| Dzieci OnLine | Suwałki | Gry online | Maluch |

Dzieci OnLine  Strona Główna Dzieci OnLine
Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego, o czym milczy.

RegulaminRegulamin   FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Poprzedni temat :: Następny temat
Za młoda, by doswiadczyć
Autor Wiadomość
Eithne Płeć:Kobieta
Debiutant
Debiutant


Dołączyła: 24 Mar 2005
Posty: 41
PostWysłany: Pią 25 Mar, 2005 00:44   Za młoda, by doswiadczyć Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

To co tu wkleję jest nowelką bądź opowiadaniem, zależy jak kto na to spojrzy i bardzo bym chciała by uzyskało jak najwięcej ocen. Zależy mi na tym...

Za młoda, by doświadczyć....
…bólu.
10 maja
Mówię póki mogę… Bo… moja melodia życia się kończy…

Jestem za młoda.. Jestem za młoda i słaba by przez to przejść. Wiem, że te zwierzenia powinnam zacząć jak każda nastolatka w moim wieku. Czyli zapewne coś w stylu:
Nazywam się Anastazja mam 14 lat. Lubię tańczyć, chodzić na dyskoteki i uganiać się za chłopakami. Jestem zwariowaną nastolatką i od dziś postanowiłam pisać pamiętnik. Ładnie to wszystko brzmi. Tak ślicznie! Tylko z tego wszystkiego to prawdą jest to, że mam na imię Anastazja. Cóż nie lubię jednak chodzić na dyskoteki, a tańczyć nie umiem, ani nie jestem zwariowaną nastolatką. Zapomniałabym! faktem jest tez to, że mam 14 lat... Słabnę z każdą chwilą... Jestem chora na nieuleczalną chorobę i czekam...
Na co?? Na śmierć?!?
Cierpię na zanik mięśni... Od dawna?? Może od 3 lat…
Jak m mięśnie całkowicie zanikną to umrę. Och jakie to jest dziecinne zdanie. Jak mi całkowicie zanikną... Też coś! Ale jednak tak umrę...
Czasem zastanawiałam się jakie jest życie po śmierci,. Byłam tego bardzo ciekawa. Teraz już nie... Chciałabym żyć normalnie jak każda nastolatka i mieć siłę...
Teraz jestem w szpitalu. Próbują mnie leczyć, bo w początkowym stadium wykryli tę chorobę więc ponoć można ją zaleczyć...
Ponoć wtedy nie będzie postępu. Ale ja i tak słabnę. Już nie mogę chodzić jeżdżę na wózku inwalidzkim... Ledwo piszę... Ale wczoraj poprosiłam mamę, żeby przyniosła mi z domu ten stary dyktafon. Tak mam tylko ją... Ojciec odszedł od nas tuż przed moim urodzeniem więc go nie znam. Mama jest słabo zarabiająca nauczycielką. Było nam w życiu czasem ciężko, ale byłyśmy razem... Jakoś nam się udało.
A teraz???
Co będzie teraz.. Ona beze mnie nie poradzi sobie sama...
To jest takie straszne...
Jak ja bym chciała żyć...
Ale już zanikam... już wszystko ucieka mi przez palce...
Wysypuje się...
Za chwilę jak co dzień pielęgniarki podadzą mi kroplówkę wzmacniającą… Zapewne najpierw jeszcze zmienią wenflon. Nienawidzę tych wszystkich lekarzy. Wiem… wiem, że oni być może chcą nam dobrze. Być może to taka jest tylko ich praca. O jednak ich nienawidzę. Czemu??
Bo mogą żyć, bo maja dom, mają rodzinę.
Jak tylko dowiedziałam, się o chorobie to zaczęłam wrzeszczeć, że jest to niesprawiedliwe. Zaczęłam zadawać pytania do Boga CZEMU JA?!?! Teraz już tego nie robię. Wiem, że i tak nie uzyskam odpowiedzi…
Pamiętam jak byłam w pierwszej klasie podstawówki… Wtedy jeszcze żyłam jak każdy przeciętny człowiek. Było mi dobrze… Nie dobrze to za mało powiedziane było mi wspaniale. Potem jednak zaczęłam słabnąć i gasnąc w oczach… Nie dałam rady wejść po schodach, potem chodzić, pisać, jeść. Zresztą…
To wszystko to moje myśli…
Myśli które przekazuję na kasetkę w dyktafonie…
I jedna najbardziej wydzierająca się myśl…
Jedno pragnienie…
JA CHCEM ŻYĆ…
Mam ochotę kląć, bić i wściekać się. Tak chcę komuś zadać ból, żeby już nie uśmiechał się. Tak… jestem straszna… Ale ja nie chcę patrzeć na czyjąś radość…
Miałam już kilka operacji.. Miałam już tyle bólu…
No i oczywiście to jak budzę się z tej cholernej narkozy… Wszystko mi wiruje i mam ochotę wyrzygać… Nienawidzę… Nienawidzę już ludzi, którzy przychodzą do mnie z dobrymi intencjami… Pielęgniarki, lekarze, psycholodzy… Ale po burzy wściekłości przyjdzie spokój… Bezsilność… Wyciszam się wtedy.
Nienawidzę leków! One są straszne, te zastrzyki, które tylko pogarszają…
…stan mojej psychiki.
Wżerają się i bolą. Ale już nawet nie mam siły krzyczeć.
Koleżanka z sali Magda mówiła, że w ostatnim stadium choroby nie masz siły mówić. Ona jest szczęściarą. U niej wykryto to bardzo wcześnie i może jak ta cholerna siła wyższa pomoże to i przeżyje. Powiedziała, że jej marzeniem jest założyć fundację. Pokazać tym debilom z zewnątrz, że życie szpitalne nie jest takie jak pokazują na filmach. Ono jest gorsze… dużo gorsze.
Czasem przychodzi mama… stara się być tu codziennie. Ja odpowiadam jej, że nie warto. Ona też ma pracę i życie. A ja…
Ja tu naprawdę dam sobie radę…
Pamiętam jak dowiedziałam się o tym. Oczywiście było to robione postępkiem, ale tam…
Było to rok temu i leżałam w szpitalu na obserwacji. Lekarz wziął mamę na „pogadankę” ja podkradłam się by chodź skrawek rozmowy usłyszeć. A zresztą wszyscy tu tak robią. Bo psychologowie mówią, że nie dobrze, jest jak dziecko usłyszy to tak od razu. Ponoć to będzie dla niego cios.
Taa…
Jasne…
Przecież, każdy człowiek o zdrowych zmysłach nie lubi jak się owija w bawełnę, a (!) szczególnie chory. Taki jak my tutaj…
Tak więc podkradłam się i usłyszałam strzęp rozmowy:
- Pani córka będzie musiała jeździć na wózku. Nie możemy teraz przeciążać organizmu. Trzeba mieć nadzieję, że jeszcze jedna operacja i chemioterapia choć zatrzymają tą chorobę.
- A jest choć jakaś nadzieja?? – zapytała moja mama bardzo piskliwym głosem
- Nadzieja jest zawsze…
Bałam się?? Nie… choć miałam 12 lat i bardzo dużo rozumiałam jak na swój wiek.
Myślę, że gdybym miała jakąś przyjaciółkę, która by słuchała i naprawdę mnie rozumiała byłoby mi lżej…
Ale kto lubi zadawać się z jakąś tam ledwo żyjącą dziwaczką??
Nikt prawda??
Nikt…
Czy to mnie naprawdę „boli”?? Tak. Jestem wściekła i zła, że wszyscy się mnie boją. Chyba myślą, że tym się można zarazić.
Ale nie ta choroba przychodzi po cichu i znienacka…
Przychodzi i atakuje. Najpierw jest ta okropna i cholerna wściekłość i bezsilność. Potem pretensje do Boga i wszystkich wokół, a na koniec cisza…
Ja już przeżywam tę ciszę. Zapewne się powtarzam, ale o czym ja mam mówić.
Ale wierzcie mi, że chcę.
Chcę żeby te wszystkie bałwany, które tylko narzekają na życie i gadają „chcę umrzeć” zrozumiały, że życie…
…to coś pięknego.
To melodia i piosenka…
Jak ja bym chciała by moja melodia jeszcze trwała…
Chcę tańczyć w jej rytmie…
Ale już zwalniam i prawie przestaję… Nie mogę…
Choć uporczywie chcę…

…śmierci
27 maja
To już nie są słowa… To już są myśli… Bo umieram…

To co z tego do cholery, że wszyscy mi współczują?? Co to mi pomaga?? Czy oni nie mogą zrozumieć, że ja już nie chcę litości?? Ja chcę tylko żyć.
Tylko…
Chcę żeby to wszystko przestało boleć. Ból mnie dobija. Przez niego masz ochotę gryźć, krzyczeć, walić, bić tupać…
Tylko..
…to mi naprawdę nie przynosi ulgi…
I to jest straszne.
Wiem, że wszelkie niedogodności powinnam znosić w ciszy. Robić tak jak robił to pewien chłopak…
Był już w ostatnim stadium choroby. Bolało go... Dawali mu cały czas zastrzyki otępiające. Tzn. „głupi Jaś”. Żeby nie pamiętał… Umarł nie pamiętając nawet kim jest.
Ja będę chciała pamiętać jak będę umierać. Nawet jeśli mam robić głupie rzeczy czy drzeć się z bólu…
Chcę pamiętać, bo to będzie przecież moim ostatnim wspomnieniem. I niech będzie.
Nie chcę umrzeć we śnie. To głupie. Beznadziejne i takie… „ociekające wzruszeniem”. Nie!
Do cholery ja chcę umrzeć w dzień, albo przy zachodzie słońca… Albo w lesie…
Nie chcę by przychodziły wtedy do mnie przyjaciółki. To bez sensu. One i tak o mnie dawno zapomniały. To teraz lepiej by się nie pokazywały przy mnie. Nawet jak będę umierać.
Sama nie wiem czemu powiedziałam o nich „przyjaciółki”. One już niemi nie są…
No tak one są żywe i zdrowe.
No i czemu pomyślałam, to z taka ironią?? Nie to nie zazdrość…
Dobrze nie będę się okłamywać, bo nie powinnam. Szczerość… to przecież podstawa…
Tak zazdroszczę im…
I co do cholery!



…tylu życiowych cierpień.

1 czerwiec
Czy to koniec… Przecież powinnam zobaczyć światełko w tunelu… - moje myśli

Budzę się co chwila. Wiem, ze to już koniec. Tak koniec… Kropka. Teraz zapadam w śpiączkę. Tak, Magda miała rację, nie mogę mówić. Nie mogę się poruszyć, krzyknąć. Nie mam już prawie mięśni… Moje serce jeszcze trochę to przestanie bić. Nie dają mi środków ogłuszających. Kiedy jeszcze mogłam powiedziałam mamie, że nie życzę sobie „głupich Jasiów”. I dobrze.
Ale budzę się co chwila i sprawdzam, czy jeszcze żyję. Czy jeszcze wiem jak się nazywam.
Boli… Boli mnie całe ciało od tych lekarstw podtrzymujących życie.
Cholera!
Jakbym żyła zostałabym zapewne architektem wnętrz. To było moje marzenie. Pojechałabym do Egiptu, który zawsze mnie fascynował. Skończyłabym studia, wyszłabym za mąż i miała dwójkę dzieci. Dwie dziewczynki. Jedna nazywałaby się Justyna, a druga Karolina.
Ale umieram.
Już jestem ledwo przytomna.
Boże! czy t taki koniec był dla mnie pisany??
To taki??
Jak mogłeś… Dać mi tyle życiowych cierpień??
Ale już nienawiść do Ciebie mi przeszła. Już Cię kocham.

***
Anastazja umarła w wieku 14 lat 1 czerwca. Matka była przy niej cały czas.
Zgodnie z życzeniem młodej dziewczyny do końca wiedziała, jak się nazywa. Umarła w pełni świadoma, życia.
Tak samo jak sobie życzyła nie umarła we śnie. Po prostu nagle zamknęła oczy. I koniec. Z respiratora wydobył się długi i ciągły dźwięk.
Anastazja była człowiekiem mało towarzyskim, który poprzez swoją chorobę zamknął się w sobie. Znosiła wszystko dzielnie. Dała sobie radę. A na koniec uśmiechnęła się w swój zwykły ironiczny sposób. Co zobaczyła tam będzie dla nas zagadką to jednak chyba poczuła się szczęśliwa nie czując już bólu…
Była bardzo młoda to jednak zdawała sobie sprawę z tego, ze umiera, z tego, że jej życie się kończy…
Była wrażliwą dziewczyną, która na zawsze pozostała w sercu autorki…
Mimo tego, że była odludkiem… mimo tego, że była inna…
Była wyjątkowa…

Ze specjalną dedykacją dla Anny W.
Nie wiem czemu, ale to dzięki tobie tak dobrze mi się pisało…



Czy to naprawdę jest takie płaczliwe jak wszyscy mi mówią?
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5232984
panienka_wierzba Płeć:Kobieta
Aktywista
oszukajka *^-^*
Aktywista


Dołączyła: 06 Cze 2003
Posty: 2867
PostWysłany: Pią 25 Mar, 2005 08:40    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

tak, wzruszyło mnie to
bardzo mi się podobało, naprawdę

_________________
a życie pozostawie bez komentarza..
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2891618
Tsej
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Pią 25 Mar, 2005 11:04   

nie wiem czy sobie zdajecie sprawe z tego ze cierpienia ktore sie przytrafiaja gdzies ale teraz ..calkowicie nie dotycza psychiki człowieka...człowiek musi sie odwolac do swojego katharsis ale tylko wtedy gdy ujrzy siebie na miejscu owej opisywanej....dlatego ludzi wzruszaja przypadki jednorazowe i odległe w czasie...a nie takie co sie dzieja na codzien...i w dodatku ten w ktorym pisza
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku
Oznacz temat jako nieczytany

Skocz do:  

Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group

| Dzieci OnLine | Suwałki | Gry online | Maluch |