Malcolmowi Campbelowi, który wyznał potem Elizabeth, gdy w budynku wylecialy wszystkie szyby, że gdyby mógł odwołać poprzednia decyzję, nie kupiłby tego domu.

_________________________________________________________________________

Głowy z Hexam

W 1971 roku w ogrodzie w domu w Hexam znaleziono dwie kamienne głowy, które były przyczyna występowania zjawisk nadprzyrodzonych w każdym miejscu, gdzie je umieszczono.
W domu, w którym owe głowy odkryto, zaczał pojawiać się jakis stwór przypominajacy częsciowo człowieka-częsciowo owcę i trzeba było uspokajać przerażone nim dzieci. Rodzina wyprowadziła się stamtad.
Głowy odesłano do muzeum w Newcastle, aby zbadała je Anne Ross; pani doktor natychmiast odczuła obecnosć zwiazanej z nimi istoty, choć była bardzo wprawna w wykrywaniu tego typu oszustw.
Głowy znajdowały się w jej domu i pewnej nocy pani Ross poczuła przerazliwy chłód i ujrzała na progu czarna sylwetkę wilkołaka, wysokosci około dwóch metrów. Postać opusciła pokój a pani doktor Ross podażyła za nia po schodach na doł; w połowie drogi zjawisko przeskoczyło przez poręcz do hallu na dole i uciekło na tyły domu.
Wkrótce potem doktor Ross i jej maż powrócili z wyprawy do Londynu i zastali dzieci ogarnięte wielkim przerażeniem. One rownież widziay owa postac; zjawa i tym razem zaczęła biec po schodach, a następnie zeskoczyła w doł i schowała się na tyłach domu. Inni członkowie rodziny; a nawet domowy kot , zdawali się wyczuwać czyjas obecnosć; zjawiska przypominajace poltergeista rozpoczeły się od tego, że dzrwi same zamykały się z trzaskiem.
Dr Ross postanowiła pozbyć się głów, ale kolega, który zazwyczaj jej pomagał, urzawszy kamienne głowy oswiadczył, że nie chce mieć z nimi do czynienia. W końcu doktor chemii, Don Robins, zabrał głowy i odkrył, że zawieraja wysoki procent kwarcu. Zainteresowało go przypuszczenie, że struktury kryształu moga kumulować energię.
Głowy zostały zakopane w ziemi, ale spowodowały różne zakłócenia na terenie, gdzie je pogrzebano. Stosunkowo niedawno przepadły bez sladu.

_________________________________________________________________________

Zaklęte lustro

Amerykańskie małżeństwo, Tim i Judy Corwina, odziedziczyło po babce Tima szafę na ubrania. Dzieje owej wielkiej szafy były nieznane, ale przypuszczano, że pochodzi ona z poczatku XIX wieku i że babka przed wieloma laty otrzymała ja w prezencie slubnym.
Szafę umieszczono w drugiej sypialni w domu Tima i Judy; speniała ona czasowo rolę pokoju dziecinnego; przebywał tam ich niedawno narodzony synek.
Raz czy drugi Judy zajmujac się dzieckiem dostrzegła dziwne migotliwe swiatło, wydobywajace się z lustrzanych drzwi szafy; za drugim razem dojrzała w lustrze odbicie jakby wychylajacej się z niego starej kobiety. Zjawa była ubrana w suknię z wysoka stójka i bialy kapelusz. Kobieta popatrzyła prosto na Judy, a ta przerażona uciekła z pokoju.
Judy opowiedziała o tym mężowi, ale on nie dojrzał w lustrze niczego oprócz własnego odbicia. Pewnegho wieczoru wspomnieli o zjawie rodzicom Tima. Jego matka przypomniała sobie wówczas, że gdy była bardzo młoda, dostrzegła pewnego razu dziwne migotliwe swiatło płynace z lustra i ujrzała w nim cos niezwykłego, nie byla to jednak kobieca postac dostrzeżona przez Judy. Prawdę mówiac matka Tima zupełnie zapomniała o tym wydarzeniu, dopóki opowiadanie dwojga młodych nie pobudziło jej pamięci.
Matka Tima ujrzała w lustrze sama siebie idaca po ulicy i rozmawiajaca z sasiadka; przypominało to odtworzenie sceny nagranej na tasmie video. Potem matka Tima przypomniała sobie kilka innych obrazów widzianych w lustrze, a także rozmowy na ten temat, jakie prowadziła z bratem Wayne'em, on również widywał w nim różne obrazy. Kiedy pamięć matki Tima uległa odblokowaniu, przypomniała sobie niezwykłe wizje, ktre ogladała przed kilkudziesiecioma laty; wydawało się wprost niewiarygodne, że mogła o nich zapomnieć. Matka Tima ujrzała w lustrze walczacych amerykańskich żołnierzy w strojach identycznych z mundurem jaki nosił jej brat Wayn'e wstapiwszy do armii. Patrzac w lustro, ujrzała smierć swojego brata, choć dopiero dwa miesiace pózniej do rodziny dotarła wiesć, że zginał w akcji. Potem już nigdy nie zbliżała się do tej szafy.

_________________________________________________________________________

Powrót studenta

Bob i Kathy wprowadzili się do nowoczesnego blizniaka w niewielkiej miejscowosci w Lancashire. Żadne z nich nie interesowało się zjawiskami paranormalnymi i nie miało wczesniej doswiadczeń w tym zakresie. Byli więc tym bardziej zaskoczeni, gdy okazało się że wraz z domkiem weszli w posiadanie ducha.
Wkrótce po wprowadzeniu się do blizniaka Kathy zmywała w kuchni, gdy nagle dostrzegła cień przesuwajacy się za oknem. Wyjrzała więc i zobaczyła pozornie całkiem realna postać młodzieńca w sfatygowanych spodniach z brazowego welwetu, brudnoszarej kurtce i zabłoconych ciężkich butach. Strój był mniej więcej współczesny i prawdę mówiac, możnaby owa postać wziać za chłopaka z pobliskiej farmy. Kathy przygladała się, jak szedł przez ogród w stronę żywopłotu z głogu. Wybiegła z domu, żeby się dowiedzieć, czemu ów młodzian włóczy się po jej ogrodzie, ale nie było już po nim sladu.
W ciagu następnych tygodni zjawisko powtarzało się wielokrotnie. Postać zawsze szła ze spuszczona głowa, patrzac w ziemie. Zbliżała się do tylnych drzwi domku, ale zamiast do nich zastukac, jak wyraznie miała zamiar, odwracała się i przechodziła na tyły ogrodu. Kathy widziała jak chłopak przedostawał się przez gęsty żywopłot na sasiednie pole, posrodku ktorego znikał. Czasami mignał jej tylko cień postaci w jednym z punktów stałej trasy widma, niekiedy było ono niewyrazne i jakby przezroczyste, kiedy indziej zas młodzieniec wygladał bardzo naturalnie. Zawsze był tak samo ubrany, miał identyczny wyraz twarzy i poruszał się po tej samej drodze.
Kathy nie opowiadała o zjawie swoim dzieciom, gdyż nie chciała ich straszyć. Jej maż, chociaż okazał żonie zrozumienie, sam nigdy nie widział owej postaci i pozostał wobec całej sprawy sceptycznie nastawiony.
Przybywszy z wizyta w niedzielne popołudnie, rodzice Kathy wysiedli z auta i zbliżali się do domu, gdy ujrzeli postać młodzieńca idacego w tym samym kierunku. Udali się za nim na tyły domu i dotarłszy tam, przekonali się, że tylne dzrzwi, prowadzace do jadalni sa uchylone. Nie chcac przeszkadzać komus, kogo wzieli za goscia córki, zbliżyli się ostrożnie. Nie ujrzeli już ponownie ducha, a żadna z osób przebywajacych w domu wogóle go nie dostrzegła.Bob, Kathy i dzieci pili własnie kawę po lunchu, gdy rodzice zastukali do drzwi. Matka Kathy spytała kim jest ów nieznajomy gosć i dowiedziała się że nikogo poza nimi nie było. oboje rodzice Kathy zgodnie twierdzili, że szli scieżka za jakims młodzieńcem, którego dokładnie opisali. Kathy natychmiast zorientowała się że chodzi o zjawę, która ona sama widywała. Ucieszyła się , gdyż wydażenie dowiodło, że nie był to wyłacznie twór jej wyobrazni.
Minęło kilka miesięcy i ów mężczyzna więcej sie nie pojawił. Wspomnienia Kathy zaczęły się zacierać. Nieoczekiwanie po upływie roku, gdy Kathy stała przy tylnym oknie kuchni patrzac na kwiaty, ujrzała nagle przechodzaca obok zjawę.
Trzy dni pózniej Kathy i jej rodzice siedzieli na patio na tyłach domku, gdy nagle młody człowiek ukazał się na scieżce i zaczał na oczach wszystkich przechadzać się po ogrodzie. Matka Kathy zawołała cos do niego, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Obie, Kathy i jej matka ruszyły za zjawa i ujrzały, że znika, podobnie jak to było zawsze. Prawdę mówiac żadna podjęta przez kathy próba przyciagnięcia uwagi widma nie dała rezultatu. Postac odbywała tylko raz po raz identyczna wędrówkę. Udało się jedynie ustalić, iż zjawa pojawia się wyłacznie w pazdzierniku.
Poważnie zaniepokojony o żonę Bob zwrócił się wtedy o pomoc do instytutu Badań Metapsychicznych. Pracownik instytutu, prof. Colin Gardner, opublikował nastepnie sprawozdanie z owych wydarzeń w ksiażce Ghost Watch (Czyhajac na duchy). Udało mu się przeprowadzic sledztwo w tej sprawie.
Zanim domek został wybudowany, teren należał do gruntów farmy, w których skład nadal wchodziły pola na tyłach owego domku. Niegdys biegła tędy scieżka przecinajaca ziemie farmy, dokładnie tam, gdzie obecnie znajdował się dom i ogród. Po tej własnie dróżce przechadzała się zjawa.
Wydaje się, że mieszkajace na farmie małżeństwo zachęcało swego syna, żeby studiował a nie trudnił się praca na roli. Chłopak poszedł za ich rada, i udało mu się dostac na uniwersytet. Jednak miał tam poważne kłopoty i często wędrował scieżka przez pola ze spuszczona głowa, próbujac podjac jakas ważna decyzję. Jak to często bywa w przypadku młodych ludzi, rodzicom nie udało się dotrzeć do syna i pomóc mu; mogli tylko mieć nadzieję, że chłopak sam upora się ze swym problemem. Niestety stalo się inaczej : pewnego popoludnia w pazdzierniku ich syn rzucił się do stawu i utonał.

_________________________________________________________________________

Edgehill

Pod Edgehill w Warwickshire stoczono pierwsza większa bitwę w angielskiej wojnie domowej w 1642 roku; w walce uczestniczyło 14 000 zbrojnych. Wkrótce po bitwie, przez cztery ostatnie noce tygodnia, wiele osób odwiedzajacych pole walki mogło ogladać odtworzenie owego starcia.
Jak napisano w opublikowanej w owym czasie broszurze "Wielki to cud z nieba, że widziano cienie zmarłych i slyszano straszliwy zamęt wojenny i szczęk bitwy na Edge-Hill w pobliu Keiton w Northamptonshire w roku Pańskim 1642..." Król Karol I posłał kilku znamienitych mężów, by osobiscie zbadali prawdziwosć owego zjawiska, oni zas uroczyscie przysięgli, że istotnie byli swiadkami tego wydarzenia.

___________________________________________________________________________

Klątwa płaczącego chłopca


Około roku 1985 tajemnicze pożary domów przukuły uwagę większosci ludzi. Najbardziej tajemniczym faktem, był ten, że w prawie wszystkich tych pożarach w większosci domów nie ocalało nic, oprócz tajemniczego obrazu płaczacego chłopca. Tajemnicze pożary zaczęto nazywać "Klatwa płaczacego chłopca".
Obraz przedstawiał portret chłopca sieroty namalowanego przez Hiszpańskiego malarza. Dziwnym trafem po ukończeniu obrazu pracownia malarza spaliła się doszczętnie a chłopiec z obrazu niedługo potem zginał zabity przez samochód. Obraz był jednym z masowo kopiowanych obrazów w Wielkiej Brytanii, mimo że oryginał jest tylko jeden, klatwa spoczywa na każdej kopii. Panuje przekonanie, że klatwa dosięgnie tylko tego posiadacza obrazu, który będzie wiedział o klatwie spoczywajacej na płótnie.
Niektórzy twierdza że obrazy sa nawiedzone przez ducha namalowanego na nim chłopca sieroty. Osoby które dowiaduja się o klatwie, czym prędzej sprzedaja lub pozbywaja się obrazu.
Pewien mężczyzna opowiada jak jego dziadek , który żył a Davenport (USA) w latach 80-siatych posiadał kopię obrazu płaczacego chłopca. Mężczyzna ten jako dziecko odwiedzał często swego dziadka, a dom w którym przebywał był zawsze bezpieczny i przytulny, za wyjatkiem obrazu, który przyprawiał go o dreszcze. Wciaż wydawało mu się że chłopiec z obrazu obserwuje go, gdziekolwiek by się nie poruszył. w roku 1983, dziadek mężczyzny wyjechał z miasta na jakis czas a gdy wrócił zobaczył że jego dom spłonał doszczętnie. Zniszczeniu uległo wszystko, poza albumem ze zdjęciami wnuka i obrazem płaczacego chłopca.



Mężczyzna słyszał wiele razy tę historię z ust swojego dziadka, lecz nigdy w nia nie wierzył, sadził bowiem że dziadek go nabiera i chce nastraszyć. Jednak gdy usłyszał tę historię z ust innych ludzi, którzy doswiadczyli podobnych zdarzeń a ich domy spłonęły zaczał się poważnie zastanawiać nad autentycznoscia tej historii..
Jakis czas potem dowiedział się że dziadek sprzedał obraz płaczacego chłopca na wyprzedaży staroci. Ciekawe kto teraz jest włascicielem przeklętego obrazu.....

_________________________________________________________________________

Trupia świeca

Niezwykłym zjawiskiem, jednym z najczęściej odnotowywanych jest Canwyll Corph, czyli trupia świeca. Zgodnie z legendą rozmiary owej świecy wykazują wiek osoby, która ma umrzeć. Im większa świeca tym starszy człowiek. Jeżeli ukazują się dwie świece, duża i mała, oznaczają śmierć matki i dziecka. Gdy płomień jest biały – umrze kobieta, gdy czerwony – mężczyzna.
Pewnej nocy, kobieta, mieszkanka Walii doglądała ciężko chorej siostry. Prócz nich były w domu tylko dzieci, gdyż mąż gospodyni przebywał w domu dla obłąkanych w Cardiff.
Położyła właśnie dzieci do łóżek i ustawiła świece na podłodze, chcąc się sama położyć, gdy nagle rozległ się głośny szelest, jakby po podłodze przesunął się całun i świeczka zgasła. Jednak ku zdumieniu kobiety pokój nie pogrążył się w mroku, oświetlało go słabe światło jakby tlącego się knotka. Obejrzawszy się za siebie, kobieta ujrzała starego Johna Richardsa, który nie żył już od dziesięciu lat. Trzymał w ręku trupią świecę i patrzał na nią przerażającym nieruchomym wzrokiem, co sprawiło iż krew zastygła jej w żyłach. Gdy odwróciła się od zjawy, obudziła swego najstarszego synka i spytała go: „Widzisz starego Johna Richardsa?”, „gdzie?” – rzekł chłopiec przecierając oczy. Kobieta wskazała na ducha, a dziecko tak się przestraszyło jego widokiem, że krzyknęło: „Chciałbym umrzeć”. Wówczas duch zniknął wraz z trupią świecą. Stojąca na podłodze świeczka znów zapłonęła jasnym płomieniem, a następnego dnia chora siostra zmarła.
Podobny fenomen odnotowano w londyńskim szpitalu, gdzie pielęgniarki zauważyły błękitnawy płomień w ustach na krótko przed jego śmiercią. Padło przypuszczenie że mógł to być płonący wodór, produkt zachodzącego już wewnątrz ciała rozkładu.
Inna opowieść o trupiej świecy pochodzi od Mauricea Griffitha, który był niegdyś nauczycielem w Pontfaen w hrabstwie Pembrokeshire, a następnie kaznodzieją w kościele baptystów.
Griffith schodził z Tre-Davydd, i ze wzgórza ujrzał światło w niżej położonej dolinie. Zdziwiło go to. Sądził, iż może to być światełko tego rodzaju, jakie podobno ukazywały się przed pogrzebem, ale w gruncie rzeczy nie wierzył w takie opowieści. Zauważył, że czerwony ognik tkwił nieruchomo przez jakieś piętnaście minut na drodze prowadzącej do kościoła. Griffith zaobserwował, że światełko ostatecznie przeniknęło na cmentarz, a potem do wnętrz kościoła. Stamtąd powróciło na cmentarz gdzie wreszcie zniknęło.
Kilka dni później zmarł mały synek pana Higgona z Pontfaen. Kondukt pogrzebowy stał przez piętnaście minut w tym miejscu, gdzie poprzednio zatrzymało się światło. Co więcej, dziecko zostało pochowane dokładnie w tym miejscu, nad którym unosiło się światło po wyjściu z kościoła.

_________________________________________________________________________

Człowiek w żelaznej klatce

W 1865 roku rodzina, która zatrzymała się w domu Place du Lion d’Or we francuskim mieście Lille, obudziła się w nocy, słysząc krok dochodzące z pokoju na górze.
Okazało się ze był to pusty, nie zamieszkały pokój.
Podczas pobytu w Lille poinformowano ową rodzinę , że w tym domu straszy, ale przybysze prosili lokalnych mieszkańców o nierozprzestrzeniane tych pogłosek, żeby nie wystraszyć służby.
Słysząc znowu owe kroki, matka rodziny spytała pokojówkę, kto mieszka w pokoju na górze, ale ponownie usłyszała, że pokój j jest pusty. Po tygodniu większość francuskiej służby dowiedziała się o duchu i postanowiła opuścić dom.
Przez ten czas wyszło na jaw, iż w pokoju , w którym rozlegały się stąpania, stała niegdyś żelazna klatka i kogoś w niej więziono. Panowało przekonanie, że w budynku straszy duch owego więźnia.
Angielskie pokojówki ujrzały zjawę przechodzącą przez ich pokój i przeraziły się. Członkowie rodziny również widzieli wysoką, chudą postać, ale przypuszczali że ktoś płata głupie figle. Szybko jednak przekonali się, iż podejrzewana przez nich osoba już dawno głęboko śpi. Służąca zapewniła, że to jest właśnie postać, którą widziała poprzednio.
Mieszkający w pobliżu państwo Atkyns złożyli owej rodzinie wizytę. Na krotko przed odjazdem żartowali ze wszystkich historii o duchach. Pani Atkyns postanowiła spędzić noc w nawiedzonym domu. Towarzyszył jej ulubiony pies – terier.
Następnego dnia wstała wystraszona i niespokojna, ujrzała bowiem jakiegoś intruza, do którego pies bał się zbliżyć.
Mówiono iż człowiek w żelaznej klatce był prawowitym dziedzicem owej posiadłości i zniknął w tajemniczych okolicznościach.
Legenda głosiła, że został przez swego wuja uwięziony w żelaznej klatce, a następnie zamordowany.


Trochę zbyt dużo napisałam (wkleiłam) wszystko pochodzi ze źródła o adresie http://www.fireholder.com mam nadzieję, że nie zanudziłam Was zbytnio =] i polecam gorąco przejzenie stronki ^^

_________________
a życie pozostawie bez komentarza..
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2891618
Girl Zone Płeć:Kobieta
Junior
Junior


Dołączyła: 12 Wrz 2004
Posty: 111
PostWysłany: Pon 08 Lis, 2004 09:30    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

ja czytałam to wczoraj gdześ o 19-18 i
nikogo nie było w domu (prócz mnie i psa).
normalnie bałam sie spac ,poruszac sie po domu
a najgorsze myć sie
( obsesje ze ktos sie włamie i mnie zabije)
głupia jestem ale nic nie poradze

_________________
Na twarzy uśmiech
a w sercu ból
to najtrudniejsza z życiowych ról...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
9927062
Malvina Płeć:Kobieta
Aktywista
Aktywista


Dołączyła: 24 Cze 2004
Posty: 1061
PostWysłany: Pon 08 Lis, 2004 12:30    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

Ja jak byłam młodsza to po horrorach bałam się nawet isc do swojego pokoju...a potem jescze wykompac się...;p A jeszcze jak w filmie była scena że ktoś np. kogoś dusi pod prysznicem(często takie są ) to normalnie serce mi stawalo;p Spać to ja się nigdy nie bałam...biggrin
Jak się robi tą Mary??:>
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
elfkaNenar
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Pon 08 Lis, 2004 14:02   

Dzisiaj ogladałm coś co tu można zaliczyć

Pewna kobieta nazwijmy ją Sylwia czekała pod restauracją na taksówkę. Zepsół jej się samochów i musiała pojechać do warsztatu. Podszedł do niej mężczyzna i przedstawił się jako Brad. Zaoferował podwózkę, ona się zgodziła. Jechali starym dostawczym fordem z lodówką na tyle. Brad naprawiał lodówki kochał to całym sercem, tak jak swoją byłą żonę, która od niego odeszła. Sylwia za bardzo mu ją przypominała. Zamiast jechać w stronę punktu napraw zawiózł ją nad jezioro. Sylwia się wyrywała, ale i tak ją zamkną w lodówce. Wyrzucił nad jezioro. Wrócił rozstrzęsiony do domu, wszystko zwalił na żonę i poszedł do lodówki wyjąć piwo. Zamiast piwa z lodówki wyłoniła się blada i pomarszczona ręka kobiety. Zamknął i otworzył jeszcze raz lodówkę, było tylko piwo.
Nastpnego dnia poszedł do pracy, naprawiać lodówkę. Przy każdej lodówce słyszał krzyk Sylwii "WYPUŚĆ MNIE", otwierając lodówkę widział zwłoki kobiety. Zwolnił się i przez miesiąc leżał w łóżku, nie wychodząc. Kolega przynosił mu jedzenie. po miesiącu wstał i okazało się, ze wszystko ustało. poszedł do baru się upić. Zaczął podrywać panienkę i go wywalili na zbity pysk. pomogła mu stać piękna blondynka, która poprosiła o podwiezienie do domu. Zgodził się i jechał jak kierowa. Kiedy byli koło jeziora zapytał czemu akurat tamtędy, ona stwierdziła, ze może woli trasę widokową i zaczęła go całować. Zasnął. Ubudził się w jej objęciach w ciasnym miejscu, którym okazała się lodówka. Obok niego leżała Sylwia. Wyłowiono ich po kilku dniach razem w lodówce. Martwych.
Powrót do góry
Agnieszka
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Sob 13 Lis, 2004 23:18   

eee... haha to jeszcze nic... ja to byłam kompletnie szurnieta. PAmietam 2 lata temu ogladalam szczeki i potem bałam się iśc do kibla bo myslałam ze wyskoczy mi z niego rekin i mnie pozre!! wszyscy ze mnie gnili:( biedactwo

UU o tej Sylwi az mnie zatrzesło..
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 2 z 2 Idź do strony Poprzedni  1, 2
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku
Oznacz temat jako nieczytany

Skocz do:  

Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group

| Dzieci OnLine | Suwałki | Gry online | Maluch |