Dzieci OnLine

[elfkaNenar]

Jak w temacie, największe wasze wpadki i najśmieszniejsze zarazem jakie zaliczyliście to ja zacznę kilkoma:

Kiedyś no cóż byłam trochę wstawiona i znajomy zapoznał mnie z krową z którą po chwili prowadziłam konwersację. Krowa nie byla zbyt rozmowna, ale była dobrym słuchaczem.

Jak byłam mała to niezbyt umiałam pływać i wypłynęłam sobie na slowacji na basen, bo pisało 1,43... nie uwzględniłam, ze mogą miec inną jednostkę czy coś i płynę sobie i chcę na środku stanąć i odpocząc... zapadłam się ze 2 metry pod wodę, ale wypłynęłam i cała zestrachana dopłynęłam do drugiego brzegu.

Na obozie harcerskim krzyczałam przez sen "Robert nic ci nie jest?" gdy obok znajdowali się chłopcy wśród nich Robert.

Mysląc, że to szampan dla dzieci wypiliśmy z kuzynem z litr jakiegoś alkoholu. Dodzis nie wiem co to było.

Jak mnie najdzie wena to dodam inne i śmieszniejsze...

Jak w temacie, największe wasze wpadki i najśmieszniejsze zarazem jakie zaliczyliście to ja zacznę kilkoma:

Kiedyś no cóż byłam trochę wstawiona i znajomy zapoznał mnie z krową z którą po chwili prowadziłam konwersację. Krowa nie byla zbyt rozmowna, ale była dobrym słuchaczem.

Jak byłam mała to niezbyt umiałam pływać i wypłynęłam sobie na slowacji na basen, bo pisało 1,43... nie uwzględniłam, ze mogą miec inną jednostkę czy coś i płynę sobie i chcę na środku stanąć i odpocząc... zapadłam się ze 2 metry pod wodę, ale wypłynęłam i cała zestrachana dopłynęłam do drugiego brzegu.

Na obozie harcerskim krzyczałam przez sen "Robert nic ci nie jest?" gdy obok znajdowali się chłopcy wśród nich Robert.

Mysląc, że to szampan dla dzieci wypiliśmy z kuzynem z litr jakiegoś alkoholu. Dodzis nie wiem co to było.

Jak mnie najdzie wena to dodam inne i śmieszniejsze...

[Femme Fatale]

Hm... XD
Pamiętam, jak byłam mała... Jakoœ z 7, 8 lat. Byłam u znajomych rodziców na imprezie urodzinowej, na wsi. Ci znajomi rodziców majš dzieci, dwie dziewczynki i chłopca. No i nas, dzieciaków, zagonili do domu, żebyœmy się bawili, a oni imprezowali na całego w ogrodzie. No ale po godzinie znudziło się nam bawienie w chowanego po całym domu, więc me wpadła na znakomity pomysł wrzucenia œlimaka na głowe solenizantki. No i oczywiœcie reszta wesołej grupki się zgodziła. Zbiegliœmy do ogrodu pod pretekstem wzięcia słodyczy, a następnie skierowaliœmy kroki do ogródka z warzywami. Tam, nałapaliœmy po kilka tych œlimaków, poukładaliœmy na talerzyki z uprzednio położonym na nich ciastem i wróciliœmy do domu. Usadowiliœmy się w wygodnych pozach na balkonie i czekaliœmy na dogodny moment. No i po kilkunastu minutach rozmów przy stole, doroœli [nareszcie! jak ta nasza euforia wyglšdała, hoho XD] wstali, żeby zaœpiewać "sto lat". Słyszeliœmy kroki na schodach, a to znaczyło, że solenizantka idzie z tortem urodzinowym. No i ja teoretycznie byłam tuż nad niš, więc wzięłam się do rzeczy. Tylko był jeden problem - ja od dziecka bałam się dotknšć œlimaka, ja nawet ich nie zbierałam w tym ogródku, tylko chłopcy to za mnie zrobili. No i ja, mšdra głowa, zaczęłam z talerzyka stršcać... Tzn. zsuwać te œlimaki, tylko one się z deczka przyssały, więc zaczęłam machać tym plastikowym talerzykiem. No i, ku mojej radoœci, œlimaki się oderwały. Tylko, że to miał być jeden œlimak i to na koku tej kobiety, babci - solenizantki. A wyszło tak, że - wierzcie mi lub nie - jeden œlimak faktycznie spadł jej na głowę, drugi spadł za dekolt a pozostałe dwa wleciały w puch bitej œmietany w torcie.
Teraz wydaje mi się to œmieszne ale wtedy... Ryczałam jak bóbr. ;p

Może coœ dopisze po szkole, bo zaraz się spóŸnię. ;p

[::PtyLuQ::]

Hmm... Śmieszne ? Proszę bardzo .
Tak dawno z byłym kolegą jak miałem 6 lat, znależliśmy opone od samochodu . Toczyliśmy ją, aż wreszcie wypuściliśmy na drogę pod auta . Auta trąbią, chamują, a my oczywiście uciekamy (mieliśmy czekać, aż ktoś z auta wyjdzie i zacznie się drzeć?) .

[Femme Fatale]

No, to ja jeszcze dopiszę.

Ostatnio kupowałam pepsi w sklepiku szkolnym i stała obok mnie jedna z koleżanek [a przynajmniej tak mi się wydawało, że to była ona]. No i ja biorę tę pepsi i chcę zapłacić, ale nie mogę odpišć rzepa od portfela. Podaje [nie patrzšc oczywiœcie] koleżance pepsi i takim doœć władczym tonem - Potrzymaj. - a tu żadnej reakcji. Zaczynam się szarpać się z tym portfelem, taka zestresowana bo każdy chce sie dopchać do tego sklepiku... I znowu, poirytowanym głosem - No bierz! - i patrze na niš zła, a tu taka niziutka [jeszcze niższa ode mnie *^^*], malutka, przestraszona pierwszoklasistka... XDDD A jak sie potem okazało - koleżanki sobie odeszły, bo zbyt tłoczno było... ==" A ja się wstydu najadłam. XD

Aaallbooo...

U nas w bibliotece, na stole, na takim-wielkim-styropianowym-czymœ jest makieta naszego osiedla. No i ja chciałam pokazać swojš drogę do szkoły... No i idę sobie idę [palcami], pokazuję którędy muszę iœć... No i w pewnej chwili zaczepiłam palcem o drzewo. No i ja taka z deczka zmieszana, rozglšdam się, czy któraœ z bibliotekarek zauważyła, ale na szczęœcie nie! XD Więc łapię za to drzewko i z panikš staram się je wcisnšć w styropian, a tu wszyscy zaczynajš się œmiać... No i wtedy zdałam sobie sprawę, że wykałaczka, na której trzymała się korona drzewa, złamała się... I ja taki burak, cofam się z takš niby-beztroskš minkš i wylatuję z tej biblioteki jak z armaty.. XDD

Lekkie zmieszanie w obu sytuacjach, ale potem się œmiałam.

[Weronika]