| Dzieci OnLine | Suwałki | Gry online | Maluch |

Dzieci OnLine  Strona Główna Dzieci OnLine
Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego, o czym milczy.

RegulaminRegulamin   FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Poprzedni temat :: Następny temat
Knamgal - Kres Apati...
Autor Wiadomość
filemon
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Sro 20 Wrz, 2006 18:46   Knamgal - Kres Apati...

Knamgal

Kres Apatii...

Naciskam trzykrotnie na dzwonek. Każdorazowo przytrzymuję przycisk po 20-40 sekund. Potem walę z całych sił kołatką. W końcu, gdy czuję, że ręka dostatecznie mnie już rozbolała, lewą ręką przytrzymuję dzwonek. Po piętnastu minutach słyszę Jaqala, jak schodzi po schodach. Niesamowite, że ma dom tylko dla siebie. Dwupiętrowy dom, ma chyba dwanaście pokoi, a on używa dwóch. Nie chce lokatorów, nie chce sprzedać i kupić mniejszego. On musi mieć ten dom. Jaqal sprawdza wizjer, chociaż przypominałem mu setkę razy, że dzisiaj przyjdę. Potem otwiera drzwi. Nigdy ich nie zamyka. Ma na nich kilkanaście zamków, ale uważa, że zamykanie choćby na jeden jest całkowicie zbędne. Otwiera drzwi i patrzy na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Znamy się trzydzieści lat, a on udaje, że trzydzieści minut.
-Masz? – jestem bliski parsknięcia śmiechem, gdy myślę, że ciągle bawimy sie w posługiwanie tajnym językiem. Zasady są proste: nie można mówić o przedmiocie lub czynności, gdy jest się w zasięgu ludzi. Na przykład pana z laską na ulicy lub matki z dzieckiem. Wymyśliliśmy to, jak mieliśmy po pięć lat. Jakoś się trzyma.
-Mam. – Jaqal wykonuje obrót komandosa i zwinnym ruchem wciąga mnie do środka. Zamyka drzwi na klamkę i rusza przez korytarz wychodzący na dwór.
-Trzymasz to na zewnątrz? – zamiast odpowiedzieć kiwa lekko głową i przyśpiesza kroku.
Nie mam zielonego pojęcia, czemu nie sprzeda domu. Jest wyniszczony do tego stopnia, że kurz ma już wszędzie. Pajęczyny zwisają z każdej części domu. Kafle podłogowe są połamane do tego stopnia, że wygląda to tak, jakby ktoś celowo rozwalał je młotkiem. Wychodzimy na ogród, to jest dopiero atrakcja. Ogród jest stworzony w bardzo dziwny sposób. Ma około pięciu lub sześciu metrów szerokości, a około 50 długości. Sam Jaqal twierdzi, że taki mu się najbardziej podoba. Dzisiaj ubrał się równie dziwnie jak zawsze. Jest około trzydziestu stopni celsujasza na plusie. Mimo to, ma on na sobie zimowe trapery wykładane futrem i szalenie krótkie spodenki, które bardziej przypominają bokserki. Do tego ogromną bluzę z wyciętym kapturem. Zawsze wycina sobie kaptury. Twierdzi, że go deprymują. Gdy to usłyszałem doszedłem do wniosku, że lepiej się nie wtrącać. Ogród wygląda równie tragicznie jak dom. Trawa jest szarozgniła. Nie ma ani jednego drzewa, a w połowie „drogi” jest szopa. Zajmuje ona tyle miejsca, że żeby koło niej przejść trzeba się ostro pościskać z płotem. Wielokrotnie tłumaczyłem mu, żeby zwiększył sobie kawałek płotu i miał swobodne przejście. On twierdzi, że woli przechodzić dachem, a jeśli chce wziąć coś z garażu, prosi o to syna sąsiada. Wydało mi się to szczytem absurdu, a on mówił to z całkowicie poważną miną. Do tego, za każdym razem trzeba biec. Ja już do tego się przyzwyczaiłem, ale gdy ktoś nowy przychodzi do Jaqala musi się przygotować na to, że sobie pobiega. Jaqal ustalił zasadę, że na jego ogrodzie trzeba biegać. Po prostu bieg jest obowiązkowy. Cokolwiek tam nie robimy, biegamy. Gdy mamy grilla, chcemy pogadać, za każdym razem biegamy. Jaqal próbował ustanowić zasadę biegania nawet w miejscu, ale się nie przyjęła. Powoli zaczynamy dobiegać do garażu. Garaż jest równie beznadziejny i tragiczny jak dom. Właściwie niewiadomo, czemu jest przez Jaqala nazywany garażem, skoro trzyma tam przedwojenne narzędzia. Byłem tam raz, pomieszczenie jest dziwne. Wygląda trochę, jakby ktoś w nim posprzątał, a potem ktoś inny na siłę nabrudził. Narzędzia są tam tak zabytkowe, że warto je pooglądać, choć chwilę. Już sama łopata jest wyjątkowa. Gdy próbuje się ja podnieść, rączka się rozsypuje. Jaqal twierdzi, że nie potrzebuje narzędzi i te są dla niego wystarczające. Podbiegamy do garażu i zatrzymujemy się oboje. Właściwie to Jaqal się nie zatrzymał, bo ciągle biegnie w miejscu. Ostatnio stwierdził, że jeśli inni nie chcą przestrzegać wyznaczonych zasad, to przynajmniej on będzie przykładem. Właściwie to ciekawe, jak wyglądamy. Mamy po 35 lat, a biegamy po niewymatowym podwórku, bez odzywania się do siebie.
-Będziesz musiał wejść do środka i wziąć łopatę.
-Cholera, zakopałeś?
-No, nie miałem wyjścia.
-Niby czemu nie miałeś? Wystarczyło nie zakopywać.
-Wolałem zakopać, to dodaje historii pikanterii.
Westchnąłem ciężko i zacząłem podchodzić do płotu. Nawet nie próbowałem się z nim kłócić o zamianę miejsc. Wiem, że by sie nie zgodził. Jaqal wchodzi po słupku na dach garażu i biega sobie w kółko po dachu. Przyciskam ciało do płotu. Czuję, jak szesnastowieczny drut wpija mi się w plecy. Przeciskam się między płotem, a ścianą garażu, aż do wejścia. W połowie nie mogę wytrzymać i drę sie do biegającego na dachu Jaqala.
-A gdzie pieprzony syn sąsiada?!
-Na wakacje pojechał. A co, nie wolno mu?
Przeciskam się jeszcze metr i przedostaje się do środka. Wnętrze nie zmieniło się w żadnym stopniu. Oprócz jednego. Pod ścianą stoją dwa całkowicie nowe szpadle. Są nawet na nich metki sklepu, w którym zostały kupione. Z ciekowości spoglądam na metkę doczepioną do rączki. 145$?! No tak, oczywiście! Kiedy brakowało narzędzi, to chciał tamte, a teraz kupuje sobie szpadle, półtora bańki za sztukę? Wychodzę z garażu i ponownie dociskam się do siatki. Z dwoma łopatami nie jest to jednak takie łatwe. Ostatkiem sił wypluwam słowa.
-Mogłeś mi dać te trzy stówy, wziąłbym swoje narzędzia.
-Prawda, że świetne? Stwierdziłem, że przydałyby się konkretne narzędzia.
-Taaa... Konkretne to one są.
W końcu udaje mi się wydostać ze szczeliny między garażem, a siatką. Otrzepuję koszulę i wciągam powietrze przez nos. Jaqal przestaje biegać w miejscu, bierze rozbieg i zaskakuje z dziecięcym uśmiechem z dachu. Prostuje się i ponownie biega w miejscu. Wyciągam do niego rękę z łopatą. Niechętnie przyjmuje swój zakup i zaczyna biec do góry. Ja jestem już naprawdę wycieńczony. Dyszę ciężko i krztuszę się własną śliną. Jaqal zatrzymuje się na końcu i biegając w miejscu czeka, aż go dogonię. On nigdy nie był taki, jak teraz. Po Wietnamie doszczętnie mu odbiło. Każdemu odbija, ale on naprawdę się załamał. Zresztą mieliśmy najgorszą, a zarazem najlepszą działkę. Leżysz w bunkrze lub okopie i prujesz do wszystkiego, co się rusza. Zabiłem czterdziestu dwóch żołtków w ten banalny sposób. Sam nigdy nawet nie skaleczyłem się w palec. Nie mieli najmniejszych szans. Nie byli w stanie dobiec do nas w jednym kawałku. Jaqal miał wynik podobny do mojego. Pamiętam, że zbierał blachy po Wietnamczykach, a potem jeździł do ich rodzin. Byłem naprawdę pełen podziwu, że stać go na coś takiego. A potem mu odbiło. Poprostu zwariował, kupił tą chatę z ogrodem. Zaszył się tu sam, rozwiódł z kobietą i dostał kompletnego świra. Przychodzę do niego, co tydzień lub co pare dni. Dzisiaj jest dzień „K” więc przynajmniej się do mnie odzywa. Jeszcze tydzień temu nie chciał zamienić ze mną nawet słowa. To wszystko go wykańcza. Robi się coraz bardziej zaszyty. Zachowauję się bardziej jak zwierze. Zatrzymuje się i padam na ziemię ze zmęczenia. Jaqal przestaje biegać w miejscu i wbija swoją łopatę w ziemię.
-Musimy się za to brać.
-To zacznij, zaraz do ciebie dołączę.
-Wiesz, że nie mogę.
-Nie, nie wiem, nie chce mi się słuchać tego pieprzenia, kop jak każdy normalny człowiek.
-Nie mogę.
-Jasna cholera, kop!
Cisza. Teraz już się pewnie w ogóle nie odezwie. Wstaję i łapię za szpadel.
-A po cholerę kupiłeś dwie łopaty?
-Żeby odpokutować niemożność kopania.
-Jesteś pieprzonym świrem! Tutaj? – Pytam, wskazując kawałek ziemi w narożnikach płotu. Jaqal kiwa głową. Jeszcze chwilę się ociągam i biorę sie do kopania. Ziemia nie jest najgorsza. Kopie się nawet wygodnie. Problem w tym, że Jaqal zakopał to pewnie bardzo głęboko. Poza tym nie wiem, czy obrałem dobrą średnicę. Powoli zaczynam obniżać teren, bo ziemia sie obsuwa. W końcu widzę, że nie jestem już w stanie wyjść z dołu. Cały jestem umorusany błotem i ziemią.
-Ile jeszcze?
-Jeszcze moment, sam zobaczysz, zaraz znajdziesz.
Chwytam za szpadel i ponownie wbijam go w glinę, żwir i tym podobne fragmenty ziemi i piachu. Co za beznadziejny dzień, po cholerę ten dzień w ogóle powstał? Teraz pozostaje już tylko Arcypytanie. Po co żyjemy? Odpowiedź jest trudna i skomplikowana. Ksiądz wytoczy godzinny monolog, biznesmen zasypie cię ofertami, przechodzień stwierdzi, że się śpieszy, ojciec dokończy paczkę chipsów i stwierdzi, że pora na obiad. I którą odpowiedź wybrać? Jest jeszcze inne rozwiązanie. Całkiem niezłe. Mieć to wszystko w dupie. Nie zastanawiać się nad niczym. Po co myśleć? Już jesteśmy ograniczeni. Możnaby z tym walczyć, ale tu nasuwa się pytanie: po co? Po co walczyć skoro kochamy niewiedzę, kochamy ograniczenia, a najbardziej ze wszystkiego kochamy naszego porshaka przed domem, konto na Kubie i jacht na Madagaskarze. Ja też nie myślę, bo po jaką cholerę? Kopię dół, wykopię, zrobię co trzeba, zjem obiad, i zapomnę o wszystkim.
Przywalam łopatą i pierwszy raz od pół godziny napotykam stanowczy stalowy opór. Schylam się i delikatnie wyjmuję znalezisko. Broń. Jeśli ją masz, to masz władzę, respekt. Co prawda wszystko to jest na niby, ale tobie sprawia to udawaną formę przyjemności. Kolejne oszukiwanie się.
-Ciekawe, jaki to..? - mówię bardziej do siebie niż do Jaqala, który zielonego pojęcia nie ma, że AK47 to karabin, a nie sokowirówka.
-Czekaj, czekaj, mam to na końcu języka.
-Nie męcz sie to Colt, łatwo rozpoznać po zamku i kurku. Widzisz? – Pytam pokazując mu broń. On kiwa głową i wraca do biegania w miejscu.
-Chyba model 911. To był kiedyś świetny pistolet. Jeden z pierwszych magazynkowców. Co prawda miał tragiczną siłę obalającą, ale dwa trzy strzały powinny starczyć?
-Dobra, nie trujmy. Trzeba mieć naboje, prawda?
-To mi je daj.
Jaqal wyciąga rękę i wskazuje na mały wybrzuszenie w ziemi.
-Zakopałeś je?!
-Dobrze wiesz, że nie mogę patrzeć na takie rzeczy.
-To trzeba było schować do szafki. Boże jedyny, za jakie grzechy?!
Chwytam ponownie szpadel i zaczynam kopać. Okazuje się, że tym razem mam trochę szczęścia. Naboje, a raczej paczka naboi, zakopane są dość płytko. Wyciągam ją po jakichś pięciu minutach pracy i oglądam uważnie. Jest stara, to niebezpieczne zakopywać takie rzeczy. Otwieram pudełko i wyjmuję dziesięć naboi. Pistolet otrzepuję dokładnie z całej ziemi. Następnie otwieram szynę u góry i przedmuchuje całe wnętrze. Kawałki kamyczków i ziemi wylatują przez lufę. Wyjmuję magazynek i ładuję cały. Mieści się w nim dziesięć naboi. I pomyśleć, że coś takiego daje władzę, kawał żelastwa. Teraz się nim brzydzę. Już wcale nie chcę z niego skorzystać. Ale wiem, że muszę. Nie mam wyjścia.
-No i jak? Jesteś stuprocentowo pewny? Hej, odezwij się do cholery!
-Tak, jestem stuprocentowo pewny. Knamgal dzisiaj i tutaj – jest pewny, chce mieć nowe życie.
Wyciągam pistolet na wysokość swojego barka i strzelam trzykrotnie w tył głowy Jaqala. Pada do dołu martwy. Siadam na ziemi i pierwszy raz od dwudziestu lat płaczę jak dziecko.

Koniec

Pomysł i tekst : Filip Smolarczyk
Poprawki: Iga

Opis: Pomysł powstał wieczorem, wieczór to w ogóle dobra pora na takie pomysły. Chciałem stworzyć coś po czym ludzie powiedzą "jacie". Jak widać głównie skupiłem się na opisach. Przez całe cztery strony (wordowskie) akcja nie jest zbyt namiętna. Starałem się subtelnie ratować to dialogami, ale i tak widać ze sama ta historia powala tylko do pewnego stopnia. Wszystko to rekompensuje wedłóg mnie koniec. I rodzi się pytanie, czemu ? No właśnie każdy z was przyjmie to na swój sposób, każdy będzie miał swoją teorię. Łączy was tylko "Knamgal". Jeśli możecie, podzielcie się swoimi spostrzezeniami. Za komentarze z góry dzięki.
Przejdź na dół
Monik Płeć:Kobieta
Kici kici
Moderator globalny


Dołączyła: 26 Cze 2006
Posty: 1270
PostWysłany: Sro 20 Wrz, 2006 20:49    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

Niezłe Wink Dosyć wciągające. Zdziwiło mnie zakończenie. Chociaż w sumie... To nie wiem, czego się spodziewałam Razz Ale mnie zdziwiło. W każdym bądź razie, opowiadanko fajne Razz

_________________
Just freelove...
Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
4961269
Shaunri Płeć:Mężczyzna
Aktywista
Aktywista

Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 3847
PostWysłany: Sro 20 Wrz, 2006 21:17    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

1) Istnieje prosta zasada - Jak coś piszesz, po napisaniu przeczytaj to 20-a razy, za każdym razem poprawiając. Opowiadanie ma wiele niedociągnięć, błędów merytorycznych i gramatycznych:

-Zamyka drzwi na klamkę Drzwi się nie da zamknąć na klamkę...

- kiwa lekko głową To jest moje zwyczajne czepialstwo. Po prostu nienawidzę tego stwierdzenia... Nic nie znaczy - Ani tak, ani nie, w niejednej książce/opowiadaniu naprawdę sławnych autorów spotkałem się i z takim rodzajem i takim. Aby zrozumieć o co chodzi, trzeba się domyślać, co czasami nie jest takie proste. Dla mnie "kiwa głową" jest po prostu brakiem pomysłu na co innego, najprostszą metodą "utajemniczenia" postaci.

- Mieszasz czasy - Raz "podszedłem", a raz "podchodzę" - opowiadanie piszemy (Jeśli tak jak w tym przypadku są to relacje jednej osoby) przy użyciu jednego czasu.

-zacząłem podchodzić do płotu Nielogiczne - Nie można "Zacząć podchodzić", czy "zacząć patrzeć" - Po prostu, albo się to robi, albo nie.


To chcę podkreślić - Jesteś Polakiem, nie umiejscawiaj swoich opowiadań zawzięcie w Ameryce. Dolar, imiona, po prostu to irytuje. Dodatkowo Wojna w Wietnamie którą się posłuzyłeś nie jest Ci zbytnio bliska, nie masz o niej wystarczającej wiedzy, żeby przytaczać wydarzenia z tamtego okresu (No coż, wojna miała nieco inne oblicze niż tutaj przytoczone), o polskich problemach informacje wpajane nam są od dziecka, dobrze je znamy... Czemu nie Polacy i powstania?



Dobra, starczy, nie mam już siły na wyszukiwanie dalej, trochę jeszcze tego było. Tak czy owak widać, że opowiadanie nie było wystarczająco dużo razy sprawdzone przed zamieszczeniem.


Co do fabuły:
1) Moim zdaniem nie udało Ci się osiągnąć wystaczającej tajemniczości przedmiotu, który JAqal zakopał - odczuwałem pewien niedosyt, od początku straszny nacisk kładziesz na ten przedmiot, jednak nie jest on niczym tajemniczym - Jest po prostu pewną niewiadomą. Emocje towarzyszące bohaterowi, odnośnie tego przedmiotu mogłyby pomóc.

2) Pewne momenty opowiadania są po prostu zabawne, a takie być nie powinny, to wyraźnei widać, przytaczać nie będę, ledwo na oczy widzę.

3) Opowiadanie jest przewidywalne, od kiedy bohater znalazł pistolet, wiedziałem co sie stanie (Szczególnie po wstępie "kres apatii"). Pomysł był dobry, jednak...

... za mało było w tym emocji towarzyszących bohaterowi, za mało jego doświadczeń życiowych, za mało wojny, za mało opisu Jaqal'a.


Generalnie ZA MAŁO! Co to znaczy? Już spieszę z wyjaśnieniem:
Opowiadanie jest bardzo trudną sztuką. Wbrew pozorom jest niewiele prostsze od poezji. Zawarcie ogromnej myśli w tak krotkim tekście jest bardzo trudne. Lata ćwiczeń, bądź niewiarygodny wrodzony talent dają takie mozliwości. Oczywiście, rodzi się tutaj problem "Napiszę coś długiego, ale będzie to syf, to po co?", z drugiej strony jak napiszę coś krótkiego, i będzie syfem, to napisze się kolejne. Jestem przeciwny takiemu myśleniu. Osobiście polecam wyczerpać w pełni rozpoczęty temat, tj. w tym wypadku opowiedzieć o życiu bohatera, pozwolić się czytelnikowi z nim "zżyć", opisać co działo się na wojnie (Zrobiłeś z bohaterow herosów, nie poczułem w ogóle "życia" wojny, nie było według Ciebie w niej nic, co mogłoby bohaterów zmienić), opisać jak żył Jaqal, skąd się znają, jaki byl kiedyś. Stwierdzenie "Kiedyś był inny" nic nie mówi.



Co do "głębi" opowiadania. Jakaś tam jest, niestety mocno zatarta przez prostotę fabuły. Opowiadanie stawia przed czytelnikiem proste pytania filozoficzne, na które nikt nie zna odpowiedzi, jednak w żaden sposób nie stara się na nie odpowiedzieć - Nie na tym to polega. Nie możemy tylko stawiać pytań (Jak to robi wielu dzisiejszych "wspaniałych" twórców filozoficznych, których twórczością gro ludzi się podnieca bardziej niż nagą partnerką w łóżku), trzeba chociażby nakierować ludzi na odpowiedzi.




Żeby nie było zbyt pesymistycznie. Opowiadanie nie jest złe, jest po prostu niedopracowane. Myślę że gdybyś posiedział nad nim dłużej, dużo dłużej, to wywołałoby we mnie dużo bardziej pozytywne efekty. Niestety natłok niedociągnięć (Stylistyczne, gramatyczne, składniowe, merytoryczne) strasznie psuje całościowy efekt. Polecam Ci nie iść w przyszłości na "ilość', lecz na "jakość" - Nie liczy się ile napiszesz, liczy się jak to napiszesz.


Za trudność w przeczytaniu postu przepraszam, ale jestem wyjątkowo zmęczony.




Powyższy post jest tylko i wyłączonie moim zdaniem na ten temat, z którym możesz się nie zgodzić, ja po prostu staram się Ci doradzić, jak w przyszłości pisać lepiej, sprawniej. Pozdrawiam.[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
filemon
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Czw 21 Wrz, 2006 12:32   

no nie wiem, z jednej strony powinienem sie oburzyc i uznac to co napisales za stek bzdor. sila rzeczy wiele osob (20ok - co jak na mnie to duzo) czytalo to opowiadanie i nikt takich szczegolnych wnioskow nie wyciagal. domyslic domyslily sie dwie moze trzy. z drugiej strony pomyslalem, domyslajcie sie za cholere jak wam zalezy, opowiadanie przeciez nie bedzie dzieki temu inne. z drugiej strony no nie wiem, moze psuje to zabawe. co do stanow to mam poprostu radoche. nie jestem ani mickiewiczem ani slowackim. ani jakims szczegolnym patriota. wychowalem sie w dobie komputerow i podziwu dla USA. pozatym wietnam byl konieczny, a nie chcialem robic przekretow ze polacy do iraku jechali. pozatym poprostu czulbym sie nieswojo gdyby Jaqal byl Janek a glowny bohater Mirek. (patrz. Jaqal to nie jest amerykanskie imie) czy uwazam je za niedopracowane ? teraz juz bardziej uwazam je za dziecinne, samo wytlumaczenie dramatu razi. pozatym ratowac moge sie tym ,ze mam pietnascie lat od niedawna wiec nie jestem w stanie pisac tak jak w ksiazkach. sadze jednak ze opowiadanie jest stosunkowo niezle przemyslane i caly projekt tworzylem dobre 5 miesiecy wiec... jestem z siebie zadowolony. no ale dzieki za komentarz, nie zastosuje sie ale dzieki.

ps: co do czytania 20 razy ok, co do dwudziestu popraw mowie stanowcze nie.
Powrót do góry
Shaunri Płeć:Mężczyzna
Aktywista
Aktywista

Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 3847
PostWysłany: Czw 21 Wrz, 2006 14:10    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

Filemon - Nie mam zamieru z Tobą polemizować. To twoja twórczość, widzisz. Sęk w pisaniu książek, opowiadań czy wierszy polega nie na tym, żeby podpasowywać się pod stale ustalone drogi, wyryte jeszcze za czasów "Przed Chrystusem". Każdy szuka własnych dróg (Niestety nasze kochane szkolnictwo, jak zauważyłem ciągle wbija dzieciakom do głów że tylko TA jedyna droga pisania/czytania/robienia czegokolwiek jest prawidłowa. Każda inna końcy się "1" w dzienniczku... O_o), to co napisałem to po prostu moje spojrzenie na twoje opowiadanie. Mówiłem - To tylko moje zdanie, i możesz się z nim nie zgodzić. Zdania nie zmieniam ani w jocie, ale cieszę się że masz swoje w tym zdanie.

Jak pisałem polemizować nie będę, bo żreć się możemy latami, Ty masz swoje racje, Ja swoje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
filemon
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Czw 21 Wrz, 2006 15:54   

po pierwsze a chyba raczej ente "kurde rakieta" kulturalnie poraz okolo 30 prosze by pisac mnie z malej litery. po drugie etap polemizmow, spekulacji lub zazartych konwersacji na tle agresywno wrecz szalenczym dla mnie minal wiec nie masz sie nawet co martwic. chodzi mi tylko o to ze moze ja juz tak pisze. a tak w ogole to bardzo fajne forum, nareszcie czlowiek nie musi czekac przeszlo 2 tygodnie zeby dostac opinie.
Powrót do góry
Monik Płeć:Kobieta
Kici kici
Moderator globalny


Dołączyła: 26 Cze 2006
Posty: 1270
PostWysłany: Pią 22 Wrz, 2006 16:04    Dodaj użytkownika do listy ignorowanych Odpowiedz z cytatem

filemon napisał/a:
kulturalnie poraz okolo 30 prosze by pisac mnie z malej litery.

Wiem że się czepiam, ale jak widzę na Twoim liczniku postów - napisałeś tylko 3 posty, wszystkie w tym temacie, a tu nie było żadnego upominania o pisanię Twojego nicku z małej litery. Wink

filemon napisał/a:
no nie wiem, z jednej strony powinienem sie oburzyc i uznac to co napisales za stek bzdor. sila rzeczy wiele osob (20ok - co jak na mnie to duzo) czytalo to opowiadanie i nikt takich szczegolnych wnioskow nie wyciagal. domyslic domyslily sie dwie moze trzy. z drugiej strony pomyslalem, domyslajcie sie za cholere jak wam zalezy, opowiadanie przeciez nie bedzie dzieki temu inne. z drugiej strony no nie wiem, moze psuje to zabawe. co do stanow to mam poprostu radoche. nie jestem ani mickiewiczem ani slowackim. ani jakims szczegolnym patriota. wychowalem sie w dobie komputerow i podziwu dla USA. pozatym wietnam byl konieczny, a nie chcialem robic przekretow ze polacy do iraku jechali. pozatym poprostu czulbym sie nieswojo gdyby Jaqal byl Janek a glowny bohater Mirek. (patrz. Jaqal to nie jest amerykanskie imie) czy uwazam je za niedopracowane ? teraz juz bardziej uwazam je za dziecinne, samo wytlumaczenie dramatu razi. pozatym ratowac moge sie tym ,ze mam pietnascie lat od niedawna wiec nie jestem w stanie pisac tak jak w ksiazkach. sadze jednak ze opowiadanie jest stosunkowo niezle przemyslane i caly projekt tworzylem dobre 5 miesiecy wiec... jestem z siebie zadowolony. no ale dzieki za komentarz, nie zastosuje sie ale dzieki.

ps: co do czytania 20 razy ok, co do dwudziestu popraw mowie stanowcze nie.

Odniosłam wrażenie, że chcesz go zagryźć za poradę. Co do popraw, to przecież czasem jak się pisze to nie zauważa się nawet choćby tak banalnych błędów, typu powtórzenie słów. Przecież to nie sztuka zamienić "i" na "oraz", a po tym opowiadanie wyglądało będzie na bardziej estetyczne. No bo właśhnie o tego typu poprawki tu chodzi (przynajmniej tyle wywnioskowałam z wypowiedzi Shaunriego Razz), przecież Shaunri nie kazał Ci zmieniać zdarzeń itp.

_________________
Just freelove...
Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
4961269
filemon
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: Pią 22 Wrz, 2006 16:30   

Monik napisał/a:
Wiem że się czepiam, ale jak widzę na Twoim liczniku postów - napisałeś tylko 3 posty, wszystkie w tym temacie, a tu nie było żadnego upominania o pisanię Twojego nicku z małej litery. Wink


tutaj prosze dopiero pierwszy raz. na innych portalach zdarzalo mi sie prosic czasami po trzy po cztery. szczegolnie pamietam osobe o nicku "evika" ktora z uparciem maniaka nawet po wielu probach przekonania jej by pisala mnie z malej pisala z duzej. wole z malej. ladniej jest.


Monik napisał/a:
Odniosłam wrażenie, że chcesz go zagryźć za poradę. Co do popraw, to przecież czasem jak się pisze to nie zauważa się nawet choćby tak banalnych błędów, typu powtórzenie słów. Przecież to nie sztuka zamienić "i" na "oraz", a po tym opowiadanie wyglądało będzie na bardziej estetyczne. No bo właśhnie o tego typu poprawki tu chodzi (przynajmniej tyle wywnioskowałam z wypowiedzi Shaunriego Razz), przecież Shaunri nie kazał Ci zmieniać zdarzeń itp.


a tam odrazu zagryzc, troche sie juz gubie co chcialem zrobic.

ps: moze ktos jeszcze ?
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku
Oznacz temat jako nieczytany

Skocz do:  

Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group

| Dzieci OnLine | Suwałki | Gry online | Maluch |