Na koloni poznałam przecudnego chłopaka. Nayczył mnie grać w bilard, pocieszał mnie gdy płakałam, i to nie tak jak to zazwyczaj chłopaki: "Nie płacz bo coś tam" tylko pierw doszedł czego płacze, i nie przejmował się chłopakami którzy się śmiali jak gadałam z nim za zamkniętymi drzwiami "w cztery oczy". Czułam się z nim świetnie, razem żeśmy wszedzie chodzili, nawet na wschód słońca. A w ostatni dzień koloni poszliśmy razem (tylko ja i on) nad morze, choć nam nie wolno było.Razem kąpaliśmy się w morzu, graliśmy w bilard, na śniadania, odiady i kolacje razem chodziliśmy. Pod koniec koloni wytmieniliśmy się adresami, e - mailami, numerami telefonu, komórki i gg. Ja i on chyba też chce żeby coś z tego wyszło, tylko jest problem. On mieszka w innym mieście, ale obiecał, że będzie do mnie przjeżdżał, choćby rowerem. Czy nasza znajomość przetrwa, czy to była tylko "znajomość kolonijna" ?
Pomogła: 29 razy Dołączyła: 14 Wrz 2002 Posty: 2694
Wysłany: Sob 16 Lip, 2005 15:51
To zależy ile jest w was zapału i checi aby ta znajomośc przetrwała i bycmoze w cos sie przerodziła ... " Choćby rowerem " Wnioskuje ze nie są to steki kilometrów Wiec powinno byc dobrze
Zreszta dla uczcuia nawet setki kilometrów nie są przeszkodą
jesli nei amcie do siebei az tak daleko to wasza znajomosc przetrwa.. rzecz ajsna jesli oboje bedziecie tego baardzo chcieli! najwazniejsze zebyscie nie przestawali sie kotnaktowac. zycze powodzenia!
_________________ bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
H. Poświatowska
Wiem, że nie jestem modem,ale mam takie przyzwyczajnie. Otóż, Shaleniec, staraj się nie robić literówek, ponieważ to utrudnia czytanie. A jeśli chodzi o temat, to myślę, iż to zależy tylko od czynników zewnętrznych, bo to co mówisz, świadczy o tym, że raczej o sobie nie zapomnicie;)
_________________ Have you ever had a dream?
or is life just a trip?
a trip without chances
a chance to grow up quick
Pomogła: 45 razy Dołączyła: 19 Kwi 2004 Posty: 2212
Wysłany: Sob 16 Lip, 2005 18:10
To zalezy od Was. Jeżeli rzeczywiście będzie Cię odwiedzał, utrzymywał z Tobą kontakt to będzie znaczyło, że naprawdę coś do Ciebie czuje. A jak nie.. Nie będzie odpisywał na maile czy smsy, wymigiwał się ze spotkań, to nie warto będzie zawracać sobie głowy takim chłopakiem.
Czy to jest tylko " kolonijna znajomość/miłość ", czy naprawdę coś więcej, okaże się później.
Ombre - słuszna uwaga.
Ja osobiści, też przebieram paluszkami po klawiaturze w miare szybko, acz jednak zanim wyśle post staram się zawsze przejżeć go jeszcze raz i usunąć niektóre literówki i bezsensy.Niektórzy mogą nie skapować np. dyslektycy (bo wbrew ogólnym zdaniom, dysleksja polega na problemach z czytaniem, a nie pisaniem).
_________________ Have you ever had a dream?
or is life just a trip?
a trip without chances
a chance to grow up quick
Jeśli oto zadbasz i będziesz się z nim kontaktować (np.maile,gg itp.) to przetrwa!choćby rowerem.. to tysiące km..no moze setki..widac ze dla ciebie jest gotowy na wszystko!
Na koloni poznałam przecudnego chłopaka. Nayczył mnie grać w bilard, pocieszał mnie gdy płakałam, i to nie tak jak to zazwyczaj chłopaki: "Nie płacz bo coś tam" tylko pierw doszedł czego płacze, i nie przejmował się chłopakami którzy się śmiali jak gadałam z nim za zamkniętymi drzwiami "w cztery oczy". Czułam się z nim świetnie, razem żeśmy wszedzie chodzili, nawet na wschód słońca. A w ostatni dzień koloni poszliśmy razem (tylko ja i on) nad morze, choć nam nie wolno było.Razem kąpaliśmy się w morzu, graliśmy w bilard, na śniadania, odiady i kolacje razem chodziliśmy. Pod koniec koloni wytmieniliśmy się adresami, e - mailami, numerami telefonu, komórki i gg. Ja i on chyba też chce żeby coś z tego wyszło, tylko jest problem. On mieszka w innym mieście, ale obiecał, że będzie do mnie przjeżdżał, choćby rowerem. Czy nasza znajomość przetrwa, czy to była tylko "znajomość kolonijna" ?
Wasza znajomość może przetrwać, ale to zależy od Was, czy uważacie, że Wam na niej (czy wogóle Tobie) zależy.
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 02 Kwi 2005 Posty: 1210
Wysłany: Sro 20 Lip, 2005 12:30
a ja z wlasnego doswiadczenia wiem, ze taka milosc na odleglosc nie przetrwa...tez myslałam ze to ten jedyny [bla bla bla itd....] ale w koncu nadszedł taki dzien ze no nic... czar prysł.
no ale jesli Wy bardzo bedziecie chcieli byc razem, ze uczucie bedzie ponad tym wszystkim to sie wam uda.. mam nadzieje ; ]
_________________ mood for ska
Kosta -Usunięty- Gość
Wysłany: Sro 20 Lip, 2005 16:45
Dzisiaj miał do mojej koleżanki przyjechać chłopak, poznany na koloniach. Oczywiście nie przyjechał. Odległość między nimi jest za duża. Wątpię nawet by się jeszcze raz spotkali.
Wszystko zależy
-od wieku
-mocy uczucia
-odległości- (jeśli mieszka w innym państwie, to wiadomo że problem)
-zapału
Sama przeżyłam coś takiego.
Rok temu poznałam na wakacjach nad jeziorem, niedaleko Poznania, faceta. Nie był jak wszyscy, był bardzo ambitny, mądry, mało mówił więcej myślał , słowa wypowiadane przez niego jeszcze w ciszy zawsze miały tak duże znaczenie, znaliśmy się zaledwie 2 godziny, i już wyznaliśmy sobie miłość. W sumie miałam wtedy 14 lat, to było take głupie, ale nigdy nie móiłam nikomu że go kocham czy coś.. Nigdy wcześniej się znim nie całowałam, nie przytulałam, tylko rozmawialiśmy, patrzeliśmy w tym samym kierunku, To było taie czyste i piękne. Rozstaliśmy się.. bez planów.. po miesiącu, może dwóch urwał się kontakt, czasem raz na jakiś czas sms dochodził od niego.. sygnał. Przemineło, pomyślałam - już nigdy go nie zobacze, nic z tego. I po 10 miesiącach ,spotkałam go na spotkaniu w Lednicy. To było przeczucie pojechałam tam, i tak mnie wzieły myśli o nim. Napisałam. Też tam był. Aktualnie miałam wtedy chłopaka.. 3 miesiące budowałam nowy związek, szybko się rozwiało, stara miłość nie rdzewieje.. ale i tak ta nadzieja że przetrwa mineła.. po miesiący spotkaliśmy się tam gdzie rok temu.. To był najpiękniejszy tydzień mojego życia. Poznał moich rodziców. Poznal mój mały świat. On ma 17, ja 15. W sumie wydawałoby się że te 100 km to nic.. w sumie to nic przy tak wielkim uczuciu.. i jakoś sobie radzimy, czekam na niego:) Jutro będzie już u mnie.. tęsknie i czekam. i wiecie co? Warto. zerwałam z chłopakiem, o którego się starałam długo.. ale nieważne jak mocna była to więź, to tylko właśnie ON potrafił to rozerwać. I jestem szczęśliwa, spełniona, nie musze oszukiwać przeznaczenia. Jeśli się chce można wszystko.
Kocham Go.
to ja bardzo gratuluje:) mam nadzieje ze dalej wszystko bedzie milo i cudownie.
ta historia pokazala ze takze milosc kolonijna autorki tematu moze sie udac.. tym bardziej ze chyba jej chlopak mieszka o wiele blizej.
_________________ bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
H. Poświatowska
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach