Wysłany: Czw 03 Lis, 2005 18:38 Pierwsza miłość => były chłopak...
To będzie troszke długie, ale bardzo bym prosiła abyście wypowiedzieli sie co o tym wszystkim sądzicie.
A więc zacznę od słów mojej koleżanki: "Nic nie jest tak pewne jak to, że twój były zawsze już będzie twoim byłym".
To była niebanalna znajomość. Zapoczątkowana w dniu moich urodzin, na Triduum Paschalnym w kościele Zaczepiał mnie dmuchając we włosy. Nasze spojrzenia zetknęły się przy wyjściu...i tyle go widziałam. Jeszcze tej samej nocy, odnalazł mnie- przez kompletny przypadek- na gg. Stwierdził, że odkąd mnie ujrzał, uwierzył w miłosć od pierwszego spojrzenia. Wtedy jeszcze tak mało o nim wiedziałam......
Po kilku dniach postanowiliśmy się spotkać. Niestety w umówiony dzień dostałam sms'a z przeprosinami- zapomniał, że ma wizyte u lekarza. Nie miałam już nic na koncie, więc mu nie odpisałam. On zaś myślał, że się śmiertelnie na niego pogniewałam. Wysyłał mi setki smsów, a ja pękałam ze śmiechu na kanapie mojej koleżanki krzycząc: "Jemu naprawdę musi zależeć!". Wkącu po południem, dostałam wiadomość "Coś leży u Ciebie pod drzwiami, księżniczko!". Pobiegłam otworzyć, a tu bukiet ślicznych wiosennych kwiatów z karteczką "Przepraszam- Kamil". Serce zaczęło mi bić co raz mocniej....
8 dni czekałam na tą naszą randkę. Wkacu się udało. Wybraliśmy sie na długi spacerek i było bardzo, ale to bardzo miło. Gadaliśmy i śmialiśmy sie jakbyśmy znali siebie całe życie. Jednak w mojej głowie pojawiła się myśl "On nie jest dla mnie, wygląda jak zabłąkany chłopczyk". Do domu wróciłam z postanowieniem, że zostaniemy kumplami i więcej sie z nim nie zobacze.
Później, jak to zwykle bywa, całe spotkanie analizowaliśmy na gg. On był zachwycony, zakochany- tak mówił; zaś ja zdezorientowana- przecież to miało być wszystko, a jednak dałam się skusić na 2 randkę. Ta okazała się być jeszcze fajniejsza od poprzedniej. Zobaczyłam w nim to, czego nie pojęły oczy. Zakochałam się w nim, ale takim jakiego poznałam (wówczas nie wiedziałam jeszcze, że ma własny dom, ustawionych rodziców i najnowsze cudeńka techniczne, nie wiedziałam, że zwiedził pół świata, ma tyle zainteresowań i tylu rzeczy już próbował. A ja?..polskich gór i morza nawet nie widziałam).
Beztrosko uplywały nam dni. Zabierał mnie na duże lody do kawiarni, na długie romantyczne spacerki- miał niesamowite pomysły. Widać było, że mu bardzo na mnie zależy. Traktował mnie tak jak nazywał- jak księżniczkę. Pytał się nawet o takie drobne rzeczy jak to, czy może mnie potrzymać za rączke?..
Nasz związek trwał ledwo 3 tygodnie. Zaczęło sie psuć, ponieważ jakaś dziewczyna bardzo do niego podbijała, do tego stopnia, ze nawet śledziła nasze randki, wiedziała kiedy, gdzie co i jak! Byłam w szoku, gdy na gg potrafiła szczegółowo opisać kazde nasze spotkanie- dosłownie jakby sama w nim uczestniczyła. Powątpiewałam w jej autentyczność- dzis wiem, ze istniała naprawde.
Byłam niesamowicie o niego zazdrosna. On widział, jak ja cierpie przez tamtą dziewczyne, jak reaguje gdy dostaje jakieś namietne smsy od nieznajomej- widział jaka to mi sprawiało przykrość. W imię mojego dobra postanowił ze mną zerwać. Nie mogłam uwierzyć, że taka wielka, piękna i szczera (a przede wszystkim moja pierwsza) miłość, własnie sie skończyła! Płakałam, pytałam, tłumaczyłam, nalegałam...bez skutku. Pisał mi, że zrobił to bo mnie nadal bardzo kocha i nie chce bym przez niego cierpiała, ponieważ "w związkach dzieja się różne gorsze rzeczy niż Vita, czy jakieś smsy, wiem jaki to miałoby wpływ na Ciebie i chciałem tego uniknąć". Załamałam się. Przestałam jeść, spać, bywać wśród ludzi. Nie chciało mi sie już żyć. Byłam tak zrozpaczona, że zaczełam brać leki uspokajające....brzmi jak bajka? Nie, to moja rzeczywistość.
Od tamtej pory minęło już 7 miesięcy, a ja wciąz za Nim tęsknie, o Nim myślę, pragne być znów przy Nim. Teraz uczymy się w tej samej szkole, wiec setki razy mijam go na korytarzu. Zostaliśmy dobrymi "kumplami". Traktuje mnie jak fajną koleżanke, a ja jego jak moją jedyną miłość. Wysłuchuje jego problemów z nową dziewczyną, doradzam mu, pocieszam. Na to samo mogę liczyć z jego strony...ale przecież mi to nie wystarcza, chcę więcej, chcę JEGO.
Tych 7 miesięcy upłynęło na burzliwych kłótniach, pretensjach, "powrotach", wyjaśnieniach...Setki razy wracaliśmy i wciąż czasem wracamy do tego co było, tego jak sie to skończyło. Przecież mogło być inaczej.
Kochał mnie, naprawdę, szczerze- tak mówił (również w chwili zerwania), i ja go szczerze i naprawdę od początku nadal kocham. Wybaczyłam mu każdą złośc, przykrość, wszystko co tylko byłam w stanie- nawet to że doprowadził mnie do tak krytycznego stanu psychicznego. Czasem przypominają się nam wspólnie spędzone, wesołe chwile; tak bardzo mi ich brakuje!
Z tego wspólnego czasu mam piekne wspomnienia i pamiątki- chetnie oddam to wszystko wzamian za czas, który chciałabym aby wrócił. Za czas spędzony z nim raz jeszcze..
Mimo, że po naszym rozstaniu dowiedziałam sie o nim wielu smutnych rzeczy. Choćby tego, że z niego to taki lovelas- zmienia dziewczyny szybciutko (już nie jest ze swoja ostatnia panną). Ogólnie ma reputacje bajerancika. Ja jednak uważam, że znami było inaczej. Mysle, że jego uczucie do mnie nie było tylko kolejnym kaprysem...myślę, że naprawdę go ruszyło. Ale czy można tak niesamowicie kochac, by zerwać z tą drugą osobą dla jej własnego dobra?- czy w jego przypadku to tylko tandetne tłumaczenie? Nie wiem.
Badzo bym chciała byśmy byli razem. Jestem świadoma, że nie byłby to juz ten sam związek co wczesniej, moze byłoby lepiej, a moze gorzej. Jednak chciałabym ponownie spróbować tylko...czy on tego by chciał? No właśnie...jak mam z nim o tym porozmawiać, tak tylko nie nachalnie lecz zwyczajnie, ot niby przypadkiem napomnieć mu o tym. No a przede wszystkim czy są szanse, że jeszcze do siebie wrócimy?
Starałam się o nim zapomnieć- nie udało sie. W przeciagu tego czasu spotykałam sie z innymi chłopakami, ale żaden nie był tak idealny jak Kamil. Myslałam, że to uczucie już zgasło- bardzo sie pomyliłam. Moje serce jest wciąż rozżarzone, wsytarczy jedno jego słowo aby znów zapłonęła ta stara miłość. Tylko czy to wszystko ma sens?..
Bardzo Ci współczuje....Sama wiem jak ONI mogą ranic,jak to boli...To takie upakarzające gdy on nie chce już więcej tych pięknych chwil.... Proponuję rozmowę z nim taką szczerą,w cztery oczy:)Wytłumacz mu to co do niego czujesz....Może on czuje to samo tylko sie boi,że go wysmiejesz...3mam kciuki za WAS!!
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 21 Kwi 2003 Posty: 1093
Wysłany: Nie 06 Lis, 2005 14:25
Ma..., nie sądzę.
Też cos takiego już przeżyłam, wiem jak to boli. Był Twoim ideałem, dał Ci ciepło, miłość i niesmamowite chwiledo których chcesz za wszelką cenę wrócić. Już żaden nie będzie taki idealny.
Też tak myślałam. Mam jednak nadzieję, że będzie ktoś bardziej idealny, kto z kim spędzę całe życie.
Ciężko zapomnieć, ale trzeba próbować.
Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak przyjaźń po zerwaniu, zawsze przynajmniej jedna strona coś jeszcze czuje. To takie na odczepnego 'zostańmy przyjaciółmi'. W praktyce się nie da.
Współczuję, bo musisz walczyć. Wybierz: walczysz o niego czy z nim.
Myślę, że skoro byłaś z nim tak blisko i jesteś to musisz porozmawiać. Powiedz mu kiedyś, że chcesz poważnie porozmawiać. Powiedz szczerze co czujesz, taki romantyk jak on nie powinien miec problemów ze zrozumieniem. Jeśli nie zrozumie to znaczy że to były takie łatwe zagrywki z jego strony. Wytłumacz mu co przeżywasz, powiedz że nadal darzysz go wielkim uczuciem i chciałabyś z nim być. Zobacz jaka będzie jego reakcja, może sie niestety przestraszyć i 'uciec'. Jeżeli z jego strony to było prawdziwe uczucie to powie spokojnie z Tobą pogada. Zobaczysz co wyjdzie z tej rozmowy.
Jeśli nie wyjdzie nic pozytywnego, to radzę zerwać z nim kontakt. Niestety serce boli kiedy się rozmawia z ukochaną osobą po przyjacielsku, jeśli utrzymuje się z nią kontakt. Do tej dobrej znajomości będziecie mogli wrócić dopiero jak Ci całkiem przejdzie. Nigdy nie zapomnę jak gadałam z chłopakiem który mi się podobał przez rok jako przyjaciółka, jak patrzyłam w jego oczy i jak czułam, że pęka mi serce... Tak sie nie da... to za bardzo boli.
Więc radzę porozmawiać, kiedy juz dowiesz się od niego czegoś konkretnego to napisz.
Życzę powodzenia i pozdrawiam.
Trzymaj sie, będzie dobrze
mówisz, że opowiada ci o swoich dziewczynach.. wiem, że to trochę zabrzmi nieuczciwie, ale może ty też sproboj wzbudzić w nim zazdrość? Bo z chlopakami to jest tak, że kiedy nie mogą "walczyć" o dziewczyne to hmm.. nie widzi w niej nic za bardzo atrakcyjnego. nie pozwól, żebyś to ty za nim płakała, pokaz, na co cię stać.. niech to on prosi o twoj powrot i płacze za tobą.. jeśli sie nie uda i nie wroci do siebie, to przynajmniej bedziesz miala swoja godnosc i siwadomosc ze nie uleglas mu calkowicie, a jesli sie poszczesci, to bedziecie razem.
_________________ bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
H. Poświatowska
To o czym opowiadałaś to było takie romantyczne, a to jak Cie podrywał w kościele
Mówisz, że on jest podobno taki lovelasem i że zmienia dziewczyny jak rękawiczki, moim zdaniem powinnaś mu się przyjżeć i zobacz jak częsro zmienia dziewczyny i jak sie w stosunku do nich zachowuje. A później pogadaj jak zobaczysz, że to jednak nie jest taki typ jak wyżej pisałam. NAJWAŻNIEJSZA JEST ROZMOWA!!!
Pomógł: 127 razy Dołączył: 18 Lis 2005 Posty: 3847
Wysłany: Pią 18 Lis, 2005 08:59
Jej... Straszna historia pięknej miłości. Jak w filmie normalnie.
A co do tematu. Jakoś nie widzę problemu. Nie zapominaj o nim, bo po co? Pamiętaj te chwile z nim spędzone, jak to było przyjemnie, ale nie przejmuj się. Był jeden będą następni. Nikt mi nie wmówi że ten był jeden jedyny najlepszy, bo tak nie jest. Po prostu, poczekaj, znajdzie się nowy chłopak. Nieważne ile czasu musi minąć żebyś przestała przejmować się tamtym.
Jeśli minie rok, dwa, a ty dalej w nostalgii - Idź do psychologa (To nie jest żart ani ironia, to prawda. Psycholog jest po to, żeby pomóc)
PS: Moim zdaniem pierwsza miłość powinna być krótka i "mocna". Żeby człowiek zdążył się wybawić, ale za bardzo nie zaangażował. Kiedy druga osoba odchodzi, łatwiej to wytrzymać, no i człowiek rozumie już na samym początku że nic nie trwa wiecznie.
chcialabym dodac, ze jesli tak abrdoz go kcohas,z to poczekaj moze? chlopacy w tym wieku przewaznie sa tacy, ze jak zauwaza,z e sie podobaja dziewcyznom to im woda sodowa do glowy uderza.. spokojnie, wyrosnie z tego..
_________________ Możesz być gdziekolwiek, kiedy twoje życie nagle się zaczyna... kiedy otwiera się przed tobą przyszłość. Na początku możesz nawet nie zdawać sobie z tego sprawy... ale to się już stało.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach